Zagrożona Stocznia Gdańska
Na podstawie dokumentów przesłanych przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów Komisja Europejska uznała, że Stocznia Gdańska dostała ok. 750 mln zł. W materiałach, jakie prezentowano inwestorom w czasie prywatyzacji, np. ukraińskiej firmie ISD Polska, pojawiło się 192 mln zł. Skąd tak duża rozbieżność?
Do KE trafiło wyliczenie, w którym część pomocy dla Stoczni Gdynia przedstawiono jako pomoc publiczną wykorzystaną na budowę statków w Stoczni Gdańsk. Chodzi o gwarancje eksportowe KUKE i gwarancje Skarbu Państwa. Umowy o korzystanie z gwarancji przy budowie statków podpisywał zarząd Stoczni Gdynia, również Gdynia otrzymała od państwa gwarancje, poręczenia i podpisywała stosowne umowy z armatorami. Faktycznie statki wykonywane były w Stoczni Gdańskiej.
Bomba wybuchła w czasie spotkania przedstawicieli ISD i właściciela Stoczni Gdańskiej, w Brukseli w styczniu 2008 r. Tam dowiedzieli się, że Komisja szacuje pomoc na 750 mln zł, bo takie dane dostała z UOKiK. ISD Polska ma teraz ból głowy z ewentualnym zwrotem pomocy udzielonej stoczni.
- Ukraińcy w czasie prywatyzacji byli przekonani, że nominalna pomoc publiczna udzielona stoczni wyniosła nie więcej niż 192 mln zł. Tak wynikało z materiałów, jakie otrzymaliśmy - mówi Jacek Łęski, rzecznik ISD Polska.
- Do dziś nie możemy uzyskać jasnego stanowiska UOKiK. Otrzymujemy mętne wyjaśnienia, że to nie UOKiK, ale Komisja liczy kwotę pomocy i to ona zadecydowała, by przypisać Gdańskowi część pomocy, jaką dostała Stocznia Gdynia - podkreśla rzecznik.
Rejestrowaniem pomocy publicznej zajmuje się Ministerstwo Finansów. W marcu 2008 r. ministerstwo informowało UOKiK, że nie może się odnieść do prawidłowości kwot ujętych w tabeli (chodzi o tabele z kwotami pomocy dla obu stoczni, w Gdyni i Gdańsku - przyp. PS), gdyż zarówno przed, jak i po 1 maja 2004 r. nie były udzielane poręczenia lub gwarancje Skarbu Państwa na zobowiązania Stoczni Gdańskiej oraz nie były udzielane na zlecenie Stoczni Gdańskiej gwarancje KUKE. Nie są nam także znane zasady, na podstawie których dokonano przypisania pomocy do Stoczni Gdańskiej. Ministerstwo Finansów podkreśliło, że poręczenia i gwarancje zostały wystawione dla Stoczni Gdynia.
Ministerstwo Skarbu Państwa też jest skonfundowane wysokością pomocy publicznej, jaką wedle Komisji Europejskiej otrzymała Stocznia Gdańska. Zapytaliśmy, czy minister skarbu Aleksander Grad wie, jaka jest pomoc publiczna dla Gdańska. - To Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów odpowiedzialny jest za jej wyliczenie i to on powinien udzielić odpowiedzi na pytanie o jej wysokość - kwituje Maciej Wewiór, rzecznik Ministerstwa Skarbu.
Z dokumentów, do których dotarł forsal.pl, wynika, że 8 września minister Grad dostał z UOKiK informację, że pomoc publiczna dla Stoczni Gdańska wyniosła 192 mln zł. A przecież Komisja Europejska na podstawie danych tego samego UOKiK wyliczyła, że to ponad 700 mln zł.
W ciągu dwóch tygodni minister wysłał dwa pilne pisma do UOKiK z żądaniem, by UOKiK zajął jasne stanowisko. W żadnej z odpowiedzi UOKiK nie zajął takiego stanowiska. W pierwszej z 7 października prezes UOKiK Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel przekazała Ministerstwu Skarbu tabelę, w której widnieją trzy pozycje: Gdynia, Gdańsk i pomoc dla Gdyni na statki budowane przez Gdańsk, bez określenia, czy przypisanie dodatkowej pomocy Gdańskowi jest uprawnione. Po kolejnym żądaniu ministra Grada, by UOKiK jednoznacznie określił, czy ta ostatnia pozycja może być przypisana Gdańskowi czy Gdyni, UOKiK odpowiedział, że? zdaniem Komisji Europejskiej może.
- Sprawa jest poważna - mówi jeden z menedżerów Stoczni Gdańskiej. - Dopóki w grze był wspólny program restrukturyzacji dla Gdyni i Gdańska, nie miało większego znaczenia, komu przypisać te gwarancje i poręczenia. Teraz, kiedy Komisja chce rozmawiać o Gdańsku osobno, może się okazać, że to będzie kamień, który pociągnie stocznię na dno.
Gazeta Prawna 27.10.2008 (210) - forsal.pl - str.A-6
Piotr Sułek