Wojskowe zakupy Polski
Rosyjska inwazja na Ukrainę nie zaskoczyła na szczęście Wojska Polskiego. Od 2015 roku wzmacnia ono swój potencjał zakupami najnowocześniejszej broni i wyposażenia. Niemało najnowszych rodzajów broni, która znajduje się na wyposażeniu polskich oddziałów przechodzi właśnie z powodzeniem test bojowy w rękach ukraińskich żołnierzy przeciw rosyjskiemu agresorowi. Ale Wojsko Polskie będzie miało jeszcze więcej atutów, by odstraszyć potencjalnego napastnika.
Eksperci są zgodni, że na Ukrainie toczy się coś więcej niż brutalny konflikt między Rosją (korzystającą także z terytorium Białorusi) a Ukrainą - to też starcie dwóch różnych koncepcji wojskowych: post-sowieckiej i NATO-wskiej. W momencie, gdy piszę ten tekst rozwiązania "made in NATO" górują, co więcej armia Ukrainy wdraża je dopiero od 2014 roku. Tymczasem Polska w obrębie NATO (i jego "szkoły") funkcjonuje od ponad 20 lat. I zgodnie z nią robi wojskowe zakupy.
O tym nabytku było głośno na długo przed rosyjską inwazją na Ukrainę. Konflikt w Ukrainie wydatnie jednak przyspieszył realizację zakupów amerykańskich czołgów Abrams. Dziś już wiemy, że Polska od Amerykanów otrzyma do 2026 r. 250 czołgów M1A2 Abrams, co skokowo podniesie potencjał uderzeniowo-obronny naszej armii. Jak zaznaczał szef MON Mariusz Błaszczak po podpisaniu umowy: "Zadaniem tych czołgów i konsekwencją tego, że polskie władze wzmacniają Wojsko Polskie jest odstraszanie ewentualnego agresora. Wszyscy mamy świadomość tego, co dzieje się za naszą wschodnią granicą. Wzmacnianie Wojska Polskiego jest zadaniem, które konsekwentnie polskie władze realizują, żeby odstraszyć agresora". Podpisana w kwietniu umowa opiewa na kwotę 4 mld 740 mln dolarów, ale obejmuje też pakiet logistyczny oraz szkoleniowy (w tym - symulatory). Z kolei wojskowe zakłady remontowe otrzymają warunki do zabezpieczenia eksploatacji tych maszyn: "Czołgi Abrams są najnowocześniejszymi czołgami na świecie, tak jak F-35 są najnowocześniejszymi samolotami na świecie. A więc zamawiamy, kupujemy sprzęt, który jest najlepszy" - wskazywał szef polskiego MON.
Grupa Polsat Plus i Fundacja Polsat razem dla dzieci z Ukrainy
Mateusz Zielonka, dziennikarz Defence24 i ekspert ds. wojskowości mówi "Gazecie Bankowej": "Abrams oprócz wysokiej odporności balistycznej i przeciwminowej charakteryzuje się przede wszystkim niezwykle wysoką przeżywalnością załogi. Zawdzięcza to wielu unikatowym rozwiązaniom takim jak całkowite wyizolowanie amunicji od przedziału załogi czy zastosowaniu w magazynie amunicji tzw. miękkiego ogniwa. Dzięki temu ostatniemu cała energia potencjalnego wybuchu zgromadzonej amunicji w wyniku jej trafienia jest kierowana na zewnątrz pojazdu, a nie do jego wnętrza. Ponadto wiele fotografii czy nagrań prezentujących zniszczone Abramsy to tak naprawdę uszkodzone czołgi lub takie, które zostały porzucone i spalone." Jak dodaje Zielonka: "M1A2SEPv3 Abrams mają trafić do batalionów czołgów 18. Dywizji Zmechanizowanej. Oznacza to, że trafią one do wschodniej Polski - w okolice Warszawy i Lublina, co będzie znaczącym wzmocnieniem potencjału bojowego polskiej armii na wschodniej flance NATO. Niewątpliwą wartością dodaną tego faktu jest to, że czołgi te będą znajdowały się w bezpośrednim sąsiedztwie potencjalnego teatru działań i będą mogły na wypadek zagrożenia stosunkowo szybko tam skierowane". Ekspert zaznacza też, że fakt, iż Polska otrzyma Abramsy w najnowszej wersji stanowi dla potencjalnego przeciwnika nie lada orzech do zgryzienia - nowe Abramsy są bowiem wyjątkowo odporne na współczesne środki przeciwpancerne. "Dodatkowo polskie Abramsy będą w pełni kompatybilne ze swoimi odpowiednikami używanymi przez amerykańskie brygady pancerne stacjonujące w Polsce" - podkreśla ekspert Defence24.
A co z nabytymi z Niemiec czołgami typu Leopard? Niektórzy krytycy polskich zakupów w USA wskazują, iż ruch w którym Polska będzie miała dwa czołgi "podstawowe" - Leoparda i Abramsa, jest błędny. Kategorycznie nie zgadza się z tym dr Piotr Napierała z WSHiU Poznań, który wskazuje, iż z podobnego rozwiązania, dwóch działających równolegle systemów, korzysta skutecznie np. Tajwan, zaś Polska, zdaniem eksperta, zapewnia sobie wyjątkową ważną elastyczność w sytuacji konfliktu zbrojnego. Trzeba liczyć się w takiej sytuacji z tym, iż z jakichś przyczyn nasz kraj nie otrzyma wsparcia technicznego i części zamiennych od partnera niemieckiego, co skutecznie sparaliżowałoby nasze Leopardy. Mając alternatywę w postaci Abramsów nasz kraj nawet w takiej sytuacji będzie mógł prowadzić skuteczną obronę.
Drony rodem z Turcji doczekały się na Ukrainie (gdzie zresztą jest jedna z fabryk produkujących te maszyny w wersji bojowej) własnych hymnów pochwalnych. I nie bez przyczyny. Bezzałogowe systemy powietrzne Bayraktar TB2 wejdą na wyposażenie Wojska Polskiego już jesienią tego roku. Jest się z czego cieszyć, bowiem ta turecka technologia jest eksportowym hitem i narzędziem docenianym przez wojskowych w wielu krajach. Wiceminister obrony narodowej Wojciech Skurkiewicz mówił o tej broni: "Rozpoczynając negocjacje ze stroną turecką odnośnie bezzałogowych systemów powietrznych Bayraktar, mieliśmy świadomość tego, że to broń naprawdę sprawdzona na polu walki. Ona naprawdę, według naszych informacji, rewelacyjnie się spisywała. Stąd też decyzja". O skuteczności Bayraktarów sam pisałem na łamach "Gazety Bankowej" już w 2020 roku, wskazując na skuteczne wykorzystanie tych bezzałogowców w walce oddziałów Azerbejdżanu z wojskami Górskiego Karabachu (czyli, de facto, wspieraną przez Rosję armię Armenii). Azerowie otrzymawszy Bayraktary dziesiątkowali wtedy pancerne kolumny i konwoje. Aż dziw, że Rosja nie doceniła siły tego uzbrojenia. Błąd ten zemścił się w 2022 roku na Ukrainie - wysyłane przez Ukraińców bayraktary są tam postrachem rosyjskich oddziałów pancernych i zmechanizowanych, zadając im dotkliwe straty.
Czytaj również: Legendarne drony Bayraktar TB2 chce kupić cały świat. Następcy jeszcze w tym roku?
Ogromnym wzmocnieniem potencjału obronnego polskiego nieba będą supernowoczesne amerykańskie samoloty wielozadaniowe, Lockheed Martin F-35. F-35 to obecnie najnowocześniejsza technologia lotnicza na świecie. Mają wejść do służby w 2026 roku, choć szef MON wskazywał, iż toczone są rozmowy by ten moment przyspieszyć. Decyzja Polski o zakupie amerykańskich maszyn wpisuje się w pewien "japoński" model tworzenia sił zbrojnych: nowoczesnej armii wypełnionej zaawansowanym sprzętem. F-35 jest nie tylko myśliwcem wyprzedzającym w osiągach praktycznie wszystko co obecnie "lata" w globalnych siłach zbrojnych, ale też będzie swoistym centrum kontroli pola walki, mogącym też realizować zadania zwiadowcze czy w dziedzinie komunikacji.
Tym samym samoloty F-35 będą pełniły rolę, którą można porównać do centralnego elementu układanki polskiej obronności, mają bowiem funkcjonować w obrębie szerszego projektu modernizacji, obejmującego też otrzymanie przez Polskę nowoczesnego systemu rakiet przeciwlotniczych Patriot, jak również systemu artyleryjskiego HIMARS, wreszcie wzmocnienie Marynarki Wojennej nowoczesnymi, wielozadaniowymi fregatami Miecznik.
Czytaj również: F-35 będą naśladowały zachowanie chińskich maszyn
Konflikt na Ukrainie pokazuje też zmiany jakie następują na współczesnym polu walki, zwłaszcza na ogromne znaczenie jakie nieustannie lekka broń przeciwpancerna i przeciwlotnicza. Stąd nie tylko zakup sprawdzonego NATO-wskiego systemu pocisków Javelin, ale i wdrażanie naszych własnych przeciwlotniczych pocisków Piorun. Nasze Pioruny tak dobrze sprawdzają się w walkach na Ukrainie jako środek do zwalczania rosyjskich samolotów i śmigłowców, że na zakup tej polskiej broni zdecydowała się największa armia świata, czyli US Army uznając, że to godny następca legendarnych stingerów.
Zaprojektowany i produkowany w Radomiu krabinek Grot wypiera poradzieckie rozwiązania. Co warte podkreślenia, karabinek cały czas jest też testowany w ramach kolejnych szkoleń WOT. Żołnierze tych formacji dysponują Grotami i używają, dzięki czemu w mądry sposób mamy połączenie testów broni i szkolenia żołnierzy.
Inną kwestią często pomijaną gdy rozmawiamy o programach modernizacyjnych jest kwestia elementów uzbrojenia i części zamiennych. W przypadku tych ostatnich warto przypomnieć informację z listopada ubiegłego roku. PZL Mielec, który od 2022 roku ma wytwarzać podzespoły do nowo produkowanych myśliwców F-16. To oznacza, że Polska będzie miała możliwość remontu własnych maszyn, nie będąc uzależnioną od długich łańcuchów dostaw z USA lub licencjonowanych fabryk. Warto by ten element rozszerzyć na przykład na podzespoły i części zamienne do wspomnianych już Abramsów.
Elementem rozwoju naszej armii może być też działanie poza-militarne i poza-technologiczne, czyli postulowane od dłuższego czasu wyłączenie wydatków na siły zbrojne spoza konstytucyjnego limitu zadłużenia. Takie wydatki miałyby wspomóc przede wszystkim nasze możliwości w dziedzinie nabywania lub produkcji rakiet, tych bowiem Polska potrzebuje stosunkowo dużo.
Stara zasada wojskowości głosi, iż nie ma tak wielkich poświęceń jakie można ponieść by uniknąć w przyszłości... jeszcze większych poświęceń. Dziś "głosem Polski" w sprawie zagrożenia agresywną polityką Rosji mówi cała Europa, o niezawodnej solidarności sojuszniczej w obliczu agresywnych kroków Kremla zapewniają Stany Zjednoczone. Zbrojąc się pokazujemy, że za diagnozami i słowami idą czyny (i pieniądze). Modernizacja naszego wojska to wielki koszt - ale musimy go ponieść, by potem uniknąć kosztów o wiele większych.
Arkady Saulski
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Zobacz również: