Ważna zmiana w ochronie zdrowia niewygodna dla polityków. "Nie daje szybkich efektów"

System opieki zdrowotnej potrzebuje nie tylko pieniędzy, ale także zmiany mentalności - pracowników i pacjentów. Racjonalne byłoby postawienie na profilaktykę, ale politycy mają z tym kłopot - zwłaszcza przed wyborami.

  • 60 proc. wydatków na ochronę zdrowia pochłaniają szpitale - to za dużo
  • Przeciętny Polak 45+ ma jedną chorobę przewlekłą, 55+ - już dwie
  • Nie stawiamy na profilaktykę, choć jest tańsza i bardziej skuteczna
  • System opieki zdrowotnej zmienia się, ale pacjent jeszcze tego nie odczuwa
  • Sytuację poprawiłaby też zmiana mentalności pacjentów

Bilans 4 lat pracy Ministerstwa Zdrowia

Koniec kadencji parlamentu to okazja by podsumować działania osób odpowiedzialnych za ochronę zdrowia. Co udało się przez 4 ostatnie lata, a co nie?

- Pamiętajmy, że mieliśmy covid i większa część aktywności Ministerstwa Zdrowia poświęcona była walce z pandemią, więc tak naprawdę patrzymy na niepełne 4 lata, gdyby nie covid można było zrobić więcej. W systemie ochrony zdrowia zmieniły się przede wszystkim wynagrodzenia, szczególnie jeżeli chodzi o personel. To oczywiście rzecz pozytywna dla lekarzy, pielęgniarek, przedstawicieli innych zawodów medycznych, ale jeszcze nie rozwiązuje do końca kwestii presji płacowej. Weszła też w końcu w życie ustawa o jakości - NFZ zacznie oceniać świadczeniodawców pod tym kątem i płacić za jakość, to powinno ją poprawić. Zadbano o kadry, znacznie zwiększono liczbę miejsc w uczelniach medycznych, otwarto też nowe. To oczywiście nie rozwiąże problemów natychmiast, ale w perspektywie 10 lat będziemy mieć dużo więcej lekarzy. Oczywiście trzeba jeszcze umieć ich zatrzymać w Polsce - mówi Interii Biznes Anna Rulkiewicz, prezes Grupy LUX MED. 

Reklama

Jak wskazuje nasza rozmówczyni, trudnym tematem pozostaje psychiatria. 

- Problem nie został rozwiązany, ale trzeba powiedzieć, że przez ostatnie pół roku ministerstwo szukało gdzie mogło środków na psychiatrię. Na razie niewiele to zmienia, na wizytę i tak czeka się nawet do 2025 roku. Trzeba więc czekać na efekty tego co zostało zrobione, rozwinąć ustawę o jakości, dbać o kształcenie kadr i liczyć na efekt podwyżek dla pracowników. Co się nie udało najlepiej wiedzą pacjenci - z ich perspektywy zmieniło się niewiele, poziom satysfakcji pacjentów pozostaje niski. Trzeba też poprawiać wycenę świadczeń medycznych, niektóre są nadal niskie, a także sposób zarządzania, bo szpitali z długami mamy wciąż bardzo dużo. Tu pozostaje wiele do zrobienia - mówi Interii Biznes Anna Rulkiewicz, prezes Grupy LUX MED.

Nie ma jak odpowiedzieć na ogromny popyt na usługi zdrowotne

Presja płacowa to rzecz jasna problem nie tylko publicznej ochrony zdrowia.

- To trudne, ta presja jest duża. Inflacja medyczna cały czas jest dwucyfrowa, były momenty, gdy dochodziła do 20 proc. Cenę przekłada się na pacjenta, ale przecież nie da się wszystkiego przełożyć, pacjent też ma próg wytrzymałości, firmy mają więc problem z utrzymaniem marży. Wciąż jest ogromny popyt na usługi medyczne, to jeszcze efekt covidu i rosnącej świadomości potrzeby dbania o własne zdrowie. Jest ogromny popyt i nie ma go jak zaspokoić, zasoby są absolutnie niewystarczające, brakuje lekarzy. Trzeba sięgać po technologię i specjalizację. Kiedy chcemy dobrać okulary nie idziemy już do lekarza okulisty, a do optometrysty, który odpowiedzi na takie potrzeby został nauczony - zauważa prezes Rulkiewicz.

Sama technologia nie jest rozwiązaniem

"Sięgać po technologię" - łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Technologia przecież kosztuje, a właśnie pieniędzy dotkliwie dziś firmom brakuje.

- Dlatego to nie jest rozwiązanie wszystkich problemów systemu ochrony zdrowia. To sposób ewolucyjny, te kroki trzeba stawiać, gorzej jak co kadencję zmienia nam się pomysł i niczego właściwie nie kończymy. Patrzę jednak na ten system już długo i mogę powiedzieć, że nic nie zostaje bez echa. Najważniejsze jest finansowanie i liczba personelu, który zostanie w Polsce. Potrzebne są stypendia, pomoc dla studentów, miejsca dla rezydentów, na to wszystko trzeba czasu, ale musimy konsekwentnie iść krok po kroku. Wszystkie partie polityczne mówią, że trzeba zmniejszyć kolejki i te rzeczy zostały rozpoczęte właśnie po to, by je powoli zmniejszać. Trzeba lepiej jeszcze włączyć do tego sektor prywatny - podkreśla szefowa Grupy Lux Med.

Ochrona zdrowia w programach wyborczych

Zmiany w systemie ochrony zdrowia są oczywiście w programach wszystkich ugrupowań politycznych, ale na bardzo ogólnym poziomie.

- Oczywiście czytam programy partii politycznych, są bardzo ogólne. Diabeł tkwi w szczegółach, ale do tego trzeba usiąść w tym ministerialnym fotelu i zobaczyć, co można, a czego nie można. Wszyscy mówią, że system ma być lepszy, wydajniejszy, że trzeba poprawić dostępność do niego, no to powiedzcie jak chcecie to zrobić. Wydaje się, ze przed wyborami tak do końca się tego nie dowiemy - ocenia nasza rozmówczyni.

Zmieńmy mentalność, także po stronie pacjentów

W ochronie zdrowia widzimy paradoksalną sytuację - pacjenci uciekali od kolejek w publicznej opiece zdrowotnej do pakietów medycznych fundowanych przez pracodawców, ale dziś kolejki tworzą się także w firmach prywatnych. Zarazem z badań wynika, że wiele wizyt lekarskich kończy się po prostu stwierdzeniem, że "wszystko jest w porządku".

- Trzeba dobrze zarządzać ruchem pacjentów, decydować, gdzie potrzeby są poważne, a co da się załatwić np. online. Niektóre sprawy są - powiedzmy szczerze - błahe i nigdy nie powinny trafić do gabinetu lekarskiego. Wciąż mamy to przyzwyczajenie, że gdy np. "dziecko boli z lewej strony", to szukamy kardiologa dziecięcego, których jest jak na lekarstwo, a wystarczyłby pediatra czy lekarz pierwszego kontaktu, który zobaczy co się dzieje i dopiero on powinien decydować, czy jest potrzeba pogłębionych badań, a nie od razu. Mniejsze problemy trzeba rozwiązywać poza gabinetem lekarskim, który jest bardzo drogi - mówi Anna Rulkiewicz. 

Prezes Grupy Lux Med zwraca uwagę, że trzeba bardziej efektywnie wykorzystywać różne zawody medyczne.

- Już dziś pielęgniarki wystawiają recepty, robią wiele rzeczy, których nie robiły dotąd, muszą się tego nauczyć, ale starsze pokolenie pielęgniarek wcale nie jest takie chętne do nauki i brania na siebie większej odpowiedzialności. Potrzebujemy innej mentalności, dlatego widzę szansę w zmianach pokoleniowych. Uważam, że jeżeli będziemy konsekwentni w tym, co robimy, to ten system będzie się zmieniał. Zasobów będzie zawsze za mało, a społeczeństwo się starzeje i na to nie jesteśmy przygotowani - wskazuje. 

Nasza rozmówczyni podkreśla, że przeciętny Polak w wieku 45 lat ma minimum jedną chorobę przewlekłą, a w wieku 55 lat już dwie. 

- Mamy schorowaną populację i sposobem na to nie jest medycyna naprawcza, a profilaktyka, która jest o wiele tańsza. Cały czas 60 proc. środków wydajemy na szpitale, to nie powinno mieć miejsca! Kolejność ma być jasna - lekarz pierwszego kontaktu, potem - ewentualnie - specjalista, a dopiero na końcu szpital. U nas to tak nie działa, w efekcie szpitale są przepełnione. Profilaktyka nie jest wygodna dla polityków - nie daje szybkich efektów, łatwiej pokazać, że "to zmieniam, tu podnoszę środki", tymczasem pacjenta, który nie trafił do szpitala dzięki rozsądnej profilaktyce, po prostu... nie widać. Inwestycja w profilaktykę musi polegać na wieloletniej zgodzie wielu kolejnych rządów, politycy muszą się odważyć inwestować w coś, czego efektów w ich kadencji nie będzie widać - tłumaczy Anna Rulkiewicz.

Ministerstwo Zdrowia bez polityki? U nas to niemożliwe

Może zatem minister zdrowia nie powinien być politykiem, a "zdrowotnym technokratą"?

- Ministerstwo Zdrowia to bardzo "polityczne miejsce". Proszę zobaczyć, co działo się w czasie covidu, na ile minister miał wpływ, a na ile premier czy rząd. Jako minister można coś próbować realizować, ale to jest bardzo trudne. Technokrata w fotelu ministra? Chyba nie u nas, nowy minister nawet gdy nie jest członkiem partii to do niej wchodzi, każdy rząd chce mieć stanowiska obsadzone swoimi ludźmi. Ważne za to by sięgali po ekspertów z doświadczeniem i dali im się wykazać, ale to raczej model z jakiegoś fajnego, małego kraju, gdzie inwestuje się w ludzi, którzy mają wiedzę np. Singapur - wskazuje prezes Grupy LUX MED. 

- Na tym naszym modelu polityki na pewno tracimy, ale takie jest życie, walczymy przynajmniej o to, żeby ci politycy mieli jak najwięcej w głowach - podsumowuje. 

Wojciech Szeląg

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »