Wielki comeback Europy

Stary Kontynent przeżywa zaskakujący renesans jako obszar aktywności biznesowej. Po latach fascynacji Stanami Zjednoczonymi i Azją inwestorzy coraz łaskawszym okiem spoglądają na Europę.

Życie w dynamicznie rozwijającej się metropolii nie zawsze jest łatwe. Gdzieś tutaj w Tres Cantos, na przedmieściu Madrytu w odległości ponad 25 km autostradą od stolicy, musi się znajdować nowa hiszpańska siedziba firmy Software AG. Ale jak ją znaleźć?

Nowe budynki z cegły są do siebie bliźniaczo podobne, a czteropasmowe arterie z pasem zieleni pośrodku przecinają monotonny i uporządkowany kraj- obraz. Na domiar złego plan miasta nie uwzględnia jeszcze nowego osiedla. Zdesperowany taksówkarz szuka kogoś, kto wskazałby drogę do Ronda de la Luna 22. W końcu docieramy do celu - anonimowego budynku w niedawno wzniesionej podmiejskiej dzielnicy Madrytu.

Reklama

Dzięki podróży po rozrastającym się przedmieściu sześciomilionowej stolicy możemy wręcz fizycznie odczuć, jaka dynamika tkwi w Europie - tak bardzo krytykowanej za rzekomy zastój.

Przez długie lata wyobraźnię menedżerów i inwestorów pobudzały głównie Stany Zjednoczone i rozkwitające kraje Azji. Europę uznawano za obszar bez przyszłości gospodarczej. Ponoć była zbyt stara, podzielona, nieruchawa.

Tymczasem stara Europa przeżywa odrodzenie. Zanikają dysproporcje między Unią Europejską i USA, jeśli chodzi o wzrost gospodarczy, zatrudnienie i wydajność. Dynamikę widać zwłaszcza

w dużych miastach. Gospodarcze ożywienie Europy ma początek w tradycyjnych zachodnioeuropejskich metropoliach. Od Madrytu i Dublina na zachodzie po Wiedeń i Helsinki na wschodzie.


- Wyraźne są różnice w porównaniu z analogicznymi badaniami w minionych latach - podkreśla szef firmy Contor.

W dobie przemian demograficznych o dobrobycie regionów decyduje coraz bardziej deficytowy czynnik ludzki. Gdy w Europie społeczeństwo się starzeje i spada przyrost naturalny, tym większego znaczenia nabierają metropolie. Wiele regionów czeka bolesna degradacja, ale aglomeracje, którym uda się przyciągnąć pracowitych i zdolnych ludzi, mają przed sobą świetlaną przyszłość.

Wykształcona społeczność przyciąga kapitał i ludzi o równie wysokich kwalifikacjach. Dobrodziejstw tego zaczarowanego kręgu pomyślności doznaje Madryt. Do miasta ściągają imigranci i intelektualiści. W ostatnich latach liczba mieszkańców zwiększyła się

o milion. W stolicy mieszka już około 800 tys. imigrantów, głównie z Ameryki Łacińskiej. Co roku blisko 37 tys. absolwentów kończy 16 tutejszych wyższych uczelni, które są zorientowane głównie na nauki ścisłe. Prawie wszyscy absolwenci zostają na miejscu.

W Madrycie skupia się życie gospodarcze i polityczne kraju. Dlatego również zagraniczni inwestorzy przedkładają nad inne inwestycje w stolicy. Boeing ma tu swe jedyne zagraniczne centrum badawcze. Potęgi farmaceutyczne, jak GlaxoSmithKline czy Merck, współpracują z tutejszym Centrum Badań Onkologicznych (CNIO).

Siemens, Alcatel, IBM, British Telecom zatrudniają dobrze wykształconych specjalistów technicznych za stosunkowo niskie wynagrodzenie. Nawet inżynierowie zarabiają do 50 proc. mniej od niemieckich kolegów. Jednak wydajność pracy jest także znacząco niższa.

- Marnotrawimy dużo czasu na pogaduszki - przyznaje Jorge Vázquez, menedżer marketingu w firmie THQ, producenta gier wideo.

Wydajność pozostaje w tyle za szybkim wzrostem gospodarczym i specjaliści uważają za bardzo prawdopodobne spowolnienie wzrostu, który w ostatnich latach dodatkowo pobudzała doskonała koniunktura na rynku nieruchomości.

Jedno jest pewne - niezależnie od wahań koniunktury Madryt i Barcelona pozostaną bardzo atrakcyjnymi ośrodkami. Zagraniczni inwestorzy nie mogą ignorować ich ekonomicznej siły.

Madryt przyciąga także inwestorów, którzy chcą robić interesy na rozwijających się rynkach latynoskich. Alejandro Lafarga, szef Software AG w Hiszpanii, wspomina początkowe niepowodzenia tej niemieckiej firmy, gdy wchodziła na rynek Ameryki Południowej:

- Dopóki mieliśmy siedzibę w Miami, nie byliśmy w stanie podpisać żadnego kontraktu. Interesy dobrze idą dopiero od czasu przeprowadzki do Madrytu. Cóż, Amerykanie nie wszędzie są lubiani.

Stary Kontynent ma ważny atut

w epoce globalizacji. To akceptacja różnorodności kulturowej. Nauki, które skłóceni niegdyś Europejczycy wynieśli z historii, przydają im się w dobie globalizacji. Unia Europejska stała się dźwignią światowej gospodarki. Nigdzie wymiana zagraniczna nie jest większa niż w Unii. Na UE przypada dziś 18 proc. światowego handlu - dużo więcej niż na USA (12 proc.), Chiny (10 proc.) i Japonię (8 procent). I w przeciwieństwie do innych potęg handlowych, które albo notują gigantyczne nadwyżki (Chiny, Japonia), albo deficyty (USA)- obroty handlowe Unii są prawie wyrównane. To oznaka stabilności.

To także objaw siły. Wartość euro wobec dolara zwiększa się na światowym rynku i dlatego, że "jest ono bardziej atrakcyjne niż kiedykolwiek była niemiecka marka" - uznał zespół ekonomistów z European Economic Advisory Group. Koncerny europejskie z sukcesem przeprowadziły w ostatnich latach internacjonalizację i restrukturyzację. Teraz są równie dochodowe, jak ich amerykańskie odpowiedniki. Europa przyciąga inwestorów z całego świata. Firmy amerykańskie, międzynarodowe private equity i nowi gracze z krajów rozwijających się - wszyscy stoją w kolejce, by wejść na tutejszy rynek.

Europa - to globalizacja na małej przestrzeni. Pokazuje ona przyjazne oblicze w głównych metropoliach kontynentu. Na przykład w Luksemburgu. Małe rozmiarami Wielkie Księstwo jest sercem starej Europy. Tu w zgodzie i dobrobycie żyją i pracują ludzie z całego świata.

Jest wśród nich Maria Dominguez, która w hiszpańskiej Galicii studiowała technologię telekomunikacyjną i obecnie zajmuje się szukaniem dla SES Astra optymalnych lokalizacji dla satelitów radiowych. W kantynie, w której Maria podczas lunchu zagłębia się w rozmowie z przyjaciółką ze Szwecji, słychać strzępy rozmów po angielsku, niemiecku, włosku, francusku, portugalsku i arabsku.

- Słowo "cudzoziemiec" jest tu nieznane - mówi pani inżynier.

Władze Luksemburga już od lat przez zręczną politykę i życzliwość dla świata gospodarki starają się przyciągnąć nowe branże.

- Przedsiębiorstwa traktuję tak jak własnych klientów - zapewnia minister gospodarki Jeannot Krecké.

Ulgami w podatku VAT przyciągnął firmy internetowe, jak np. Amazon. W Luksemburgu osiadły ich europejskie centrale, ponieważ szybkie światłowody umożliwiają im łączność z serwerami we Frankfurcie, Londynie i Paryżu. Obecnie minister Krecké pracuje nad rozbudową zaplecza logistycznego.

Dzięki wysokiej wydajności pracy w maleńkim państwie rozwija się także tradycyjny przemysł. Arcelor Mittal - największy obecnie na świecie koncern hutniczy - produkuje tu rocznie 3 mln ton stali najwyższego gatunku. Goodyear zatrudnia 3 tys. ludzi przy produkcji opon, a poza tym otworzył centrum badawcze, w którym pracę znalazło tysiąc osób.

Internacjonalizacja, elastyczność, innowacje - Luksemburg dowodzi, jak duży potencjał tkwi w kulejącym niegdyś europejskim obszarze gospodarczym.

W pierwszej fazie globalizacji, gdy liczyła się tylko redukcja kosztów, wiele regionów Europy Zachodniej znalazło się w tarapatach. Obecnie, w drugiej fazie, dobiega końca fala przeprowadzek, spowodowanych niższymi kosztami działalności za granicą. Teraz inwestorzy biorą pod uwagę inne aspekty, np. jak bardzo kreatywny i innowacyjny jest region. Interesują ich zwłaszcza długoterminowe perspektywy rozwoju.

W tej pierwszej fazie globalizacji, po otwarciu granic państw, wielkimi wygranymi były kraje Europy Wschodniej. Nadal są bezkonkurencyjne, gdy chodzi o niskie koszty. Ale kraje te nie zdołały przekształcić się w centra wysoko zaawansowanej technologii.

Elementem hamującym okazuje się w szczególności czynnik demograficzny. Wielu dobrze wykształconych mieszkańców Europy Wschodniej emigruje na Zachód, zwłaszcza do Wielkiej Brytanii i Irlandii, które od razu po rozszerzeniu Unii otworzyły granice. Emigracja i bardzo mały przyrost naturalny spowodują, że kryzys demograficzny dotknie nowe kraje Unii w stopniu znacznie większym niż stare. Do roku 2050 - jak prognozuje Komisja Europejska - liczba obywateli państw Europy Wschodniej w wieku produkcyjnym zmaleje o 27,5 proc., czyli prawie o 2 proc. więcej niż wynika z prognozy dla zachodniej części kontynentu.

Tamtejsze regiony przemysłowe znajdują się między młotem a kowadłem. Z jednej strony - wysokoefektywny Zachód, a z drugiej - kraje Wschodu (Ukraina czy Chiny) o jeszcze tańszej robociźnie.

Europie Zachodniej zaś rozszerzenie Unii przynosi korzyści. Firmy mają możliwość korzystania w ramach wspólnego rynku i z ośrodków o najwyższej technologii, i z zasobów taniej pracy.

Korzysta z tego Wiedeń. Tradycyjnie dobre kontakty z Europą Wschodnią i Bałkanami wykorzystują obecnie firmy z całego świata, by właśnie tu prowadzić interesy ze Wschodem. Na przykład koncern Henkel wytwarza w jednej z dzielnic Wiednia rocznie 172 tys. ton proszku do prania, który dociera aż do Ukrainy. Nowoczesna fabryka w środku miasta służy także za wzorcownię dla nowych zakładów w całym regionie.

- Tylko te rozwiązania, które działają bez najmniejszego zarzutu, wprowadzamy w innych krajach - podkreśla Günter Thumser, szef centrali Henkla na Europę Wschodnią.

Wiedeń bramą na Wschód - tak austriacki rząd reklamuje stolicę. Poprzez atrakcyjne przepisy podatkowe władze zachęcają korporacje do inwestycji.

W naddunajskiej metropolii świat gospodarki, administracja i polityka sąsiadują ze sobą tak blisko, jak dwa torty na witrynie kawiarni hotelu Sacher.

To tu jada śniadania

Benita Ferrero-Waldner, austriacka komisarz Unii. I nie tylko ona. Wystarczy podejść, przedstawić się i zacząć rozmowę. W Wiedniu łatwo nawiązać kontakt. Ale sukces odniesie tylko ten, kto zna reguły i je stosuje. A są one niezmienne od czasów kongresu wiedeńskiego: podczas wieczornych przyjęć goście najpierw słuchają przemówień, rozkoszują się muzyką, oddają uciechom stołu. Do wymiany wizytówek i ewentualnych rozmów o biznesie dochodzi dopiero po kilku tańcach.

Archaiczne? No cóż, wielu biznesmenów miało okazję docenić, jak bardzo wiedeński styl pomaga w międzynarodowych interesach. Dlatego włoski Unicredit po przejęciu Bank Austria Creditanstalt zostawił mu nadzór nad operacjami biznesowymi w Europie Wschodniej.

Koncerny europejskie, po spektakularnych, choć niekoniecznie uwieńczonych sukcesem zakupach na całym świecie, odkryły, że to Unia stwarza dobre ramy do prowadzenia biznesu. 14 lat po otwarciu wewnętrznego rynku powstają koncerny o prawdziwie europejskim zasięgu. Nawet jeśli niekiedy narodowa niechęć udaremni przejęcie - jak w wypadku Eona i Endesa - na Starym Kontynencie dzieje się wiele nowego.

Oczywiście jest jeszcze sporo słabych punktów. Budżety większości krajów członkowskich są w najlepszym razie tylko częściowo uzdrowione. Unia przeznacza za mało środków na cele badawczo-rozwojowe. W wielu państwach reformy wymaga system oświaty. Lecz po latach zastoju okazuje się, że wiele problemów można rozwiązać.

- Kraje tworzące trzon Europy odnalazły swoje miejsce, lecz nie możemy spocząć na laurach - mówi Jürgen Weigand.

Jego zdaniem, wskazany jest pośpiech, gdyż procesy demograficzne dają takim krajom jak Niemcy jeszcze co najwyżej 10 lat na niezbędne zmiany.

Europa jest wielkim laboratorium, w którym testuje się dużo różnych strategii i nowych idei. To, co dobrze działa, znajdzie - można mieć taką nadzieję - zastosowanie w innych krajach.

W gospodarce Europa przechodzi ciągły cykl, na który składa się wzrost, kryzys, reformy i ponowny wzrost. Jens Kramer Mikkelsen doświadczył tego osobiście. Kiedy w 1989 r. został burmistrzem Kopenhagi, Dania i jej stolica były pogrążone w głębokim kryzysie. Państwo miało zatrważające długi, gospodarka tkwiła w zastoju, a wskaźnik bezrobocia w stolicy był dwucyfrowy.

Kopenhaga była chora.

- Postanowiliśmy zwalczać kryzys inwestycjami - wyjaśnia Mikkelsen.

Wydano dużo pieniędzy na oświatę, rozbudowę komunikacji podmiejskiej i lotniska, na kulturę.

- Inwestycje publiczne pociągnęły za sobą inwestycje prywatne - mówi Jens Kramer Mikklesen, który urząd burmistrza sprawował przez cztery kadencje, do roku 2004. - Miasto zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Ratowanie Kopenhagi stało się zadaniem narodowym. Największym projektem była budowa mostu w Oresund, który od siedmiu lat łączy stolicę Danii z Malmö na południu Szwecji. Powstała transgraniczna aglomeracja - licząca ponad 3 mln mieszkańców - jest atrakcyjnym ośrodkiem dla informatyków i biotechnologów, specjalistów logistyki oraz wzornictwa. Kopenhaga ma jeden z największych w Europie odsetek studentów. To nieskazitelnie czyste, przyjazne i bezpieczne miasto, w którym są wysokie podatki, ale też bardzo duże pensje.

- Ludzie o wyjątkowych kwalifikacjach nie są przecież tani - tłumaczy Kramer Mikkelsen.

W europejskim laboratorium model skandynawski już od pewnego czasu robi wrażenie, gdyż łączy pozornie nieprzezwyciężalne sprzeczności globalizacji. Otwarty rynek idzie w parze z poczuciem bezpieczeństwa, a rozbudowane państwo socjalne jest pełne dynamiki.

Kopenhaski ekonomista Jorn Thulstrup przyznaje, że ten model jest niezwykle skuteczny. Ale do zdynamizowania Europy, a zwłaszcza takich ociężałych państw jak Francja i Włochy - bardziej niż sukcesy Skandynawów - może się przyczynić uzdrowienie Niemiec.

- Niemcy i Skandynawia są obecnie lokomotywami Europy - uważa Thulstrup.

Niemiecka gospodarka jest najsilniejsza w krainie, której rodowici mieszkańcy nie mówią literacką niemczyzną. To Szwabia wokół Stuttgartu w Badenii-Wirtembergii.

Wielki trójkąt w północno-wschodniej części tego landu (wyznaczony na północy przez ujście Taube do Menu, na wschodzie przez Heidenheim, a na zachodzie przez Böblingen) jest drugim w Europie, po Paryżu, centrum technologii. Pracuje tu blisko 400 tys. doskonałych specjalistów. Rejestrują oni trzy razy więcej patentów niż wynosi średnia dla Unii. Pozytywne oceny dotyczą zresztą całego kraju. Według badań przeprowadzanych przez World Economic Forum, Niemcy mają lepsze perspektywy rozwoju niż inne państwa.

Przewaga szwabskiego regionu w technologii wynika z kilku czynników: protestanckiej etyki pracy, zmysłu do wynalazków w tej cierpiącej niegdyś skrajną biedę krainie, smykałki do interesów i zdrowo pojętego patriotyzmu lokalnego. Na bazie przywiązania do tzw. małej ojczyzny w Szwabii rodzi się sieć wzajemnych powiązań. Koncerny oraz średnie firmy ściśle współpracują z naukowcami i politykami. Ta współpraca już dawno wyszła ze stadium nieformalnych więzi. Są jasno sprecyzowane wskaźniki sukcesu i rygorystyczny kontroling. Zadaniem w połowie państwowej spółki usługowej MFG jest profesjonalne zarządzanie różnymi inicjatywami.

- Przed dziesięciu laty narodził się pomysł integracji menedżerów z dziedziny IT - Klaus-Dietrich Laidig wspomina początki Baden-Württemberg Connected.

- Teraz nasza sieć jest swoistą agendą ds. innowacji w całym landzie. Stowarzyszenie obejmuje ponad 400 firm, szkół wyższych i instytucji badawczych. Ma grono 4,4 tys. ekspertów.

Kluczowe miejsce w sieci zajmują jednostki badawcze Fraunhofer Institut, m.in. Instytut Techniki Produkcji i Automatyzacji, kierowany przez prof. Engelberta Westkämpera. Ten specjalista budowy maszyn stawia sobie za cel wzrost efektywności. Przeprowadził restrukturyzację w ponad 200 firmach. W efekcie długość cyklu produkcyjnego zmalała w nich o połowę, a zużycie rezerw - o 30 procent.

Jego następny projekt to "Stuttgarcki model przedsiębiorczości". Engelbert Westkämper marzy, by w przyszłości firmy mogły zależnie od potrzeb rynku przestawiać produkcję w ciągu ośmiu godzin bez przerywania pracy.

Coraz większa wydajność, coraz większa elastyczność - tak funkcjonuje kapitalizm rodem ze Szwabii. To najlepsze antidotum na bolączki globalizacji.

Eva Müller, Henrik Müller

Manager Magazin
Dowiedz się więcej na temat: Chiny | kontynent | europ | Niemcy | Europa | inwestorzy | stary | Madryt | wydajność | USA | firmy | Po latach | Wiedeń | interesy | koncerny | kryzys
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »