Większość krajów UE zwiększyła import z Rosji pomimo sankcji

Europa, mimo dziewięciu pakietów sankcji, wciąż kupuje towary z Rosji. W 2022 r. tylko siedem państw UE zmniejszyło import z tego kraju. Nie ma wśród nich Polski - informuje hiszpański portal 20minutos.es powołując się na Eurostat. Z danych wynika, że Warszawa zwiększyła o jedną czwartą zakupy w Federacji Rosyjskiej. Rekord ma bić Słowenia, która w ciągu 10 miesięcy 2022 roku sprowadziła z kraju Władimira Putina prawie o 350 proc. więcej towarów niż rok wcześniej.

Eurostat informuje, że od stycznia do października 2022 roku ogólna wielkość importu z Rosji do krajów UE spadła z ponad 20 mln ton do 13 mln ton. Jak obliczył Bruegel - europejski think tank z siedzibą w Brukseli specjalizujący się w ekonomii - oznacza to zmniejszenie wartości zakupu towarów z 22 mld euro do 12,8 mld euro. 

Siedem krajów importuje mniej

Zgodnie z danymi Eurostatu, na które powołuje się hiszpański portal, między lutym a październikiem 2022 roku tylko siedem z 27 państw unijnych zmniejszyło import z Rosji. Są nimi: Finlandia, Litwa, Łotwa, Dania, Estonia, Szwecja i Irlandia. 

Reklama

Pozostałe kraje - jak twierdzi 20minutos - zwiększyły import z Federacji Rosyjskiej. Polska, pomimo poparcia dla Ukrainy i pomocy udzielonej tamtejszym uchodźcom, miała zwiększyć import o 24 procent - informuje 20minutos.es. Nieco więcej, o 31 proc. mieli go zwiększyć Czesi, a o 33 proc. - Niemcy.  

Wzrosty te nie są duże w porównaniu z innymi krajami UE. Na przykład Słowenią, gdzie import z Rosji miał wzrosnąć  w 2022 roku o 346 proc. W Luksemburgu wskaźnik wzrósł o 262 proc., a Austrii o 139 proc. O 100 proc. miał wzrosnąć import z Federacji Rosyjskiej do Włoch, o 84 proc. - do Francji, a o ponad połowę do Hiszpanii. Na liście krajów, które wyraźnie zwiększyły zakup towarów w Rosji są też Węgry i Grecja. 

"Pomimo zatwierdzenia dziewięciu pakietów sankcji, UE nadal finansuje machinę Putina" - komentuje portal.

Skutki sankcji mniej dotkliwe niż oczekiwano

UE dąży do poważnego ograniczenia więzi handlowych z Rosją po inwazji tego kraju na Ukrainę. Krzywa uzależnienia UE od Rosji idzie do dołu, ale nie w takim tempie jakiego oczekiwano. Eksperci argumentują, że nałożone przez Brukselę sankcje zostały opracowane na działanie w średnim i długim terminie. 

- Ich skutki wciąż są dalekie od zamierzonych - uzasadnia ekonomistka Maria Valdes. 

Valdes przypomniała, że uzgodnione przez kraje członkowskie ograniczenia dotyczą głównie sprzętu wojskowego, dronów, produktów chemicznych, półprzewodników i technologii. - Ale na przykład nie w wystarczającym stopniu energii - zauważa. 

Eksperci oczekują, że częściowe zablokowanie rosyjskiego węgla i ropy pozwoli na dalsze ograniczenie importu w 2023 roku. Sprawa wygląda gorzej w przypadku gaz. 

- Ten temat nawet nie jest poważnie omawiany przez państwa członkowskie - informuje Valdes.

Rosja stawia na nowe rynki

Według Banku Światowego sankcje będą odczuwalne przez Rosję z czasem, więc "należy uzbroić się w cierpliwość". Jednak prawdopodobnie nie będą tak dotkliwe, jak tego oczekiwano. Moskwa zastępuje kontakty z UE innymi partnerami handlowymi. Obwieściła już, że w 2023 roku chce wzmocnić relacje gospodarcze m.in. z Chinami, Indiami i Izraelem. 

Ewa Wysocka 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Rosja | import z Rosji | sankcje unijne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »