W tym roku umiera więcej osób niż w zeszłym
Co najmniej 475 tysięcy osób zmarło już w tym roku. Jak dotąd jest to więcej o 38 tysięcy niż w zeszłym roku. Tak wysoka umieralność spowoduje społeczne i ekonomiczne konsekwencje.
Prawie 246 tys. mężczyzn i 229 tyś. kobiet zmarło do 13 grudnia. To tak jakby wyludnił się Gdańsk. Choć porównanie z wielkim miastem może być mylące, bo w miastach żyją ludzie młodsi i starsi, a drugi rok w Polce umierają znacznie częściej niż poprzednio, ludzie dojrzali i starsi. Wśród 475 tys. zmarłych jest aż prawie 179 tyś. pań, które miały 70 i więcej lat oraz 137,5 tyś. ich rówieśników - mężczyzn. Tak wynika z informacji przekazywanej przez Główny Urząd Statystyczny. Publikuje on liczbę zgonów w tygodniowych odstępach. Ostatnie dane dotyczą czasu do 13 grudnia. GUS zaznacza przy tym, że nie ma jeszcze wszystkich informacji z ostatnich siedmiu tygodni. Liczba zgonów może się jeszcze zwiększyć. Jak dotąd umarło o ok. 38 tyś. osób więcej niż w zeszłym roku. W zależności od natężenia pandemii różnica może się zmniejszyć lub zwiększyć.
Prof. Wiktoria Wróblewska z SGH zwraca uwagę na to, iż natężenie liczby zgonów w tym i w zeszłym roku wydarzyło się w innych miesiącach. - W zeszłym roku była to druga połowa, szczególnie jesień, w tym: wiosna i teraz jesień. - tłumaczy ekonomistka. Dodaje jednak, że tak duża liczba zgonów w tym i w zeszłym roku ma poważne znaczenie demograficzne i społeczne. - Będziemy czas i zjawiska dzielili na te sprzed pandemii i po pandemii - uważa Wiktoria Wróblewska i jako przykład podaje nauczanie zdalne, czy pracę zdalną, ale też pogorszenie się stanu zdrowia, w tym psychicznego wielu osób.
Konsekwencjami będą - mniejsza wielkość populacji w kraju, ale także w regionach. W województwach liczba ludności zmniejsza się w różnym tempie. Nastąpi jeszcze większe rozwarstwienie pomiędzy liczbą urodzeń, a liczba zgonów. Duża śmiertelność ma również znaczenie dla rodzin: dla ich struktury i kondycji finansowej.
- Nie mówimy o doświadczeniu wysokiej umieralności jako o zjawisku, które jest bolesne nie tylko w wymiarze indywidualnym, ale także w skali społeczeństwa - uważa prof. Irena Kotowska, ekonomistka z SGH. Jej zdaniem, jest to błąd.
Pandemia COVID-19 spowodowała gwałtowny wzrost umieralności. W 2020 r. w porównaniu z 2019 r. zmarło o ponad 67,6 tys. więcej osób, z czego ponad 41,4 tys. zgonów było spowodowanych przez COVID-19. Wyraźny wzrost liczby zgonów osób, które miały 65 i więcej lat, spowodował, iż uległo skróceniu oczekiwane dalsze trwanie życia noworodka - dla kobiet zmniejszyło się o 1,1 roku, zaś dla mężczyzn o 1,5 roku w porównaniu do 2019 r. Podobnie będzie także w tym roku: liczba zgonów kobiet rosła wraz z ich wiekiem. Odeszło ponad 92,5 tysiąca pań, które miały 85 i więcej lat. Wśród panów najwięcej osób umarło w wieku 65- 74 lata - prawie 75 tyś. Ale też zmarło prawie 100 tyś. panów, którzy mieli 75 i więcej lat.
Skrócenie oczekiwanego dalszego trwania życia oznacza w wymiarze ekonomicznym, iż wyższe będą przyznawane emerytury niż działo się to do tej pory.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Ekonomiści zwracają uwagę na to, iż pandemia rozpoczęła się w czasie, w którym widoczne były już symptomy pogarszania się stanu zdrowia ludności i wzrost umieralności. Coraz częściej w przestrzeni publicznej i w publikacjach naukowych pojawiało się stwierdzenie, iż system ochrony zdrowia nie jest w stanie zaspokoić obecnych i przyszłych, rosnących, potrzeb zdrowotnych mieszkańców Polski. - Na wielkość umieralności wpływ ma to, iż wiele z osób, które zachorowały na COVID-19 miało współistniejące choroby. Dodatkowo w zeszłym i w tym roku utrudniony był dostęp do szpitali, przekładane były lub odwoływane zabiegi oraz operacje - dodaje Wiktoria Wróblewska.
Pogorszenie się stanu zdrowia ludności jest już zaznaczone w danych statystycznych. W zeszłym roku trwanie życia w zdrowiu wyniosło 59,2 roku dla mężczyzn i 63,1 roku dla kobiet, oznacza to spadek w stosunku do roku poprzedniego odpowiednio o 0,5 i 0,2 roku.
Aleksandra Fandrejewska