Wydobycie gazu łupkowego wymaga dobrego systemu
Wydobycie gazu łupkowego niesie pewne zagrożenia, ale można nad nimi panować, jeśli istnieje efektywny system regulacji prawnych i kontroli - uważa Paul Ferensowicz z agencji ERCB rządu Alberty w Kanadzie, która zajmuje się regulacjami zasobów energetycznych.
- W każdym przemyśle - czy naftowym, czy innym - są zagrożenia. My uważamy, jako regulator w Albercie, że te zagrożenia można opanować i nie muszą one zaistnieć, jeżeli działa efektywny i sprawny system regulacyjny - powiedział Ferensowicz, który reprezentuje kanadyjską agencję Energy Resources Conservation Board (ERCB).
Ekspert do Polski przyjechał na zaproszenie resortu spraw zagranicznych, w środę w Lublinie spotkał się m.in. z przedstawicielami administracji oraz urzędów zajmujących się ochroną środowiska i gospodarką wodną.
W Albercie zasady dopuszczania do eksploatacji zasobów energetycznych - np. gazu łupkowego, jak też konstrukcji odwiertów i innych urządzeń oraz ich usytuowania i funkcjonowania określają regulacje prawne. - Mamy pełno różnych przepisów, ustaw i dyrektyw, które to precyzują - zaznaczył Ferensowicz.
Jak dodał, obecnie trwają prace nad tworzeniem kolejnych przepisów dotyczących eksploatacji gazu łupkowego. Dyskutowana jest m.in. sprawa ujawniania substancji chemicznych używanych wraz z wodą do szczelinowania skał podczas procesu wydobycia gazu z łupków (obecnie jest to tajemnicą firm wydobywających gaz łupkowy).
Zarówno proces budowy instalacji, jak i późniejszej eksploatacji zasobów energetycznych jest przez agencję w Albercie kontrolowany. Robi to m.in. 150 inspektorów zatrudnionych w dziewięciu regionalnych biurach ERCB.
Jednym z priorytetów - podkreślił Ferensowicz - jest ochrona wód gruntowych. Jak zaznaczył, dotychczas nie było w Albercie udowodnionego przypadku zatrucia wód gruntowych na skutek wydobycia gazu łupkowego. Tamtejsze odwierty sięgają do 1,5 tys. metrów w głąb ziemi, a wody gruntowe znajdują się na poziomie 250 metrów i system jest tak skonstruowany, że nie dochodzi do skażenia tych wód.
Ponadto firma, która stara się o pozwolenie na danym terenie na wydobywanie gazu czy innego złoża musi udowodnić, że jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo publiczne na wypadek awarii systemu.
Ferensowicz dodał, że uchybienia i niedociągnięcia techniczne firm wydobywczych, które mogą szkodzić środowisku, są upubliczniane. Firma w takich przypadkach musi zaprzestać działalności i przedstawić plan działań naprawczych, aby wyeliminować zagrożenie. Upublicznienie tych uchybień - zdaniem Ferensowicza - powoduje silną presję ze strony opinii publicznej, dlatego firmy energetyczne, aby nie stracić zaufania społecznego, starają się, by do nieprawidłowości nie dochodziło.
W kanadyjskiej Albercie gaz łupkowy wydobywany jest od kilku lat. W prowincji tej znajduje się około 300 odwiertów. Proces eksploatacji gazu łupkowego jak i innych surowców energetycznych reguluje i nadzoruje w Albercie agencja ERCB, która podlega tamtejszemu ministerstwu ds. energii, ale w swoich decyzjach jest samodzielna i niezależna, m.in. ma kompetencje do rozstrzygania sporów między właścicielami gruntów a koncernami przemysłu energetycznego.
Agencja powstała w 1938 r. Obecnie zatrudnia 900 osób, m.in. inżynierów, techników np. geofizyków, geologów, specjalistów z dziedziny energetyki i technologii wydobywczych. "Regulator, którym jest agencja, musi być tak samo sprawny technicznie jak przemysł energetyczny" - powiedział Ferensowicz.
W kwietniu amerykańska Agencja ds. Energii (EIA) podała, że Polska ma 5,3 bln m. sześc. możliwego do eksploatacji gazu łupkowego. Byłyby to największe złoża w Europie. Mają się one znajdować w pasie od wybrzeża Bałtyku, w kierunku południowo-wschodnim, do Lubelszczyzny. Wiele światowych koncernów zamierza w najbliższych latach wykonać liczne próbne odwierty, aby to sprawdzić. W województwie lubelskim koncesje na poszukiwania złóż gazu łupkowego otrzymało osiem firm, m.in. Exxon, Chevron, PKN Orlen, PGNiG.