Zaszywanie dziury budżetowej naszymi pieniędzmi
Każdy z nas ma wrzucić do dziurawej, państwowej skarbonki aż 3 tys. zł. To skutek deficytu zaprojektowanego przez rząd na przyszły rok. Wszyscy obywatele będą musieli za to zapłacić. Jak nie w przyszłym roku, to na pewno za dwa lata. Rząd będzie musiał w końcu sięgnąć do naszych portfeli.
Ekonomiści, z którymi rozmawiała Agnieszka Witkowicz z redakcji ekonomicznej RMF FM twierdzą, że trzeba będzie podnieść podatki.
- Rząd najprawdopodobniej sięgnie do zysków od tzw. podatków pośrednich, czyli akcyzy i VAT-u. Najłatwiej je ściągnąć i podwyżki te można bardziej ukryć. Kilkanaście groszy akcyzy tu czy tam, czy też podwyższenie dolnej, jednej ze stawek podatku VAT, czy też przeklasyfikowanie niektórych dóbr do wyższej stawki podatkowej - tłumaczy ekonomista Łukasz Tarnawa.
Takie zmiany odczują tylko niektóre grupy obywateli, a podwyżkę podatku PIT od razu każdy zobaczyłby na wyciągu z banku. Nie leży to w interesie polityków, którzy w 2011 r. będą się ścigać o miejsca w parlamencie. Największe koszty zadłużenia państwa poniesiemy więc rok później.
Czytaj także:
Tusk: To nie jest budżet naszych marzeń