Wygrała sprawę przed TSUE. Adwokat frankowiczów: To duża zmiana dla kredytobiorców

Wyrok TSUE ws. frankowiczów, jaki zapadł w ubiegłym tygodniu, to duża zmiana dla kredytobiorców - uważa adwokat Joanna Wędrychowska, która wygrała sprawę przed unijnym Trybunałem. Podkreśla, że gdy z umowy zostaje usunięta nieuczciwa klauzula, to cała umowa staje się nieważna, ewentualnie do "odfrankowienia", ale zostaje z niej definitywnie usunięty element powiązania z walutą.

TSUE wskazał, że klauzuli przeliczeniowej nie można zastąpić kursem średnim NBP. Oznacza to, że jeśli zadłużony we frankach chce unieważnić umowę, nie jest zobowiązany do przewalutowania kredytu po kursie NBP.

- Ten wyrok to w praktyce duża zmiana dla frankowiczów, oznaczająca dalszą stabilizację orzecznictwa i zmniejszenie ryzyka związanego z procesem sądowym. Według prawa UE, każdy wyrok TSUE powinien mieć znaczenie dla polskich sądów, ale w praktyce to wyroki zapadające w sprawach polskich dokonują "frankowej" rewolucji w naszych sądach. Do tej pory każdy polski "frankowy" wyrok TSUE był stosowany i wdrażany bezzwłocznie do orzekania przez zdecydowaną większość sędziów. Dlatego przewiduję, że i tutaj wpływ wyroku na orzeczenia sądu będzie bardzo szybki i znaczący - wyjaśnia Wędrychowska.

Reklama

- Jeśli chodzi o kredytobiorców Deutsche Banku nieprowadzących procesów w tzw. wydziale frankowym w Sądzie Okręgowym w Warszawie, to ten wyrok jest dla nich przełomowy, bo orzecznictwo w sądach różnych apelacji było niestabilne - dodaje.

Adwokat jest zdania, że wyrok wzmacnia też pozycję klientów, którzy zawarli swoje umowy po 23 stycznia 2009 roku oraz kredytobiorców dawnego GE Money Banku, obecnie BPH. I podkreśla, że dla pozostałych kredytobiorców to raczej potwierdzenie korzystnych rozstrzygnięć.

Przełomu nie było?

TSUE tłumaczył, że sąd nie może zastąpić nieuczciwych warunków przepisem krajowym o charakterze dyspozytywnym, a więc takim, który może być zmieniony wolą stron. W odniesieniu do wyroku swoje stanowisko przedstawił Związek Banków Polskich:

"Sektor bankowy spodziewał się takiego orzeczenia, nie stanowi ono przełomu. Wyrok przypomniał, że celem dyrektywy 93/13 jest przywrócenie równowagi stron, a nie unieważnienie wszystkich umów zawierających nieuczciwe warunki. Powtórzył także, że sąd krajowy przez unieważnieniem powinien upewnić się, że konsument posiada informację o skutkach unieważnienia umowy." - czytamy w oświadczeniu.

Jak dodał cytowany przez  Business Insider Tadeusz Białek, wiceprezes ZBP, "TSUE wskazał, że w niniejszym przypadku żaden element akt sprawy, którymi dysponuje Trybunał, nie wskazuje na to, że istnieją przepisy krajowe regulujące stosowanie klauzuli przeliczeniowej. Nie uznał zatem, że takich przepisów nie ma w ogóle, ale jedynie, że nie ma ich w aktach, którymi dysponuje".

Z opinią Białka nie zgadza się pełnomocnik frankowiczów.

- W postępowaniu przed Trybunałem banki zajęły obszerne stanowiska i szczegółowo przytaczały wszelkie przepisy prawa (prawa wekslowego, kodeksu cywilnego etc. w różnych konfiguracjach), które miałyby służyć ratowaniu umów. TSUE wszystkie te przepisy przeanalizował i wydając wyrok dysponował pełną argumentacją banków w tym zakresie. Jak zatem miałyby być uzupełniane umowy - jakimś bliżej nieokreślonym przepisem, którego nawet bank nie potrafi wskazać? Takich klauzul zezwalających na "ratowanie" umowy nie ma w polskim porządku prawnym, a nawet gdyby były, to sąd nie mógłby wprowadzić ich do umowy bez zgody konsumenta, co wynika jasno z dotychczasowego orzecznictwa TSUE. Temat ratowania umów kredytowych poprzez uzupełnianie ich przez sąd jakimiś bliżej nieokreślonymi przepisami jest przez TSUE zamknięty i zaklinanie rzeczywistości przez stronę bankową tego nie zmieni - podkreśla adwokat.

Nadzieja w sądach

Wędrychowska zwraca uwagę, że w przypadku, kiedy z umowy zostaje usunięta nieuczciwa klauzula, to cała umowa staje się nieważna lub "odfrankowiona".

- Sąd nie może z własnej inicjatywy ani inicjatywy banku "łatać dziur" po klauzulach abuzywnych. Ocena, czy da się umowę dalej wykonywać, należy do sądu (wtedy możliwe jest według części sędziów tzw. "odfrankowienie" kredytu, również korzystne dla kredytobiorcy). Jeśli dalej nie da się umowy wykonywać i jej upadek nie jest dla kredytobiorcy rażąco niekorzystny albo też kredytobiorca zgadza się na nieważność, to sąd powinien ustalić nieważność umowy, bez żadnych dodatkowych warunków.

Adwokat przewiduje, że do sądów będą wpływać kolejne pozwy frankowiczów. - Tym bardziej, że ugody proponowane przez niektóre banki w 99 proc. są rażąco niekorzystne dla kredytobiorców - wskazuje, dodając, że droga sądowa jest wprawdzie ścieżką czasochłonną, ale dzisiaj jedyną rozsądną niemal wszystkich kredytobiorców - byłych i obecnych.  

O rosnącej liczbie pozwów w Warszawie mówił radca prawny Adrian Goska z Kancelarii SubiGo, tłumacząc, że jest to związane z niemal pewną wygraną frankowiczów.

- Ponadto wydział frankowy w bardzo krótkim czasie, do około jednego miesiąca, wydaje postanowienia o zabezpieczeniu powództw. Z punktu widzenia frankowiczów ta sytuacja jest dość korzystna. Nie tylko zabezpiecza interes kredytobiorcy, ale i niejako rekompensuje mu dłuższy czas oczekiwania na wyrok - analizuje ekspert.

Paulina Błaziak

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: TSUE | frankowicze | kredyty frankowe | kredyty walutowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »