Wybory we Francji to dopiero początek. Przed nowym rządem seria gospodarczych wyzwań
Francja oddaliła od siebie wizję rządów ugrupowania Marine Le Pen, jednak to, jak dokładnie będzie wyglądać przyszła większość, wciąż nie jest jasne. W nowej kadencji parlamentu druga gospodarka strefy euro będzie się musiała zmierzyć z wyzwaniami gospodarczymi, przede wszystkim z niezadowalającym stanem finansów publicznych. Na przykład deficytem, który w 2023 r. był wyższy od oczekiwanego i osiągnął 5,5 proc, czy długiem publicznym, który do końca roku ma wynieść 111 proc. PKB.
W 2023 r. deficyt Francji był o 0,6 pkt proc. wyższy niż prognozował rząd - wyniósł 5,5 proc. PKB. Aby ratować sytuację, postanowiono oszczędzać - 10 miliardów euro w tym roku i 20 miliardów euro w 2025 roku. Rząd zrezygnował też z zamrożenia cen gazu i dopłat za energię elektryczną. Zakłada, że dzięki cięciom w grudniu poziom deficytu spadnie do 5,1 proc. a w 2027 r. wyniesie 3 proc.
Rosną też zobowiązania w stosunku do PKB. Narodowy Instytut Statystyczny (INSE) podaje, że w marcu osiągnęły one 3,15 biliona euro - 110,7 proc. PKB, o 0,8 pkt proc. więcej niż w grudniu. Do końca roku dług publiczny przekroczyć ma 111 proc. PKB, a za dwa lata wzrosnąć do 113,8 proc. PKB. Niektórzy analitycy obawiają się kryzysu zadłużeniowego, dlatego też rośnie premia za ryzyko od rządowych akcji i obligacji. Na 10 dni przed wyborami wyniosła 68 punktów, o 14 więcej niż rok wcześniej.
Nie jest to dobra wiadomość, bo emisją obligacji rząd chce hamować wzrost długu publicznego. Zapowiedziano, że w tym roku Paryż wyemituje rekordową liczbę papierów wartościowych - o wartości 285 miliardów euro. To o 15 mld euro więcej niż wyniosła ich emisja w 2023 r.
Handel francuskimi papierami dłużnymi rozpocznie się w Europie w tym tygodniu. Eksperci twierdzą, że mimo niepokojących wiadomości o stanie jej finansów państwa, chętnych nie zabraknie, bo Francja nigdy nie spóźniła się z terminem wykupu swoich papierów. Zapewniają, że inwestorzy będą uważnie monitorować rozwój sytuacji w Paryżu, aby sprawdzić, jak nowa era polityczna może wpłynąć na stabilność fiskalną.
Czytaj więcej: Wybory we Francji. Policzono wszystkie głosy
W obliczu problemów rząd obniżył już swoje prognozy dotyczące tegorocznego wzrostu gospodarczego. Zakładały one, że w 2024 r. wyniesie on 1,1 proc. PKB. Wielkość ta została zredukowana do 1 proc. Na razie utrzymano prognozowaną wcześniej wysokość deficytu publicznego, którego wielkość określono na 4,4 proc. Jednak aby jej nie zwiększać, Francuzi prawdopodobnie będą musieli okupić to wyższymi podatkami. Szczegółów dotyczących podwyżek wciąż nie ma, wiadomo zaś, że rząd liczy na pozyskanie z nich dodatkowego miliarda euro.
Na sytuację finansów państwa nakładają się niepokoje społeczne, choćby styczniowa próba oblężenia Paryża przez rolników. Sprzeciw zatrudnionych wzbudziło z kolei podwyższenie wieku emerytalnego z 62 do 64 lat. Francuzów czeka też trzecia za czasów Macrona, czyli od 2017 r., reforma prawa pracy. Jej celem ma być skrócenie okresu pobierania zasiłku dla bezrobotnych, który obecnie wynosi 18 miesięcy. Stopa bezrobocia wynosi sięga 8 proc. Jest dwa razy wyższa niż w Niemczech, pierwszej gospodarce UE. Tamtejsi eksperci ostrzegają przed pogłębiającym się poczuciem dystansu między odczuciami obywateli a przekazami elit, między innymi urzędników najwyższego szczebla.
W 2012 r. straciła najwyższą ocenę swojej gospodarki. Powodem było przekroczenie limitów deficytu budżetowego i długu finansów publicznych. Na dotychczasowe decyzje Paryża ponownie z niedowierzaniem patrzą agencje ratingowe. Fitch i Moody's podtrzymały swoje oceny i czekają na rezultat zapowiedzianej kontroli wydatków publicznych. S&P była mniej wyrozumiała i obniżyła ocenę Francji o jeden stopień - z AA na AA-. W czerwcu do grona pesymistów dołączyła Bruksela. Unia Europejska ogłosiła, że nałoży na Paryż sankcje za nieprzestrzeganie reguł fiskalnych (na Francję i 6 innych krajów członkowskich, m.in. Włochy).