Wydatki na obronność muszą rosnąć, ale nie kosztem utraty przejrzystości budżetu
Rząd rozważa wyłączenie wydatków na obronność z reguł fiskalnych i proponuje zmiany w konstytucji. Taki ruch dzisiaj mało dziwi. Nie powinno to prowadzić jednak do jeszcze większego zaciemnienia obrazu finansów publicznych. Ekonomiści ryzyko widzą natomiast w tym, że inne wydatki niebezpiecznie wzrosną, gdy powstanie dla tego przestrzeń w budżecie.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium zauważa, że "wydatki na obronność będą miały charakter majątkowy i konieczność ich zwiększenia jest dzisiaj czymś naturalnym". Ostrzega jednak, że zmiany w regule wydatkowej doprowadzą do dalszego zaciemniania przejrzystości finansów publicznych.
- W kontekście finansów publicznych to pogorszenie ich przejrzystszości. Deficyt będzie się pojawiać w innym miejscu - podkreśla w rozmowie z Interią Maliszewski.
Podobnego zdania jest Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. - Wzrost wydatków obronnych nie budzi jakichkolwiek wątpliwości, także wyłączenie ich spod reguł długu, ale warto wykorzystać tę okazję, aby uporządkować wszelkie inne wyłączenia, których w czasie pandemii było bardzo dużo. I powodowały one zaciemnienie sytuacji finansów publicznych dla obywateli - mówi Interii Benecki.
Chodzi m.in. o fundusz przeciwdziałania Covid-19, który jest poza krajową definicją długu. Finansowane przy jego pomocy wydatki w czasie pandemii nie zawsze były powiązane z walką z koronawirusem.
W funduszu covidowym również inne cele w czasie wojny wywołanej przez Rosję znalazłyby pewnie finansowanie, ale dobre praktyki pokazują, że można inaczej zarządzać tego typu potrzebami.
- Amerykanie w trybie błyskawicznym też podnoszą wydatki na pomoc krajom dotkniętym przez napaść Rosji na Ukrainę ale robią to przy pełnej kontroli Kongresu. Tam wydatki przechodzą przez Kongres i są przez Kongres kontrolowane - podkreśla Benecki.
Grupa Polsat Plus i Fundacja Polsat razem dla dzieci z Ukrainy
W Polsce funduszem w Banku Gospodarstwa Krajowego zarządza premier bez kontroli parlamentarnej. Problem wyprowadzania wydatków poza nadzór Sejmu nie jest mały. Jerzy Hausner, były wicepremier i członek RPP, wskazuje że między długiem publicznym liczonym według Eurostatu, a długiem publicznym opartym na metodologii krajowej jest 409 mld zł różnicy.
- (...) proponujemy, aby z reguł finansowych wyłączyć finansowanie kwestii związanych z armią. Polska armia musi być w błyskawiczny sposób doposażona na najwyższym poziomie. Dlatego jedną z propozycji zmian w konstytucji będzie wyłączenie z progu zadłużenia publicznego wydatków na armię, na zbrojenia (...) - powiedział w poniedziałek Piotr Müller, rzecznik rządu po spotkaniu premiera Mateusz Morawieckiego z przedstawicielami opozycji.
Ustawa o obronie ojczyzny, która w piątek podpisał prezydent Andrzej Duda, zakłada że na finansowanie potrzeb obronnych przeznacza się corocznie wydatki z budżetu państwa w wysokości nie niższej niż 2,2 proc. PKB w roku 2022 i co najmniej 3 proc. PKB w roku 2023 i latach kolejnych.
Reguły dotyczące m.in. wydatków na obronność - powiedział w poniedziałek premier Morawiecki: "ustalano ponad 30 lat temu w traktacie z Maastricht". Stwierdził także, że "jeżeli Polska chce wydawać w najbliższym czasie 3 proc. swojego PKB na politykę obronną, a inne kraje 1 procent, to coś byłoby tu nie tak, jeśli mielibyśmy otrzymywać kary z Komisji Europejskiej za przekroczenie deficytu budżetowego określonego na poziomie 3 procent (PKB - red.)".
- Więc chcemy to wyjąć poza matematyczny nawias - ten 3-procentowy deficyt, dług z tym związany, reguły fiskalne, reguły finansowe - wszystkie te mechanizmy. Owszem, dostrzegam coraz więcej zwolenników na poziomie Rady Europejskiej dla tak wprowadzonych nowych mechanizmów finansowych i fiskalnych" - powiedział premier.
Reguła wydatkowa ma nie dopuścić do tego, by rząd nadmiernie się zadłużał. Wyłączenie z niej wydatków ponoszonych na obronność pozwoliłoby na realizację innych celów bez konieczności ocierania się o progi ostrożnościowe czy martwienie się o przekroczenie deficytu, co skutkowałoby uruchomieniem specjalnej procedury jego ograniczania.
- Implikacją byłoby to, że zwiększałaby się przestrzeń fiskalna na inne wydatki i ograniczałoby to poziom deficytu brany pod uwagę przy ocenie procedury nadmiernego deficytu - tłumaczy w rozmowie z Interią Grzegorz Maliszewski.
Niewykluczone, że wzrost wydatków na obronność skutkowałby wzrostem deficytu budżetowego ponad limity traktatowe. Albo blokował możliwości ponoszenia innych wydatków. A tych jest i będzie sporo. To perspektywa przedwyborczego luzowania fiskalnego, koszty tarczy "antyinflacyjnej" i "antyputinowskiej", kryzys uchodźczy. - Budżet będzie pod presją - zauważa Maliszewski.
Premier Morawiecki zaprezentował w piątek założenia tzw. tarczy antyputinowskiej, którą rząd postanowił wdrożyć. Zakłada ona m.in.: przeciwdziałanie inflacji, ochronę miejsc pracy, wsparcie firm do tej pory działających na rynku rosyjskim, derusyfikację polskiej i europejskiej gospodarki, dodatkową pomoc dla rolników i ochronę odbiorców gazu przed niekontrolowanym wzrostem cen do 2027 roku.
- Dopłaty nawozowe to 3,9 mld zł, do tego jeszcze zmniejszona akcyza i VAT na paliwa - to 4-5 mld zł. Będą też regulowane ceny gazu, co oznacza, że PGNiG i sieci dostaną ok. 8 mld zł rekompensaty od państwa - mówił w piątek wicepremier Henryk Kowalczyk w Gościu Wydarzeń Polsat News.
Pytany o źródła pokrycia tych kosztów Kowalczyk przypomniał, że rząd ma możliwości pożyczania pieniędzy, bo dług publiczny wciąż znajduje się poniżej 60 proc. PKB.
Bartosz Bednarz