W Krynicy rozpoczyna się XXVII Forum Ekonomiczne
Dziś stolicą Polski jest Krynica-Zdrój, górski kurort w Karpatach. Na rozpoczynającym się tam 27. Forum Ekonomicznym nie zabraknie nikogo z najwyższych władz Rzeczpospolitej.
Prezydent, marszałkowie Sejmu i Senatu, oraz premier to według protokołu dyplomatycznego cztery najważniejsze osoby w polskim państwie. Wszyscy oni, a także nieformalny numer jeden, prezes PiS Jarosław Kaczyński, są dziś na Forum Ekonomicznym, którego tegoroczne motto brzmi: "Projekt Europa - jaki przepis na następne dekady?".
Tak pełnej reprezentacji najwyższych władz kraju Krynica chyba jeszcze nie widziała. Czy rzeczywiście przyjeżdżają tu po to, żeby rozmawiać o przyszłości Europy? Czy będą chcieli mówić o problemach tych, dla których ów projekt jest wciąż jeszcze niewyraźnym mirażem? Czy też wykorzystają tę dyskusję po prostu do załatwiania spraw krajowych?
Spodziewać się należy raczej tego drugiego. Tym bardziej, że coraz dłuższa lista konfliktów Warszawy z Brukselą nie czyni z jej dzisiejszych przedstawicieli zbyt wiarogodnych głosicieli europejskich wartości, nawet jeśli werbalnie się do nich przyznają. Jak będzie naprawdę, usłyszymy już w pierwszej debacie otwierającej 27. Forum Ekonomiczne, kiedy to prezydent Andrzej Duda będzie dyskutować z prezydentami Gruzji i Macedonii, Giorgim Margewelaszwilim i Gjorge Iwanowem o "niedokończonej integracji".
Karpaty to nie Alpy, a Krynica nie Davos, ale transplantacja pomysłu Klausa Schwaba na grunt polski się jak najbardziej powiodła. Jej autor, urodzony właśnie w Krynicy Zygmunt Berdychowski, znalazł tę właściwą niszę, której prawdopodobnie nie byłby w stanie wypełnić nikt z Zachodu. Bo do tego trzeba nie tylko know-how, ale i umiejętności współodczuwania tego, co myślą ludzie żyjący na wschód od dawnej żelaznej kurtyny. A także chęci dzielenia się z nimi doświadczeniami. A ta w Polsce była jak dotąd największa spośród wszystkich państw, które w 1989 roku odzyskały wolność.
Z biegiem kolejnych lat Krynica stała się najważniejszym miejscem spotkań nie tylko dla polityków i przedsiębiorców, ale także przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego i świata kultury z niemal całego obszaru pokomunistycznego. Coraz ważniejszy stawał się też udział w tych rozmowach przedstawicieli Zachodu, zwłaszcza Unii Europejskiej. Karpacki kurort gościł już wielu jej komisarzy, włącznie z jej poprzednim szefem, Jose Manuelem Barroso, który siedem lat temu został Człowiekiem Roku Forum Ekonomicznego.
To czyniło Krynicę szczególnie atrakcyjną dla tych, którzy wciąż jeszcze marzą, żeby stać się częścią zjednoczonej Europy. Tu mogli bowiem głośno upominać się o swoje w niej miejsce i zostać usłyszani. "Wierzę w Unię Europejską", zapewniał sześć lat temu w Krynicy ówczesny prezydent Gruzji Michail Saakaszwili, a premier Mołdawii Władimir Filat i były już w tym momencie prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko domagali się dla swych krajów potwierdzenia ich europejskiej perspektywy.
Czy Krynica pozostanie dla Unii Europejskiej wyrzutem sumienia? Miejscem, z którego nadal będzie słychać silny głos na rzecz stworzenia europejskich perspektyw dla Ukrainy, Białorusi, Mołdawii oraz państw kaukaskich i bałkańskich? W minionych latach Warszawa była ich bodajże najważniejszym adwokatem, jak niegdyś Berlin wobec Polski i jej sąsiadów. Czy tak będzie nadal?
Czy też przeważy wola przejęcia ich na rzecz mirażu bufora między Zachodem i Wschodem zwanego Międzymorzem? Na razie to słowo zostało wprawdzie schowane do szuflady i zastąpione pojęciem Trójmorza - projektu infrastrukturalnej integracji 13 unijnych państw leżących między Bałtykiem, Adriatykiem i Morzem Czarnym. Czy nie ma to być jednak jedynie pierwszy krok na drodze ku usamodzielnieniu się regionu od Zachodu, na który przynajmniej niektórzy politycy z tego obszaru patrzą co najmniej podejrzliwie?
Za trzy dni, kiedy 27. krynickie Forum się zakończy, nie będziemy pewnie jeszcze umieli jednoznacznie odpowiedzieć na te pytania. Ale może przynajmniej będziemy w stanie wykluczyć niektóre odpowiedzi.
Aureliusz M. Pędziwol, Redakcja Polska Deutsche Welle