W wakacje ryzyko chaosu na lotniskach

Przed kilkoma dniami media obiegło zdjęcie setek walizek ustawionych między przejściami na londyńskim Heathrow i tłumu oczekujących. Pracownicy lotniska próbowali ustawiać bagaże pod przyklejonymi na ścianach literami alfabetu. 

Przyczyną zamieszania była usterka systemu bagażowego, przez którą część turystów musiała godzinami czekać na swoje walizki. Ci zaś, którzy zdecydowali się lecieć bez bagażu, usłyszeli po wylądowaniu, że zostanie on dowieziony nie wcześniej niż za dwa dni.

- Nigdy nie widziałam czegoś takiego. To istny Armagedon - skarżyła się Deborah Haynes, reporterka telewizji Sky News.

Trwająca dwa lata pandemia, lockdowny i zamknięcie granic przed ruchem lotniczym, doprowadziły do największego kryzysu lotnictwa od czasów II wojny światowej.

Linie lotnicze i lotniska zostały zmuszone do redukcji personelu. John Holland-Kaye, dyrektor Heathrow, największego portu lotniczego w Wielkiej Brytanii przypomina, że przed pandemią w całej Europie lotniska zatrudniały 250 tysięcy pracowników obsługi naziemnej - osób zajmujących się m.in. obsługą bagaży, ochroną i sprzątaniem. Teraz jest ich o 130 tysięcy mniej. 

Z powodu tak dużych braków porty lotnicze nie są w stanie obsłużyć wszystkich zaplanowanych lotów. Pasażerowie muszą uzbroić się w cierpliwość, bo zdaniem Holland-Kaye, przywrócenie normalnej sytuacji na lotniskach potrwa od 12 do 18 miesięcy.

- W całym sektorze zlikwidowano miejsca pracy dla bardzo wykwalifikowanych pracowników, co oznacza, że jako branża musimy ponownie zatrudniać i szkolić, aby byli w stanie obsługiwać pasażerów, a to wymaga czasu - powiedział Holland-Kaye.

Na brytyjskich lotniskach podczas pandemii zlikwidowano 30 tysięcy etatów. 

Nie tylko brak personelu ale też strajki mogą utrudnić podróżowanie w wakacje. Dwie hiszpańskie centrale związkowe - USO i Sitcpla - zapowiedziały na przełomie czerwca i lipca sześciodniowy protest 1300 osób - załóg kabin Ryanaira.

Pod znakiem zapytania stają 74 loty i podróże ponad 14 tysięcy pasażerów. Przyczyną protestu jest brak zawarcia umów zbiorowych. Załogi Ryanair nie mają też prawa do 22-dniowych wakacji ani do 14 dni świąt narodowych. Skarżą się, że podczas lotów nie udostępnia się im na pokładzie nawet butelek z wodą. Hiszpania jest dla Ryanaira drugim rynkiem w Europie. 

Problemy czekają także turystów podróżujących do Włoch. Związkowcy z FILT-CGIL oraz UIL Transporti zapowiedzieli 24-godzinny strajk 25 czerwca. Dołączenia do strajku nie wykluczają zatrudnieni we Francji i w Belgii. We wszystkich krajach protest pokryje się z pierwszą turą wyjazdów na wakacje. Utrudnienia mogą dotknąć też polskie lotniska i loty do strajkujących krajów. 

Problemy mają już pasażerowie amerykańskich lotnisk. Od czwartku do niedzieli zostało odwołanych bądź opóźnionych prawie 19 tysięcy lotów - donosi gazeta “USA Today".

Według FlightAware - firmy lotniczej, która obsługuje największą na świecie platformę śledzenia lotów i danych - tylko wczoraj 900 lotów zostało odwołanych a 4200 - opóźnionych. Przyczyn jest kilka, między innymi intensywne burze, które nawiedziły kraj i większy ruch na lotniskach z okazji Dnia Ojca, także długi, czerwcowy weekend i braki kadrowe.  

Problemy miały nie tylko pasażerowie lotnisk w Stanach Zjednoczonych. Jak podaje “USA Today",  w sobotę i w niedzielę na całym świecie anulowano 3500 lotów, a ponad 23 tysiące było opóźnionych.

Ewa Wysocka  

Zobacz również: