Wzrost cen w sklepach wyższy od inflacji. A jej szczyt jest jeszcze przed nami
Średnio o 19,1 proc. wzrósł paragon w przypadku codziennych zakupów w 2022 r. - wynika z raportu UCE Reaserch, porównującego ceny z ubiegłego roku z tymi z 2021 r. Wpływ na podwyżki cen miała nie tylko agresja Rosji na Ukrainę. A szczyt inflacji jest jeszcze przed nami.
- W 2022 roku codzienne zakupy zdrożały średnio o 19,1 proc. rdr - wynika z najnowszego raportu "Indeks cen w sklepach detalicznych".
- W ubiegłym roku najbardziej zdrożały produkty z kategorii "tłuszcze".
- Zdaniem ekonomistki dr Anny Semmerling szczytu inflacji należy spodziewać się na przełomie I i II kw. 2023 roku.
Autorzy raportu pt: "Indeks cen w sklepach detalicznych" wyliczyli, że w całym 2022 roku codzienne zakupy w sklepach zdrożały średnio o 19,1 proc. w porównaniu do 2021 roku. Spośród 12 monitorowanych kategorii największą dynamikę wzrostu rdr. wykazały tłuszcze (47,2 proc.), produkty sypkie (27,4 proc.), tzw. inne artykuły, w tym karmy dla zwierząt i pieluchy dla dzieci (25,9 proc), mięso (25,5 proc.), a także nabiał (22,4 proc.).
Według ekonomisty z Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu dr Tomasza Kopyściańskiego, ogromny wpływ na ceny produktów tłuszczowych ma wojna w Ukrainie. "Ukraina i Rosja miały przed 2022 rokiem bardzo duży udział w produkcji i eksporcie art. roślinnych do Polski oraz innych krajów. To uległo istotnemu ograniczeniu, co przy utrzymującym się stałym wysokim popycie konsumpcyjnym na te towary wpłynęło na wysokie wzrosty cen" - wyjaśnił Kopyściański.
Jego zdaniem kluczowe znaczenie na podwyżki miał duży wzrost opłat za energię i ogrzewanie, który przełożył się na ogólne koszty utrzymania sklepów, a w konsekwencji na ceny detaliczne. Istotny wpływ miały też drożejące paliwa, a także podwyżki pensji pracowników sklepów. Do tego doszły czynniki podażowe, związane z ograniczoną dostępnością niektórych towarów, co szczególnie odbiło się na cenach wyrobów tłuszczowych i artykułów sypkich.
"Ponadto zwiększyły się koszty produkcji takich towarów, jak np. cukier, papier, pieczywo, wędliny oraz karmy dla zwierząt" - wskazał Kopyściański. Dodał, że czynnikiem łagodzącym wzrosty cen żywności wciąż jest tarcza antyinflacyjna, polegająca na zastosowaniu obniżonych stawek VAT dla konsumentów.
Zdaniem ekonomistki z Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku dr Anny Semmerling, jeśli sytuacja polityczna i gospodarcza nie ulegnie drastycznemu pogorszeniu w 2023 roku, to tempo wzrostu cen w sklepach nie będzie już tak duże. Jednak - jak oceniła - "będzie drogo". Dodała, że w roku 2023 nie unikniemy wzrostu cen wielu produktów m.in. ze względu na wzrost kosztów pracy, chociażby w związku ze wzrostem płacy minimalnej czy rosnącymi cenami energii elektrycznej. Według ekonomistki szczytu inflacyjnego należy spodziewać się na przełomie I i II kwartału 2023 roku, przy czym przełomowym okresem będą Święta Wielkanocne, które "mogą jeszcze zaskoczyć wzrostem cen w sieciach handlowych".
Produktem, na który presja inflacyjna będzie malała, według Semmerling, będzie m.in. mięso, co powinno doprowadzić do stabilizacji, a może nawet spadku jego cen, w zależności od rodzaju. Jej zdaniem wołowina może w najbliższym czasie stanieć, natomiast drób - podrożeć. "Przy spadku konsumpcji Polacy będą częściej kupowali tańsze produkty, na droższe spadnie popyt, a tym samym cena mięsa może się obniżyć" - wyjaśniła.
Ostrożnie do efektów walki z inflacją podchodzi również konsultant merytoryczny badania z Hiper-Com Poland Julita Pryzmont. "Inflacja trochę straci na dynamice, ale wciąż będzie dwucyfrowa i będzie dalej mocno odczuwalna dla portfeli zwykłych Polaków. Jest bardzo prawdopodobne, że dymnika wzrostu cen spadnie poprzez osłabiony popyt na rynku, ale to wcale nie oznacza, że ceny w sklepach będą niższe. Po prostu będą wolniej rosły" - powiedziała.