Wzrost taryf na prąd i gaz. Decyzje URE powinny zadowolić spółki

Wzrost taryfy na prąd o 20 proc. i gazu o 10 i 40 proc., w zależności od odbiorcy, to dobra informacja dla spółek energetycznych i dla PGNiG, przy założeniu, że dane te dotyczą całego rachunku, włącznie z usługą dystrybucyjną. W dużej mierze taryfa uwzględniałaby poniesiony przez firmy wzrost kosztów, a ich wyniki ucierpiałyby w mniejszym stopniu niż spodziewali się obserwatorzy rynku - ocenia Kamil Kliszcz z BM mBanku.

Jak dowiedziało się radio Zet, od 1 stycznia rachunki za energię elektryczną wzrosną o około 20 proc. W przypadku gazu wzrost rachunków wyniesie 40 proc. dla gospodarstw ogrzewających tym paliwem dom i o 10 proc. dla odbiorców wykorzystujących surowiec tylko do kuchenek gazowych. Oficjalny komunikat URE w tej sprawie spodziewany jest w piątek.

Podane w mediach informacje są nieoficjalne i niepełne. Nie wiadomo, czy zwyżki te odnoszą się do całego rachunku, włącznie z opłatą dystrybucyjną, czy tylko do taryf na energię i gaz. - Gdybyśmy założyli w przypadku energii, że 20 proc. dotyczy całego rachunku, wliczając w to dystrybucję, według moich szacunków przełożyłoby się to na ok. 36 proc. wzrostu ceny samej energii. To z punktu widzenia firm energetycznych byłaby pozytywna informacja. Podwyżka byłaby trochę większa, niż zakładał rynek - powiedział Interii Kamil Kliszcz z Biura Maklerskiego mBanku.

Rynek spodziewał się, że regulator nie zaakceptuje całego wzrostu kosztów firm energetycznych. Wcześniej Enea sygnalizowała, że wzrost jej kosztów wynosi ok. 40 proc. W międzyczasie jednak, w listopadzie i grudniu, ceny energii dalej mocno szły do góry. Zdaniem Kliszcza na chwilę obecną te wzrosty są już bliżej 50 proc., choć w przypadku każdej ze spółek sytuacja może wyglądać nieco inaczej choćby ze względu na indywidualną politykę hedgingową, zabezpieczającą przed nadmiernymi wahaniami cen na przykład zielonych certyfikatów.

Reklama

- Nie wiemy oczywiście, jaki będzie wzrost taryfy dystrybucyjnej, pewnie i ona lekko się zwiększy. Wszystkie te wyliczenia oparte są na pewnych założeniach i oczekiwaniach - zastrzega analityk. 

Gdyby faktycznie okazało się, że taryfa za energię wzrosła o trzydzieści kilka procent, a wzrost kosztów firm energetycznych wyniósł blisko 50 proc., marża spółek by spadła, ale mniej niż można było się spodziewać. - Pojawiały się obawy, że firmy odczują to jeszcze bardziej, że prezes URE będzie chciał rozłożyć koszty podwyżek pół na pół między dostawców energii a jej odbiorców. Więc i tak jest to dość optymistyczny dla branży energetycznej wariant - informuje Kliszcz.

Podobne wątpliwości co do interpretacji wycinkowych danych podawanych przez media można mieć w przypadku gazu. Analityk uważa, że jeśli o 40 proc. miałby wzrosnąć cały rachunek włącznie z dystrybucją, to sama taryfa za gaz wzrosłaby o 60 proc.

- To by było blisko poziomów, które według moich wyliczeń PGNiG może mieć zabezpieczone w swoim portfelu na przyszły rok - ocenia. Jego zdaniem wzrost kosztów spółki to 65 proc. Jeśli więc taryfa wzrosłaby o 60 proc., byłoby to sporym pozytywnym zaskoczeniem dla inwestorów. Jednak ekspert ponownie zastrzega, że brakuje szczegółów, do jakich komponentów odnoszą się podawane w mediach liczby.

Co przyniesie kolejny rok?

Kliszcz uważa, że przyszły rok powinien przynieść uspokojenie na rynkach gazu. Ten był wyjątkowy, bo nałożyło się na siebie bardzo wiele rozmaitych czynników, które przełożyły się na drastyczny wzrost cen. Wśród nich można wskazać na mrozy w USA, susze ograniczające pobór energii z elektrowni wodnych w Brazylii, USA i Turcji, popandemiczne odbicie na rynkach, awarie terminali LNG w Stanach Zjednoczonych, politykę handlową Rosji, chłody na półkuli północnej czy długie bezwietrzne okresy w Europie.

- Bardzo dużo czynników wystąpiło w jednym momencie. Trudno zakładać, że ta niecodzienna sytuacja powtórzy się w przyszłym roku. Myślę, że w przypadku cen gazu powinniśmy spodziewać się mocnej normalizacji - ocenia analityk.

Niższe ceny gazu powinny przełożyć się w jakiejś mierze na spadek cen energii elektrycznej, jako że gaz jest jednym z istotnych składowych miksu energetycznego. Jednak w przypadku energii pojawia się dodatkowy komponent - ceny praw do emisji CO2. W ostatnich miesiącach drożały one w zastraszającym tempie, bijąc kolejne rekordy. Obecnie kosztują ponad 80 euro za tonę. Eksperci ostrzegają, że to nie koniec zwyżek. Według Kliszcza na dziś brakuje argumentów za spadkiem praw do emisji CO2, chyba że pojawią się odgórne zmiany regulacyjne, które wpłyną na ceny certyfikatów.

Monika Borkowska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: energetyka | prąd | Gaz | URE | ceny gazu | ceny prądu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »