Wszyscy dorabiają po godzinach?

Pracownicy Ministerstwa Finansów dorabiają po godzinach (często również w godzinach pracy) m.in. w spółkach Skarbu Państwa - najczęściej zasiadając w radach nadzorczych tych spółek.

Tymczasem opóźnienia legislacyjne we wprowadzaniu unijnych dyrektyw (głównie w sprawie usług płatniczych) naraża Polskę na liczoną w milionach euro karę. Opóźnienia, które - trzeba to podkreślić - wynikają z... zapracowania ministerialnych urzędników. Sprawa pewnie byłaby starannie przez ministerstwo skrywana, gdyby nie pewna interpelacja poselska. Interpelacja, która zdenerwowała nie tylko pracowników ministra, ale również premiera rządu i Julię Piterę, niosącą przed rządem i Platformą Obywatelską sztandar z zapewnieniem, że korupcji i kumoterstwa w tym rządzie nie będzie.

Reklama

Tajemnicza dyrektywa

"Z analizy bazy danych osób zasiadających w radach nadzorczych oraz z informacji od byłej pracownicy departamentu wynika, iż znaczna liczba urzędników zatrudnionych w Departamencie Rozwoju Rynku Finansowego w MF zasiada w radach nadzorczych oraz prowadzi dodatkowo komercyjną działalność szkoleniową i edukacyjną w godzinach urzędowania oraz kosztem braku czasu prowadzenia prac legislacyjnych w zakresie sektora bankowego oraz ubezpieczeniowego" - to fragment dokumentu, który wywołał trzęsienie ziemi w Ministerstwie Finansów. Echa tej interpelacji słychać w ministerstwie do dzisiaj, bo próba jakichkolwiek pytań w tej sprawie kończy się odesłaniem pracowników biura prasowego (rzecznik jest na urlopie) do przygotowanej przez Julię Piterę i Donalda Tuska odpowiedzi na interpelację. Odpowiedzi nie do końca pewnej, z nazwiskami urzędników zastąpionymi inicjałami. I z zapewnieniem, że wszystko jest w porządku. Żadnej korespondencji z mediami w tej sprawie minister nie przewiduje.

Trzeba posiłkować się odpowiedzią wysłaną do posła Zbigniewa Kozaka z Prawa i Sprawiedliwości oraz poświęcić czas na przejrzenie dokumentów spółek i fundacji wyliczonych przez posła i minister Julię Piterę. Ale zacznijmy od początku. Kiedy w listopadzie 2009 roku Komisja Europejska zdecydowała się wprowadzić dyrektywę PSD, w sprawie usług płatniczych, państwa członkowskie UE miały rok na to, żeby przygotować do jej funkcjonowania swoje systemy prawne. Sama dyrektywa miała ułatwić alternatywnym dostawcom, takim jak operatorzy sieci telefonii komórkowej czy instytucjom płatniczym, kreowanie nowych środków płatniczych obok tradycyjnych instrumentów oferowanych przez banki i firmy obsługujące systemy kart płatniczych.

Docelowo ma to torować drogę ku wydajniejszej gospodarce bezgotówkowej. Rzeczywiście - w większości krajów Unii tzw. płatności mobilne stały się chlebem powszednim. W Polsce nie. A to dlatego, że zabrakło nam odpowiedniego prawa.

Czemu w takim razie jako jeden z nielicznych krajów we wspólnocie nie zdążyliśmy ze zmianą prawa? Odpowiedź premiera Tuska i minister Pitery jest dość mglista. "Dyrektywa PSD jest dyrektywą pełnej harmonizacji, przewiduje jednak 26 opcji narodowych, co do których skorzystanie przez ustawodawcę oraz sposób ich ewentualnej implementacji wzbudzało i wzbudza wiele rozbieżności, zarówno wśród usługodawców rynku usług płatniczych, jak i pozostałych, przyszłych adresatów ustawy" - informuje dokument.

- "Prace w zakresie wdrożenia do krajowego porządku prawnego dyrektywy PSD zainicjowane zostały bardzo szerokimi wstępnymi konsultacjami projektowanych rozwiązań implementujących dyrektywę, które rozpoczęły się jeszcze przed datą jej opublikowania. (...) Przeprowadzenie konsultacji było utrudnione z uwagi na fakt, iż przedmiotowej regulacji będzie w przypadku Polski podlegał wyjątkowo szeroki zakres instytucji, zarówno w odniesieniu do rodzajów podmiotów, jak i ich liczby. Zgodnie z danymi przedstawionymi przez Narodowy Bank Polski na koniec 2009 roku liczba instytucji i ich oddziałów podlegających przedmiotowemu projektowi ustawy wynosiła 22 524, co stawia Polskę pod względem liczby tych podmiotów na pierwszym miejscu wśród pozostałych państw członkowskich Unii Europejskiej". Dalej z kilkustronicowej odpowiedzi można się dowiedzieć, że implementacja PSD nie jest standardowym zadaniem implementacyjnym, że wypowiadały się w tej sprawie NBP, KNF i UOKiK, oraz że do ministerstwa wpłynęły "dwa wnioski lobbingowe, które wymagały ponownego przeprowadzenia analizy zagadnienia jednej z opcji PSD". Projektowane przepisy mają wejść w życie w pierwszej połowie tego roku, zaś Komisja Europejska jest na bieżąco informowana "o stanie zaawansowania prac nad implementacją (...) zarówno drogą korespondencyjną, jak podczas roboczych spotkań (...)". Ale jedną skargę na Polskę Komisja Europejska w tej sprawie już złożyła - 16 listopada 2010 roku. Skończyło się na odpowiedzi do prezesa i sędziów Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, co wcale nie oznacza, że minie nas kara. Ani tym bardziej, że rząd zdąży z wprowadzeniem dyrektywy do końca I kwartału.

Zapracowany (jak) urzędnik

Może opóźnienia rzeczywiście wynikają z nadmiaru zajęć dodatkowych pracowników Ministerstwa Finansów? Chodzi o prace w radach nadzorczych spółek z udziałem Skarbu Państwa, w Fundacji na rzecz Kredytu Hipotecznego oraz w bankowej izbie gospodarczej Związku Banków Polskich. "Czy (...) dodatkowa działalność zarobkowa pracowników Departamentu Rozwoju Rynku Finansowego MF nie powinna być monitorowana przez CBA oraz ABW?" - na to pytanie biuro prasowe ministerstwa nie chciało nam odpowiedzieć.

- To pytanie do minister Pitery - kategorycznie odpowiadają pracownicy biura. - Zresztą odpowiedź na to pytanie poseł Kozak otrzymał. Czytamy w niej: "Każdy pracownik Ministerstwa Finansów chcący podjąć dodatkową działalność zarobkową musi uzyskać zgodę dyrektora generalnego Ministerstwa Finansów. Z informacji przekazanych przez ministra finansów wynika, iż w 2010 roku trzech pracowników Departamentu Rozwoju Rynku Finansowego otrzymało taką zgodę".

Którzy to pracownicy? Tego już nie wiem. Nazwiska zna Zbigniew Kozak, ale czeka na oficjalną informację od rządu, której wciąż nie ma. - Czekam na załącznik z nazwiskami - mówi i dodaje: - Jestem pewny swoich informacji. Gdybym ich nie miał, to bym o te nazwiska nie pytał. Prostsze jest ustalenie, którzy pracownicy ministra dorabiają w spółkach Skarbu Państwa. I za ile zasiadają w radach nadzorczych tych spółek. Choć i tu minister Julia Pitera woli raczej nie operować nazwiskami, ograniczając się do inicjałów (Zbigniew Kozak: "Inicjały podaje się w przypadku osób podejrzanych i przestępców").

Nie padają również kwoty.

Choć ustalenie co który urzędnik robi - nie jest znowu takie trudne. W Radzie Bankowego Funduszu Gwa-rancyjnego zasiada Piotr Piłat, dyrektor Departamentu Rozwoju Rynku Finansowego, dostając za to 3605,74 zł miesięcznie. W Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych wiceprzewodniczącą Rady Nadzorczej została Katarzyna Przewalska, zastępca dyrektora Departamentu Rozwoju Rynku Finansowego. Oprócz niej znalazł się tam Jacek Zieliński, naczelnik Wydziału Ubezpieczeń Obowiązkowych i Systemu Emerytalnego w Departamencie Rozwoju Rynku Finansowego - oboje otrzymują wynagrodzenie w kwocie 3605,74 zł. Miejsce w Radzie Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego otrzymał Piotr Michał Litwiniuk, radca ministra w Wydziale Ubezpieczeń Obowiązkowych i Systemu Emerytalnego Departamentu Rozwoju Rynku Finansowego. Otrzymuje za to 4326,8 zł. Po 3,5 tys. zł dostają Sebastian Skuza, zastępca dyrektora Departamentu Rozwoju Rynku Finansowego i wiceprzewodniczący Rady Nadzorczej Banku Gospodarstwa Krajowego, oraz szeregowy członek RN BGK Halina Wesołowska, naczelnik Wydziału Systemu Bankowego w Departamencie Rozwoju Rynku Finansowego. Sebastian Skuza pojawia się zresztą w jeszcze jednej radzie (i z takim samym wynagrodzeniem) - tym razem chodzi o Radę Nadzorczą Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie.

Nieco ponad 2100 zł otrzymuje Krzysztof Kopera, naczelnik Wydziału Rynku Kapitałowego w Departamencie Rozwoju Rynku Finansowego jako członek Rady Nadzorczej Krajowego Funduszu Kapitałowego. Za 4 tys. zł w RN KDPW zasiada Piotr Koziński z Departamentu Rozwoju Rynku Finansowego, zaś za 1000 zł urzęduje w RN Funduszu Rozwoju i Promocji Województwa Wielkopolskiego Teresa Olszówka, radca ministra w Wydziale Sektora Bankowego w Departamencie Rozwoju Rynku Finansowego. Olszówka jest zresztą członkiem kolejnej rady - tym razem chodzi o spółkę Centrum Bankowo-Finansowego "Nowy Świat" SA, w której dostaje 3,6 tys. zł.

Wyjazdów nie ma, ale...

Co w takim razie z wyjazdami zagranicznymi pracowników Ministerstwa Finansów? Szczególnie tych, na których pojawiają się również przedstawiciele bankowo-lobbingowych izb gospodarczych. Tych kontaktów rząd nie potwierdza - co dziwi, szczególnie że na większości rzeczywiście pojawiają się pracownicy Związku Banków Polskich. A skoro wyjazdy mają być zagraniczne, trudno wykluczyć wzajemny kontakt tych kilku przedstawicieli z Polski.

Z pewnością pracownicy ZBP przyznają się do tych kontaktów. W kuluarowych rozmowach. - Same wyjazdy oczywiście się odbywają - niechętnie przyznaje rząd. "Specyfika pracy, konieczność poznawania problemów rynku finansowego oraz konieczność podnoszenia kwalifikacji często odbywają się drogą uczestnictwa w konferencjach/sympozjach.

Wystąpienia przedstawicieli Ministerstwa Finansów służą przekazywaniu wiedzy w zakresie projektów regulacyjnych zarówno na poziomie UE, jak i w kraju. Często jest to wiedza specyficzna, w posiadaniu wyłącznie ekspertów-pracowników departamentu, którzy uczestniczą w pracach grup roboczych Rady i Komisji Europejskiej" - informuje Julia Pitera. I wyjaśnia, że "elementem kształcenia zawodowego jest uczestnictwo pracowników w specjalistycznych konferencjach (...). Instytucje organizujące konferencje specjalistyczne zapraszają zarówno przedstawicieli administracji rządowej, organów nadzoru, banków centralnych, jak i przedstawicieli sektora finansowego z krajów członkowskich UE. Na tego typu wydarzenia bywają zapraszani pracownicy departamentu w charakterze uczestników lub prelegentów. O ile przedstawiciele departamentu występują w charakterze prelegentów za wynagrodzeniem, przepisy prawa zobowiązują ich do uzyskania zgody dyrektora generalnego Ministerstwa Finansów oraz przeprowadzenia (wykonania tych zajęć) poza godzinami pracy". Tajemnicą owiana jest Fundacja na rzecz Kredytu Hipotecznego, w której pracownicy ministerstwa odpowiedzialni za implementację dyrektywy również dorabiają. FKH jest fundacją Skarbu Państwa, której fundatorem jest minister finansów. Zgodnie ze statutem fundacji w skład rady programowej fundacji od początku ustanowienia fundacji wchodzą przedstawiciele Ministerstwa Finansów, ministra sprawiedliwości i Narodowego Banku Polskiego powoływani przez fundatora za zgodą tych instytucji.

Kim są ci przedstawiciele?

Fundacja składu rady nie podaje - na swoich stronach www całkiem je utajniła. Ustaliliśmy, że w tym konkretnym przypadku chodzi o Piotra Piłata, dyrektora Departamentu Rozwoju Rynku Finansowego, tego samego, który zasiada w RN Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Jednak, jak deklaruje minister Pitera, "prace przedstawicieli Ministerstwa Finansów w radzie programowej fundacji i wszystkich członków rady są nieodpłatne, zaś zgodę dyrektora generalnego Ministerstwa Finansów na współpracę z Fundacją na rzecz Kredytu Hipotecznego w ubiegłych latach uzyskiwały pani H. W. i pani A. W.".

Problem (nie)kompetencji?

W interpelacji Zbigniewa Kozaka pojawia się jeszcze jeden poważny zarzut. Chodzi o niekompetencję pracowników Departamentu Rozwoju Rynku Finansowego, którzy dorabiają na prawo i lewo, nie mogąc sobie poradzić z implementacją prostej dyrektywy. Z odpowiedzi przygotowanej przez ministra finansów, a upublicznionej przez Julię Piterę dowiadujemy się, że "w Departamencie Rozwoju Rynku Finansowego wg stanu na dzień 17 stycznia 2011 roku zatrudnione są 52 osoby (z czego 2 przebywają na urlopach bezpłatnych). Wśród pracowników: 18 osób ma staż pracy dłuższy niż 5 lat (w tym 12 osób ma staż pracy dłuższy niż 10 lat), 18 osób ma staż pracy z przedziału 1 rok-5 lat, 16 osób ma staż pracy krótszy niż 1 rok. 12 osób ma doświadczenie w instytucjach sektora finansowego". W jakich instytucjach i o jakie doświadczenie chodzi - już nie wiadomo. Choć może to mieć ogromne znaczenie, szczególnie że Zbigniew Kozak pyta o konkrety: "kierownictwo Departamentu Rozwoju Rynku Finansowego w MF zwalnia osoby z dużym doświadczeniem zawodowym z sektora ubezpieczeniowego i zatrudnia w ich miejsce krewnych swoich znajomych, bez jakiegokolwiek doświadczenia zawodowego". - Odpowiedź na interpelację otrzymałem - mówi w rozmowie z "Gazetą Bankową". - Nie otrzymałem jednak załączników z nazwiskami.

To po pierwsze. Po drugie informacja o powodach opóźnień legislacyjnych jest zawiła i nie wyjaśnia niczego. Będę całość analizował z doradcami, ale najprawdopodobniej moja interpelacja skończy się kolejną. Nie otrzymałem wystarczającego wyjaśnienia. A sprawa jest zbyt poważna, tym bardziej, że Polsce grożą wysokie kary, zaś urzędnicy wydają się zajmować wszystkim, tylko nie pracą legislacyjną.

Paweł Pietkun

Gazeta Bankowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »