Wojciech Szeląg: Ile za Mazurka Dąbrowskiego?

Stało się - Lionel Messi odchodzi z Barcelony. Dla piłkarskiego świata to trzęsienie ziemi, ale kataklizmy się zdarzają - tyle że nie bywają aż tak absurdalne, jak powody pożegnania Argentyńczyka.

Obie strony się przecież dogadały - klub powiedział ile chce i może dać, Messi - ile chce i może wziąć, ale... zawarte już porozumienie rozbiło się o przepisy hiszpańskiej ligi, które wysokość kontraktu uzależniają od  stanu finansów klubu. W efekcie nikt nie jest zadowolony, bo Messi wcale nie chciał odchodzić, nie chcieli też tego fani, ani sama Barca. Wszystkich pokonały przepisy. Jeśli ktoś kiedyś myślał że prawo jest po to by pomagać ludziom w życiu zamiast je utrudniać - ma kolejny dowód, że bywa dokładnie odwrotnie.

Reklama

   Przy okazji piłkarskich mistrzostw Europy przez media społecznościowe przetoczyła się dyskusja o tym że "piłkarze zarabiają za dużo" i że "wreszcie trzeba coś z tym zrobić". Co konkretnie - nie wiadomo. Zgoda, robi wrażenie argument że jakiś tam Ronaldo za swoją zabawę z piłką dostaje o wiele więcej pieniędzy niż naukowiec, który ratuje świat przed pandemią, a walka lekarza o życie pacjentów już na pierwszy rzut oka wydaje się ważniejsza od awansu jedenastu piłkarzy do kolejnej fazy tych czy innych rozgrywek. Pytanie jednak czy nie stawiamy w ten sposób problemu na głowie - a może to nie piłkarze zarabiają za dużo, a naukowcy i lekarze za mało? Zresztą przecież to my sami decydujemy o zarobkach jednych i drugich oglądając mecze i dokładając swoją "cegiełkę" do całej machiny reklamowo-sponsorskiej, a zarazem wyłaniając w wyborach rządy, które wysiłek naukowców i lekarzy mają za (niemal) nic.

Może więc zostawmy w spokoju cudze pieniądze zarabiane zgodnie z prawami rynku, a zajmijmy się sposobem wydawania tych, które pochodzą z naszych podatków. Piłkarze się nie popisali, za udział w mistrzostwach Europy nie dostaną więc ani grosza - za  awans do ćwierćfinału do podziału mogło być nawet 10 mln złotych - ale i tak dobrze wynagrodzono ich za sam awans na mistrzostwa. Jak policzył portal meczyki.pl, np. Grzegorz Krychowiak i Piotr Zieliński dostali po 750 tys. złotych (najwięcej, bo najczęściej grali). Dla porównania Anita Włodarczyk za sam wyjazd na igrzyska w Tokio nie dostała nic, a za złoty medal otrzyma 120 tys. zł. z Polskiego Komitetu Olimpijskiego oraz 80 tys. złotych z Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu. Prawie cztery razy mniej za zwycięstwo niż za sam występ! Zgoda, piłkarze dostają pieniądze z FIFA, a lekkoatleci z budżetu,  a jednak coś tu zgrzyta. Przynajmniej dla mnie. Nie tylko zresztą to.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Pierwszy złoty medal na igrzyskach w Tokio zdobyła sztafeta mieszana - wszystkie biegnące w niej osoby dostaną jednakowe nagrody finansowe i trudno sobie wyobrazić by mogło być inaczej. Trudno? Kobieca reprezentacja Polski w piłce nożnej nie awansowała na mistrzostwa - przedstawiciele PZPN nie ukrywają jednak, że gdyby się jej udało, premia dla dziewczyn i tak byłaby znacząco mniejsza niż dla mężczyzn. Powiecie, że zainteresowanie kobiecą piłką, wpływy z transmisji i reklam trudno porównać - to prawda, ale przecież emocje są te same, duma ze sportowców jednakowa i te same łzy wzruszenia, gdy grają Mazurka Dąbrowskiego i wciągają polską flagę na maszt. A zatem?

Wojciech Szeląg


Felietony Interia.pl Biznes
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »