Zamknięcie hoteli i restauracji zaboli branżę alkoholową

Pandemia daje się we znaki dystrybutorom alkoholi. Zamknięcie hoteli i restauracji uszczupli istotnie ich przychody. Nowa sytuacja wymaga elastyczności i poszukiwania nowych rozwiązań. Dodatkowo pandemia przekłada się na preferencje konsumentów, którzy nastawiają się na zakup tańszych alkoholi.

Firma Kondrat Wina Wybrane działa na wielu polach. Sprzedaje wino w dziewięciu sklepach detalicznych (własnych i franczyzowych) na terenie kraju, dostarcza wina do restauracji, hoteli, sieci delikatesów, prowadzi dwa bary winne - BARaWino, ale też organizuje degustacje i szkolenia o tematyce winiarskiej i wyjazdy do regionów winiarskich, m.in. do Włoch, Portugalii czy RPA.

W związku z pandemią wycieczki zostały wstrzymane. Ale zmiany dotykają też innych obszarów. - Szykujemy się na lockdown, będziemy musieli szukać rozwiązań zdalnych. Zamiast tradycyjnych szkoleń winiarskich przygotowujemy webinary. Sklepy stacjonarne cały czas funkcjonują, nie widzę tu zagrożenia, bo one funkcjonowały również podczas pierwszego lockdownu, myślę, że tym razem będzie podobnie - powiedziała Anna Sułek, dyrektor zarządzający w firmie Kondrat Wina Wybrane.

Reklama

COVID-19 zamknął też możliwość szeroko rozumianej obsługi firm organizujących spotkania biznesowe, świąteczne, integracyjne.

Wirus uderza w hurt

Przez ograniczenia związane z koronawirusem mocno ucierpi kanał HoReCa. - Ubolewamy, że spada sprzedaż klientów hurtowych. Zamykają się hotele, nieczynne są restauracje - mogą tylko organizować produkty na wynos. Również my uruchamiany usługę DOMaWINO, będziemy dostarczać klientom przekąski i wina. Musimy zmieniać koncepcję, dostosowując się do realiów - poinformowała Sułek.

Liczy się z tym, że zamówienia z hoteli i restauracji będą spadać praktycznie do zera. Choć pomocne jest w tej trudnej sytuacji to, że w ramach segmentu hurtowego spółka dostarcza również wina do delikatesów, czy realizuje koncept szaf winnych w kwiaciarniach, co stabilizuje nieco przychody tego kanału.

Kryzys koronawirusowy przełożył się też na wybory klientów. Jak informuje Anna Sułek, udział win do 30 zł, które stanowią aż 67 proc. sprzedaży spółki Kondrat Wina Wybrane, wzrósł w porównaniu z zeszłym rokiem o 4 proc. Z kolei udział trunków z wyższej półki spadł o 2 proc. (wina z przedziału 50-100 zł odpowiadają obecnie za 29 proc. sprzedaży, a powyżej 100 zł za 4 proc. sprzedaży). - Nie da się ukryć, że od czasu gdy pojawił się COVID-19 klienci zaczęli przestawiać się na wina tańsze. Zmieniły się preferencje - ocenia Sułek.

Niepewne perspektywy

Ambra, notowany na giełdzie producent i dystrybutor alkoholi, zwraca uwagę na niepewność co do perspektyw na najbliższy czas w związku z pandemią. Zarząd spółki zakłada, że w perspektywie krótko- i średnioterminowej ograniczenia zapobiegające rozprzestrzenianiu się koronawirusa oraz pogorszenie sytuacji ekonomicznej i nastrojów konsumenckich mogą negatywnie wpłynąć na zakupy produktów grupy.

Przedstawiciele firmy dodają jednocześnie, że trudno jest na chwilę obecną oszacować skalę możliwego spadku konsumpcji i sprzedaży oraz ich przełożenia na finanse spółki, sytuacja jest bowiem bardzo dynamiczna.

Pierwsza fala pandemii przyniosła 6-proc. zmniejszenie sprzedaży grupy w okresie kwiecień-czerwiec 2020 r. W kolejnym kwartale, lipiec-wrzesień, nastąpiło dynamiczne odbicie, sprzedaż wzrosła o 12 proc., do 140 mln zł. Przychody w kanałach dystrybucji premium (dostawy do gastronomi i w sieci sklepów specjalistycznych Centrum Wina / Distillers Limited) nadal jednak nie powróciły do poziomów sprzed roku.

Jak podaje spółka, szczególnie ucierpiała sprzedaż do gastronomii. Sklepy specjalistyczne działały przy zmniejszonej frekwencji w centrach handlowych, osiągając zbliżony poziom sprzedaży jak rok wcześniej.

- W perspektywie kolejnych kwartałów wpływ pandemii będzie dotyczył przede wszystkim zmniejszenia sprzedaży do gastronomii, zmniejszonych zamówień związanych z eventami - informuje Ambra.

Ten lockdown będzie gorszy

Przedstawiciel mniejszego biznesu, Krzysztof Sztetner, prezes firmy Muratori, importera i dystrybutora win oraz właściciel mołdawskiej restauracji i sklepu z winami znajdującej się na warszawskiej Pradze ocenia, że nałożone po raz kolejny ograniczenia będą dla branży bardziej dotkliwe niż kwietniowy lockdown, bo ludzie zaczynają oszczędzać na gorsze czasy, albo już zaczyna im brakować pieniędzy.

Wiosną tego roku, gdy zamrożono krajową gospodarkę, by powstrzymać rozprzestrzenianie się wirusa, sprzedaż dań w jego restauracji została praktycznie wstrzymana, z kolei sprzedaż win spadła o 20 proc. - Teraz może być dwa razy gorzej. Wtedy ta sytuacja była nowa, budżety domowe jeszcze nie ucierpiały na skutek kryzysu. Ludzie kupowali wina i alkohol, by umilić sobie czas spędzony w domu. Teraz jest inaczej, pieniędzy mają mniej. Myślą raczej o zakupach pierwszej potrzeby - mówił Interii Sztetner.

Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Zwykle był to czas żniw dla branży z uwagi na przedświąteczne zakupy, spotkania świąteczne dla pracowników firm itp. W tym roku takiego dopływu gotówki już raczej nie będzie. - Liczę oczywiście, że przed samymi świętami zacznie się ruch, ale będzie on dużo mniejszy niż w poprzednich latach  - ocenia Sztetner.

Monika Borkowska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: locdown | hotele | restauracje | branża alkoholowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »