Za grzybobranie trzeba będzie płacić!
We wschodniej Hiszpanii za grzybobranie trzeba będzie płacić. Chcący zbierać w tym roku grzyby pod Taragoną muszą najpierw wykupić pozwolenie. Mikolodzy twierdzą, że to jedyny sposób na ograniczenie liczby osób zadeptujących lasy.
Dorośli zapłacą 10 euro za sezon, emeryci i niepełnoletni 5 a mieszkający w sąsiedztwie lasu 1 euro. Opłaty dotyczą prawie 4. tysięcy hektarów lasów położonych na zachód od Taragony. Podobno z roku na rok grzybów jest tam coraz mniej, bo niedoświadczeni grzybiarze rozdeptują ściółkę i niszczą grzybnię. "Średnio, jeden hektar lasu daje 43 kilogramy grzybów, w Katalonii rośnie o połowę mniej, bo poszycie lasu jest zdewastowane" - wyjaśnia mikolog. Zdecydowano też, że jednorazowo można zebrać nie więcej niż 6 kilogramów grzybów. W tym roku pozwolenie wykupi zapewne niewiele osób. W Katalonii spadło o połowę mniej deszczu niż zwykle i chcący zbierać grzyby będą musieli jeździć do sąsiadujących prowincji.
Sklepy
Hiszpańskie supermarkety szukają oszczędności i dostosowują się do trwającego od ponad 4 lata kryzysu. Nie obniżają jednak cen produktów tylko zmniejszają ich opakowania. Mini dezodoranty, szampony, proszki do prania czy kawa - niemal wszystkie hiszpańskie supermarkety oferują produkty pierwszej potrzeby w mniejszych niż dotąd opakowaniach.
Sprzedawcy twierdzą, że mają one największe powodzenie pod koniec miesiąca, kiedy brakuje pieniędzy. "Mają dobre ceny. Uważam, że to dobry pomysł, zwłaszcza teraz, kiedy jest nam ciężko" - zapewnia klientka supermarketu. Do tego wiele sklepów dzieli produkty nie pod względem kategorii tylko ceny. A na półkach coraz więcej miejsca zajmują tańsze własne wyroby, niż znane marki. Te, żeby nie wypaść z rynku, wróciły do sposobów sprzed lat. Wprowadzają mniej kosztowne opakowania i zamieszczają w prasie kupony uprawniające do zakupu produktów po niższych cenach
Szkoły
Coraz więcej hiszpańskich szkół wprowadza opłaty za korzystanie przez dzieci ze stołówki, w której chcą zjeść obiady przynoszone z domu. Wielu rodzin nie stać na szkolne obiady i nie będzie też stać na wykupienie prawa do korzystania ze stołówki. W Hiszpanii nauka trwa od godziny 9.00 do 17.00. Dzieci przynoszą z domu kanapki a obiady jedzą w szkole. Jednak dopłaty do wyżywienia zmniejszono o połowę i cena obiadów wzrosła.
Dlatego szkoły zgodziły się, żeby dzieci przynosiły je z domów. Jednak za prawo do korzystania ze stołówki i odgrzewania obiadów w kuchenkach mikrofalowych każą sobie płacić od 2. do 4. euro. "Dla mnie to zwykłe oszustwo. Rozumiem 1 euro, ale nie cztery. Niewiele więcej kosztuje w szkole obiad." -skarży się jedna z matek. Obniżenia cen żądają też nauczyciele. Twierdzą, że coraz więcej dzieci w ciągu dnia je tylko kanapki, bo rodziców nie stać na opłaty
Autostrady
Bankructwo hiszpańskiej autostrady z Kartaginy do Very, na południu kraju. Przyczyną jest spadek liczby użytkowników i odmowa banków na sfinansowanie długów. To trzecia hiszpańska autostrada, która straciła wypłacalność. Na liczącej 100 km autostradzie z Kartaginy do Very rzadko można spotkać samochód. Kierowcy wolą mniej wygodną, ale darmową drogę szybkiego ruchu. Właścicielami autostrady jest spółka, której udziałowcami są m.in.stojące na skraju bankructwa banki.
Dług autostrady przekroczył 550 mln euro i firma ogłosiła niewypłacalność. W maju bankructwo ogłosiły dwie autostrady dojazdowe do Madrytu, na których liczba użytkowników spadła o połowę, a zadłużenie przekroczyło kwotę 650 mln euro. Ministerstwo przemysłu ujawniło,że straty ze wszystkich, płatnych autostrad, których długość wynosi 3 tys. km, wynoszą 3 mld 800 mln euro.