Włochy następną ofiarą kryzysu zadłużeniowego?

Premier Włoch Silvio Berlusconi poda się do dymisji po uchwaleniu ustawy o stabilizacji finansów przez parlament - poinformowano we wtorek po spotkaniu szefa rządu z prezydentem Giorgio Napolitano.

Wcześniejsze głosowanie tego dnia w Izbie Deputowanych pokazało, że koalicja rządowa utraciła w niej większość. W wydanym przez Pałac Prezydencki komunikacie podkreślono, że Berlusconi zapewnił Napolitano, że jest świadom konsekwencji głosowania. "Gdy uchwalona zostanie ustawa o stabilizacji finansów, premier złoży swój mandat" - głosi wydana nota.

Izba Deputowanych Włoch przyjęła we wtorek sprawozdanie z wykonania budżetu za 2010 r. To pierwsze zwycięstwo pogrążonej w kryzysie centroprawicowej koalicji premiera Silvio Berlusconiego, która straciła większość z powodu odejścia grupy polityków. Za przyjęciem było 308 deputowanych. Nikt nie był przeciwko. Jeden parlamentarzysta wstrzymał się od głosu. Jednak liczba głosów koalicji- 308 potwierdziła, że nie ma ona już większości w liczącej 630 parlamentarzystów izbie niższej.

Reklama

Deputowani dwóch ugrupowań opozycji - centrolewicowej Partii Demokratycznej i postchadeckiej Unii Centrum - nie wzięli udziału w głosowaniu, choć byli w sali obrad. Decyzję o niegłosowaniu przeciwko wytłumaczyli poczuciem odpowiedzialności za państwo.

Głosowanie uważano za kluczowe dla przyszłości rządu, ponieważ było ono ważnym sprawdzianem siły słabnącej koalicji tuż przed głosowaniem nad wotum zaufania dla rządu w związku z pakietem antykryzysowym i zapowiedzią złożenia przez opozycję wniosku o wotum nieufności.

Wcześniej premier Silvio Berlusconi zapowiedział, że po tym głosowaniu podejmie decyzję co do przyszłości swego rządu, a więc czy poda się do dymisji, czy też pozostanie na stanowisku.

OPINIA

Z powodu większych odsetek, jakie rząd Włoch musi płacić za swoje obligacje, koszty obsługi jego długu będą wyższe o dodatkowe 28 mld euro w ciągu najbliższych trzech lat. Takie wyliczenia zaprezentował londyński thinktank Open Europe.

Według niego, jeśli Rzym będzie musiał płacić tyle, co obecnie, za swoje obligacje, dodatkowe koszty obsługi długu pochłoną prawie połowę planowanych przez rząd Berlusconiego oszczędności. Jego gabinet chce zaoszczędzić do 2014 roku 60 mld euro.

Dziś oprocentowanie 10 - letnich obligacji Włoch osiągnął poziom 6,74 procent. Włoski dług, wynoszący 1,8 bln euro, potrzebuje stałego refinansowania, co w obecnej sytuacji powoduje wzrost kosztów jego obsługi. Dla porównania 10 letnie niemieckie obligacje są oprocentowane na poziomie 1,83 procent.

_ _ _ _ _

Do Włoch udadzą się unijni eksperci, by monitorować wprowadzane przez władze tego kraju oszczędności i realizację reform finansów publicznych. Komisarz do spraw gospodarczych i walutowych Olli Rehn poinformował, że misja rozpocznie się jutro. Włochy są potencjalną następną ofiarą kryzysu zadłużeniowego. Dlatego Bruksela zażądała od władz w Rzymie kolejnych cięć w wydatkach i szybkich reform, by zredukować dług publiczny. Premier Włoch Silvio Berlusconi przedstawił na niedawnym unijnym szczycie program oszczędnościowy. Unijni eksperci sprawdzą, czy władze w Rzymie wywiązują się z obietnic. "Sytuacja we Włoszech jest niepokojąca. Kraj ten musi przywrócić zaufanie i przeprowadzić niezbędne reformy" - podkreślił komisarz Olli Rehn.

Najważniejszą rzeczą jest teraz przywrócenie zaufania, że Włochy są w stanie zagwarantować rozwój gospodarczy i zapewnić stabilność finansów publicznych" - dodał unijny komisarz. Problemy Włoch potęgują się, bo w skuteczne i szybkie reformy nie wierzą rynki finansowe.

Tymczasem rośnie oprocentowanie włoskich obligacji, ich rentowność zbliża się do poziomu 7.procent. W takiej sytuacji były wcześniej Grecja, Portugalia i Irlandia które były zmuszone zwrócić się o międzynarodową pomoc finansową.

Niechętny Berlusconiemu dziennik "La Repubblica" twierdzi, że opuścił go już nawet najbliższy współpracownik, szef Urzędu Rady Ministrów Gianni Letta, wskazywany jako kandydat na szefa następnego rządu.

Finanse Włoch są poważniejszym problemem niż Grecja

Najnowszym sygnałem, że nie rozwiązano kryzysu w strefie euro, jest poniedziałkowy wzrost oprocentowania włoskich obligacji do najwyższego poziomu, od kiedy kraj ten przyjął euro. Włochy to większy problem niż Grecja - pisze "NYT", powołując się na ekspertów.

Starania europejskich przywódców o uspokojenie rynków na razie się nie powiodły. Miarą nieufności inwestorów jest to, że oprocentowanie włoskich papierów dłużnych wzrosło w poniedziałek do najwyższego poziomu, od kiedy kraj ten wszedł do unii walutowej - pisze nowojorski dziennik na swych stronach internetowych.

Mimo że Grecy osiągnęli w niedzielę porozumienie w sprawie utworzenia rządu koalicyjnego i tym samym uratowali widoki na wdrożenie planu pomocowego dla Aten, rynki nadal nie mają wiary w jego powodzenie. A raczej, że powstrzyma on kryzys przed "zainfekowaniem" Rzymu i Madrytu.

A "Włochy to większy problem" - powiedział "NYT" główny strateg firmy doradczej Janney Montgomery Scott, Mark D. Luschini, nazywając w tym kontekście zmiany polityczne w Grecji "nieco marginalnym widowiskiem".

Oprocentowanie 10-letnich włoskich obligacji podskoczyło po tym, gdy przywódcy strefy euro nie zdołali, po szczycie G20, przedstawić szczegółowego planu powstrzymania kryzysu przed rozprzestrzenianiem się na kolejne kraje. Inwestorzy będą więc nadal żądali wysokiego oprocentowania pożyczek dla Italii, która co miesiąc potrzebuje miliardowych zastrzyków pieniędzy, by utrzymać swą gospodarkę w ruchu.

Stratedzy finansowi cytowani przez agencję Reutera podkreślali w poniedziałek, że spekulacje na temat ewentualnej rezygnacji premiera Włoch Silvio Berlusconiego przysłaniają nawet fundamentalną ocenę tamtejszej gospodarki i przyczyniają się do dalszego wzrostu oprocentowania obligacji.

To bardzo niepokojący sygnał - podkreśla "NYT" i przypomina, że gdy oprocentowanie obligacji Grecji i Portugalii przekroczyło krytyczny poziom 7 proc., zaczęło rosnąć w zawrotnym tempie. Kraje te nie mogły już pożyczać pieniędzy na otwartym rynku. Analitycy obawiają się, że tak też będzie w wypadku Włoch i Rzym będzie musiał się zwrócić o kredyty do UE lub MFW.

Zdaniem "NYT" inwestorzy oczekują jaśniejszych odpowiedzi w sprawie tego jak Europa ma zamiar zapłacić za plany ratunkowe i budowanie ścian ogniowych, mających uchronić Włochy i Hiszpanię przed "zarazą" kryzysu. Na razie projekty grupy euro ich nie przekonują.

A jeśli "zaraza" ogarnie Włochy, będzie to już kryzys innego rzędu i zaszkodzi globalnej gospodarce - konkluduje "NYT".

PAP/IAR
Dowiedz się więcej na temat: Włochy | Napolitano | W.E. | 'Wtorek' | ofiary.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »