Włoski wykonawca hotelu Hyatt oskarża polskich podwykonawców

Na 50 mln zł włoska firma Cogei podsumowała swoje roszczenia wobec polskich podwykonawców budowy warszawskiego hotelu Hyatt. Ci ostatni nie pozostają dłużni i oskarżają Włochów o uchylanie się od regulowania należności. Sprawę rozstrzygnie sąd arbitrażowy.

Na 50 mln zł włoska firma Cogei podsumowała swoje roszczenia wobec polskich podwykonawców budowy warszawskiego hotelu Hyatt. Ci ostatni nie pozostają dłużni i oskarżają Włochów o uchylanie się od regulowania należności. Sprawę rozstrzygnie sąd arbitrażowy.

Już dawno żadna komercyjna budowa nie wzbudziła tak wielkich emocji, jak stołeczny hotel Hyatt. Generalny wykonawca - firma Cogei - oskarża polskich kooperantów o złą jakość pracy. Ci w proteście przeciw "włoskim naciągaczom" organizowali pod hotelem demonstracje i pikiety, w czasie których żądali dla siebie... pokoi hotelowych jako zadośćuczynienia za nie rozliczone roboty.

Negatywna inżynieria

Oficjalne otwarcie obiektu, należącego do firmy Cosmar Polska, zaplanowano na wrzesień. Oznacza to prawie roczne opóźnienie w stosunku do pierwotnych planów.

Reklama

- Tak naprawdę wynosi ono dziewięć miesięcy, gdyż obiekt został częściowo oddany do użytku już na początku marca. Dla nas oznacza to spore straty finansowe, np. 2,4 mln zł kar umownych, które zapłaciliśmy w związku z niewywiązaniem się z terminu oddania części biurowej hotelu. Do tego dochodzą kwoty tytułem utraty możliwości zarobku oraz odsetki bankowe. Łącznie Cosmar wyłożył na inwestycje około 44 mln zł (11 mln USD) więcej niż planował. Podwykonawcy będą musieli za to zapłacić - uważa Rigoberto Caramanica, prezes Cosmar Polska.

Bezpośrednimi stronami konfliktu są Cogei Polska, generalny wykonawca hotelu, i polscy podwykonawcy. Spór przybrał na sile na początku marca.

- Spółka Cosmar chciała wybudować luksusowy hotel jak najmniejszym kosztem, a przy okazji zaoszczędzić coś dla siebie. Włosi nie angażowali tu własnego kapitału, tylko pożyczki bankowe, budowę prowadzili amatorzy z Włoch, a koszty swoich działań przerzucali na barki polskich podwykonawców. Dlatego nie otrzymywaliśmy, pod byle pretekstem, należnej nam zapłaty. Stosowano różne sztuczki z kontraktem, aby to uzasadnić - wyjaśnia Jerzy Nadolski, prezes spółki Almides - jednego z najgłośniejszych uczestników sporu.

Strona włoska uważa, że kontrahenci nie rozumieli kontraktu, który zawarli.

- Dokument podpisany był zgodnie z międzynarodowymi standardami FIDIC, tzw. pomarańczową i żółtą książeczką. Ściśle egzekwowaliśmy jego przestrzeganie, w tym konieczność przedstawienia nam potwierdzenia zgodności sumy z faktury z kwotą ustaloną w kontrakcie. Nie płaciliśmy, jeśli nie było takiego dokumentu - uważa Rigoberto Caramanica.

Jego kontrahenci są innego zdania.

- Znam dokumenty i standardy FIDIC. Nie to było istotą konfliktu, tylko stosowana przez Cosmar "negatywna inżynieria finansowa", czyli wykorzystywanie każdego pretekstu, by oszczędzać pieniądze naszym kosztem - podkreśla Edward Szwarc, prezes warszawskiego Instalexportu.

Spór o mur

Konfliktom związanym z fakturami towarzyszą spory o jakość wykonania kontraktu.

- Cogei wybierając kontrahentów kierował się nie tylko oferowaną ceną, ale też referencjami firm. Proszę zwrócić uwagę, że współpracowało z nami ponad 150 spółek, a tylko z pięcioma prowadzimy spory - mówi Rigoberto Caramanica.

Wśród firm wymienianych przez niego jako te, które zawiodły, są Almides, ABB Instal, Instal-export, Instal Poznań oraz Tanake. Według prezesa Cosmaru, jakość prac wykonanych przez te firmy była tak niska, że Cogei musiał zrezygnować z ich usług i poszukać innych wykonawców.

- Zdaniem prezesa Cosmaru, firma Instalexport, która od prawie 20 lat buduje w zachodnich Niemczech, a w Polsce ma na koncie m.in. poznański hotel Ibis, na budowie Hyatta nagle straciła swoje umiejętności. To czysty absurd - denerwuje się Edward Szwarc.

Prezes Almidesa zauważa, że w przypadku jego firmy nie było żadnych poważnych reklamacji, a mimo to nie otrzymał części zapłaty. Także Instal Poznań jako przyczynę braku zapłaty za część prac podaje chęć obniżenia kosztów przez generalnego wykonawcę.

- ABB Instal wywiązał się z warunków umowy zawartej z Cogei. Natomiast firma ta prowadziła inwestycje nadużywając zapisów kontraktowych na niekorzyść podwykonawcy - mówi Beata Syczewska, dyrektor ds. informacji w ABB Polska.

Przed bitwą

Po obu stronach barykady trwa zbieranie dokumentów koniecznych dla prowadzenia spraw w sądzie arbitrażowym.

- Łącznie Cogei domaga się około 50 mln zł od swoich podwykonawców. Instalexport jest winien 26 mln zł, a sprawa trafiła do sądu arbitrażowego. Instal Poznań, który nie zwrócił się do arbitrażu, powinien zapłacić 22 mln zł, Tanake 2 mln zł, Almides około 1,5 mln zł. Trwają rozliczenia z firmą ABB Instal - informuje Rigoberto Caramanica.

Dodaje, że po rozstrzygnięciu spraw sądowych dotyczących Cogei, Cosmar wystąpi przeciwko spółce o wypłacenie kar umownych. Podwykonawcy także nie tracą czasu.

- Już dwa lata czekam na rozstrzygnięcie sprawy w sądzie arbitrażowym przy Krajowej Izbie Gospodarczej. Skarżę Cogei o utratę 22 mln zł oraz straty wynikłe z braku możliwości wprowadzenia Instalexportu na giełdę, choć Komisja Papierów Wartościowych i Giełd dopuściła nasze akcje do obrotu publicznego. Debiut na giełdzie to dla nas prestiżowa sprawa, ale nim zapadnie wyrok, nie możemy nawet o tym marzyć. Żaden inwestor nie kupi przecież "trupa w szafie". Odnoszę wrażenie, że Cogei chciałaby doprowadzić do upadku Instalexportu, ponieważ rozwiązałoby to kilka ważnych dla tej spółki spraw - mówi Edward Szwarc.

Według Rigoberta Caramaniki, Instalexport wystąpił o 17 mln zł tytułem strat poniesionych w związku z brakiem możliwości debiutu giełdowego.

- Złożyliśmy już wniosek do sądu arbitrażowego, ale brakuje nam 150 tys. zł tytułem koniecznej opłaty, aby rozpocząć proces. Chcemy udowodnić, że działania Cogei były zamierzone oraz wnioskować o wypłacenie nam 10 mln zł - zapowiada Krzysztof Banaszek, prezes Instal Poznań.

Życie na krawędzi

Polscy kontrahenci Cogei skarżą się na kiepską sytuację finansową.

- Aby nie zbankrutować, musieliśmy przeprowadzić ostrą restrukturyzację firmy. W jej ramach zwolniliśmy około 80 pracowników. Obecnie zatrudniamy już tylko 50 osób - wyjaśnia Jerzy Nadolski.

Zdaniem niektórych przedstawicieli branży, to nie tylko spory z Cogei wpłynęły na złą sytuację firm.

- Na rynku brakuje pracy dla przedsiębiorstw budowlanych. Wiele firm, aby zdobyć kontrakt, zaoferowało wykonanie prac po bardzo niskich cenach. Pojawienie się jakichkolwiek problemów z płatnościami, opóźnień lub koniecznych do usunięcia usterek, powodowało, że podwykonawcy pracowali poniżej kosztów własnych - wyjaśnia Włodzimierz Bogiel, dyrektor Warbudu.

Mimo trwających sporów włoski Cosmar nie rezygnuje z ekspansji w Polsce.

- Podtrzymuję deklarację długofalowego inwestowania w Polsce w hotele pięciogwiazdkowe. Trwają poszukiwania dogodnej lokalizacji na terenie Krakowa, aby rozwijać sieć Hyatta. Po zakończeniu tej inwestycji rozpoczniemy następne we Wrocławiu i w Poznaniu - zapowiada Rigoberto Caramanica.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: firma | wykonawca | 50+ | włoski | hotel | Sąd Arbitrażowy | Polskie | firmy | podwykonawca | podwykonawcy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »