Wakacje, których nie zapomnisz do końca życia
Marzą ci się wakacje pełne słońca, ale oferty biur podróży są dla ciebie zbyt drogie? Jeszcze nic straconego. Sam zorganizuj podróż, której nie zapomnisz do końca życia.
Tegoroczne wakacje zapowiadają się wyjątkowo. Wiedzą już o tym biura podróży, ekonomiści i sami Polacy. Przez ostatnie lata chętniej zwiedzaliśmy świat zamiast rodzimej ziemi. Do takiej wygody łatwo się przyzwyczaić i mało kto będzie chciał z tego zrezygnować. Ale co robić, gdy na świecie kryzys, ceny rosną, a w portfelu coraz mniej? Zostać w domu nie wypada, nad Bałtykiem za zimno, a gdzie indziej drogie euro. - Jesteśmy społeczeństwem dość specyficznym.
Gdy musimy podjąć jakieś starania, aby coś zyskać, szybko opuszczają nas siły i cieszymy się tym, co mamy. Ale gdy jesteśmy zmuszeni z czegoś zrezygnować, gotowi jesteśmy walczyć do upadłego. Wtedy nasza pomysłowość i mobilność nie zna granic i potrafimy dokonać niemożliwego - tłumaczy Magdalena Maliszewska, psycholog społeczny. Zatem gdzie przyzwyczajeni do luksusu i zwiedzania Polacy pojadą w tym roku? W jaki sposób spędzimy wakacje pełne emocji, miłych wspomnień i najważniejsze - za małe pieniądze?
Samemu najlepiej
Nasze preferencje wyjazdowe od lat charakteryzują się zasadą trzech "S" - czyli słońce, morze i plaża (Sun, Sea, Sand). Wyjeżdżamy tam, gdzie czeka nas komfortowy wypoczynek z gwarancją słońca i atrakcyjną ceną. Dlatego też ulubionymi kierunkami podróżowania są: Egipt, Turcja, Grecja, Chorwacja czy Bułgaria. To jednak szybko może się zmienić. Na ofertę last minute w podobnym jak dotychczas standardzie, która z powodu niskiej ceny cieszyła się największym zainteresowaniem, już nie stać przeciętnego Kowalskiego. Oczywiście wciąż pozostaje wycieczka do Tunezji za kilkaset złotych, ale w przeciętnym hotelu bez basenu i gdzieś na peryferiach, więc wypoczynku brak i pochwalić się nie ma czym.
Jedyną alternatywą są wyjazdy na własną rękę w nieznane dotąd miejsca. Wystarczy tylko wiedzieć gdzie i jak, a potem można zwiedzić dosłownie cały świat za niewielkie pieniądze. - Niecały miesiąc temu wróciłam z Peru. Wcześniej zwiedziłam prawie całą Amerykę Południową, wydając jedynie na przejazdy. Takiej wycieczki nie zorganizuje żadne biuro podróży, a tego, co widziałam, nie zapewni nawet najlepszy plan wycieczki - przekonuje Monika, grafik komputerowy, podróżnik amator.
W którą stronę?
Przed zaplanowaniem wycieczki musimy wiedzieć, gdzie chcemy jechać. Pierwsze założenia: wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. A skoro tak, to jedynym kryterium wyboru są niskie ceny, gdzie za przysłowiową "złotówkę" jesteśmy w stanie kupić pół wsi i dwa osły. Jeden rzut oka na mapę świata i już wszystko wiadomo. Nasza moneta zapewni dostatnie życie przede wszystkim w krajach trzeciego świata, Azji i Ameryki Południowej. Wszędzie tam możemy podróżować za grosze lub przeżyć dzień pełen wrażeń, wydając zaledwie dolara. Tak więc możemy wybrać się m.in. do Nepalu, Indii, Burkiny Faso, Boliwii, Maroka, czy Paragwaju. Możliwości są nieograniczone.
Osoby, które podróżują w "tani" sposób, zapewniają, że nigdy nie jest to wycieczka tylko w jedno miejsce. - Czasami powrót do Polski przez trzy różne państwa jest o wiele tańszy niż bezpośredni lot. Dlatego jeżeli chcemy zaoszczędzić, warto uzbroić się w cierpliwość i dobry aparat fotograficzny, bo jest co oglądać - zapewnia Michał Kowalczyk, zawodowy przewodnik.
Czym polecieć?
Gdy wiemy już gdzie, warto pomyśleć, w jaki sposób tam się dostać. Infrastruktura połączeń lotniczych w naszym kraju wciąż pozostawia wiele do życzenia. Ale wystarczy przedostać się na lotnisko do Niemiec, Francji czy Wielkiej Brytanii, a stamtąd już w dowolne miejsce na świecie. Najważniejsze, aby zrobić to jak najtaniej. Sposób jest prosty: omijać dużych pośredników i wcześnie rezerwować bilety. Za pośrednictwem linii lotniczej WizzAir za jedyne 19 zł można polecieć do Dortmundu, Brukseli lub Sztokholmu. A stamtąd liniami Jet2 za jedyne 0,99 euro m.in. do Milanu lub Madrytu.
Oczywiście do tego należy doliczyć opłaty lotniskowe, ale w przypadku metropolii na Zachodzie nie ma z tym problemu. Tani przewoźnik zazwyczaj korzysta z lotnisk ulokowanych pod miastem, więc i opłaty są niewielkie. W podobny sposób można przedostać się na inny kontynent - wystarczy odpowiednio wybrać bilety i trasę podróży.
Wspomnienia za dolara
32-letni Rafał, stomatolog w jednej z prywatnych sieci klinicznych, w czerwcu minionego roku zamiast jak zwykle wyjechać do Paryża postanowił zwiedzić kawałek Afryki. Jednak nie zatrzymał się w luksusowych hotelach, tylko wybrał tanie linie lotnicze i podróżowanie na stopa. - Chciałem zwiedzić coś poza tym, co można zobaczyć na kolorowych folderach lub w telewizji. Byłem jak Cejrowski, tylko nieco przystojniejszy - śmieje się. Najpierw dostał się na lotnisko w Monachium, a stamtąd poleciał do Kairu.
Bilety rezerwował dużo wcześniej i razem z opłatami lotniskowymi wyniosło go to 60 euro. Egipt zwiedził, jeżdżąc autobusem. Próbował trzymać się z dala od wielkich miast, gdzie ceny były kilkakrotnie wyższe. Nocował u zwykłych ludzi, gdzie też jadł i zaopatrywał się w prowiant na następny dzień.
- Przez 6 dni zwiedziłem cały kraj i nie wydałem nawet 40 dolarów. Miałem gdzie spać, co jeść i zwiedzałem, co tylko chciałem. Gdybym zatrzymywał się w motelach, to też bym dużo nie zapłacił, bo ok. 20 zł za dobę - dodaje. W podobny sposób zwiedził Sudan i Kenię. Później poleciał do Indii w okolice Nagpur.
- Indie to bardzo biedny kraj, co widać prawie na każdym kroku. Z drugiej strony jest to miejsce idealne dla turystów. Jest co zwiedzać i ceny są wyjątkowo niskie. W mieście Gondia, w którym się zatrzymałem, dwudniowy pobyt w hotelu i aktywne zwiedzanie wyniosły mnie 20 dolarów - opowiada. Rafał na trzytygodniową wycieczkę po Afryce i Indiach wydał łącznie 1,3 tys. zł, z czego połowę kosztowały go same przeloty.
Jak u Amiszów
Załóżmy, że przedostaliśmy się do Hiszpanii, Brazylii, Angoli czy Meksyku. Zbliża się wieczór, a my chcemy zaoszczędzić na wyżywieniu i noclegu. Na myśl przychodzi trzeciorzędny motel z podejrzanymi gośćmi i konserwy. Takie warunki mogą ucieszyć jedynie pasjonatów, ale nie wczasowicza z Polski, który lubi dobrze zjeść i wyspać się należycie. Dlatego w tym celu idealnym miejscem są tzw. farmy. Podstawowa zasada: żadnych pieniędzy - usługa za usługę. W zamian za drobne prace można otrzymać dach nad głową i ciepły posiłek.
W tym miejscu można zawsze spotkać turystów z całego świata. Między innymi dlatego tak trudno jest się tutaj dostać. Na początku wystarczy znaleźć taką farmę w Internecie i ustalić termin pobytu. W ten sposób można zorganizować sobie darmowy nocleg w dowolnym miejscu na świecie. Zakres obowiązków, jakie należy wykonać w zamian za gościnę, jest dosyć prosty i uwarunkowany miejscem. Można zbierać oliwki, paść owce lub pilnować dzieci. Wszystkie informacje zamieszczane są na stronie internetowej lub przekazywane e-mailem.
Czy mnie dzisiaj przenocujesz?
Nieco innym sposobem na tanie podróżowanie jest udostępnianie swojego mieszkania turystom. Gospodarz musi zapewnić im rozrywkę, jedzenie i odgrywać rolę profesjonalnego przewodnika. Wszystko odbywa się za pośrednictwem organizacji typu CouchSurfing lub HospitalityClub. Wystarczy się zarejestrować, aby otrzymać dostęp do bazy osób z całego świata, chętnych przyjąć podróżujących pod swój dach. Taki pobyt jest jedynie przystankiem w drodze, dlatego nie może trwać dłużej niż 7 dni. Po zakończonej wizycie każda ze stron wystawia sobie ocenę, rekomendując ją innym.
W ten łatwy sposób na "rynku" pozostają jedynie osoby oferujące profesjonalną pomoc i wsparcie. - Gościłam już u siebie kilku Hindusów, Rosjan, a nawet Eskimosa, który zatrzymał się u mnie w drodze do Włoch. A za dwa dni przyjeżdża dziewczyna z Hiszpanii. Sama w ten sposób zwiedziłam już całą Europę. Najbardziej podobało mi się w Porto, ale to pewnie z powodu przewodnika, który pokazał mi chyba wszystko, co było do zwiedzenia - wspomina Ania.
Tomasz Zdunek