Zdrowie: bunt białych niewolników

Sytuacja w ochronie zdrowia to już bomba z opóźnionym zapłonem. Zaczęło się kilka tygodni temu od akcji protestacyjnej lekarzy Podkarpacia. Obecnie stoimy przed prawdziwym paraliżem służby zdrowia.

Zaczęło się kilka tygodni temu od akcji protestacyjnej lekarzy Podkarpacia. Miała ona formę pracy "ostrodyżurowej", czyli takiej pracy jak w czasie ostrego dyżuru. Odwołane są wszystkie planowane zabiegi chirurgiczne. Protest trwał jeden dzień, ale był dobitnym wyrazem desperacji środowiska nie tylko lekarzy, ale wszystkich fachowych pracowników służby zdrowia. Bunt zaczął narastać. W lutym powstał Krajowy Komitet Porozumiewawczy na Rzecz Wzrostu Wynagrodzeń Pracowników Służby Zdrowia grupujący 10 organizacji zrzeszających fachowych pracowników medycznych, wśród nich Naczelną Radę Lekarską i Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy, także Radę Pielęgniarek i Położnych i in.

Reklama

Ile zarabiają?

"Komitet powstał, żeby wszyscy, którzy pracują w służbie zdrowia godnie zarabiali - powiedział Prezes NRL Konstanty Radziwiłł -Spodziewamy się, że rozmowy będą twarde, jeśli jednak rząd nie podejmie niezwłocznie działań mających na celu zwiększenie naszych zarobków rozpoczniemy akcję protestacyjną". A zarobków w służbie zdrowia w żadnym razie za godne znaczenia wykonywanej pracy i kwalifikacji pracowników uznać nie można. Według Ministra Zdrowia Zbigniewa Religi, przedstawiają się one następująco: "Mam dane GUS za 2004 r. dotyczące wynagrodzenia średniego brutto. Wynagrodzenia średnie wszystkich pracowników w systemie opieki zdrowotnej wynoszą 2368 zł brutto (...) Z jednego miejsca pracy, czyli netto 1600 zł. Jeśli chodzi o lekarzy, jest to 3331 zł, a więc netto 2030 zł. To jest liczba bardzo myląca, ponieważ 3331 zł nie brzmi najgorzej, ale te 3331 zł to nie tylko za 8-godzinny dzień pracy. Na to składają się wszystkie dodatkowe obciążenia, takie jak chociażby dyżury lekarskie. Z reguły jest to co najmniej 6 całodobowych dyżurów. Zatem tak naprawdę jest to praca, którą każdy inny pracownik w systemie budżetowym nie wykonywałby w ciągu 8 godzin dziennie, ale w granicach 12. Chcąc ustalić zarobki lekarzy, które obejmowałyby tylko i wyłącznie 8 godzin pracy, należałoby te liczby zmniejszyć przynajmniej o 35 %. Jeszcze gorsza jest sytuacja pielęgniarek - ich (...) wynagrodzenia są rażąco niskie." Sam policzę dalej. Zarobki lekarskie obniżone o 35 % oznaczają ok.. 1700 zł netto. Według mojego rozeznania, które zdobyłem w kilku szpitalach młodzi lekarze płacę podstawową mają na poziomie 1200 zł, o zarobkach wyższych można mówić jedynie w odniesieniu do specjalistów z kilkunastoletnim, co najmniej stażem. 3 marca br. przedstawiciele Komitetu spotkali się z premierem Kazimierzem Marcinkiewiczem.

W spotkaniu uczestniczyła wicepremier Zyta Gilowska i minister Zdrowia Zbigniew Religa. Było to wiec spotkanie z udziałem wszystkich kompetentnych i bezpośrednio zainteresowanych ludzi. Niestety nie przyniosło ono żadnych zadowalających, czy nawet tylko optymistycznych rezultatów.

Obiecanki, cacanki

Premier Marcinkiewicz przedstawił program naprawy systemu ochrony zdrowia, który ma być kompilacją programów PiS i PO. W tym roku zostanie opracowany system rejestru usług medycznych oraz lista szpitali zalecanych do zawierania kontaktów z NFZ. W przyszłym roku zostanie przyjęty koszyk gwarantowanych usług medycznych oraz ubezpieczeń uzupełniających. Zapowiedział też zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia poprzez przeniesienie kosztów ratownictwa medycznego z NFZ do budżetu państwa, urealnienie wpłat do NFZ za rolników i bezrobotnych, planowane na przyszły rok zwiększenie składki na ubezpieczenie zdrowotne o 0,25% i generalny zrost wpłat wynikający ze wzrostu gospodarczego, a tym samym lepszych zarobków i większej liczby zatrudnionych. Łącznie ma to oznaczać przyrost nakładów na ochronę zdrowia o ponad 4 mld zł. Padła też obietnica, że do końca marca Ministerstwo Zdrowia opracuje taki sposób realizacji wzrostu płac pracowników ochrony zdrowia, żeby procedury medyczne kontraktowane przez NFZ uwzględniały koszty pracy koniecznej przy ich wykonywaniu, czyli mówiąc wprost wysokość wynagrodzeń pracowników. Przedstawicieli Komitetu to nie usatysfakcjonowało. Były to bowiem obietnice działań przyszłościowych, które mogą, ale nie muszą być zrealizowane. Mając w pamięci obietnice 3 milionów mieszkań, setek kilometrów autostrad przedstawiciele pracowników służby zdrowia musieli być bardzo sceptyczni. Jednocześnie, bowiem usłyszeli, że w tym roku stan finansów nie pozwala na podwyżki wynagrodzeń. Znając stan nastrojów środowiska, który jest bliski stanu wrzenia, wiedzieli, że obietnice przyszłościowych działań sytuacji nie zmienią się. I nie pomylili się.

Czarne święto

W ostatnich dniach (piszę te słowa 30 marca) nastąpiły dalsze protesty. Ponownie "ostrodyżurowo" pracowało Podkarpacie, dołączyła Łódź, były też protesty w Radomiu. Na 7 kwietnia Komitet zaplanował akcję protestacyjną w całej Polsce. 7 kwietnia to Światowy Dzień Zdrowia. W dniu święta wszyscy lekarze - wyjąwszy dyżurujących chcą wziąć jednodniowy urlop. Ci, którzy z urlopu nie skorzystają mają przyjść do pracy ubrani na czarno."Każda osoba i organizacja musi znaleźć sposób na solidarne przyłączenie się do protestu. Działanie taki nie ma charakteru strajku w sensie prawnym i nie wymaga wchodzenia w spory zbiorowe z pracodawcą. - stwierdził Konstanty Radziwiłł. " Może być jednak wymownym znakiem naszej determinacji i jedności" - powiedział Przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Krzysztof Bukiel i nie sposób się z nim nie zgodzić.

Możliwość przeprowadzenia akcji protestacyjnej w formie powszechnego, jednodniowego urlopu wprowadziły zmiany poczynione w 2002 r. w kodeksie pracy. Od 1 stycznia 2003 r. obowiązują art. 167.2 i art.167.3 KP, które nałożyły na pracodawców obowiązek udzielenia pracownikowi na jego żądanie do 4 dni urlopu rocznie. Pracownik nie musi niczym swego żądania uzasadniać, a może je zgłosić najpóźniej w dniu rozpoczęcia urlopu, a pracodawca nie może mu odmówić. Jak stwierdził dyrektor lubartowskiego spzoz Marek Wójtowicz ("Służba Zdrowia" nr 22-25/2006) w magazynku OZZL pozostaną jeszcze "trzy naboje" w postaci możliwych jeszcze do wykorzystania trzech dni urlopu na żądanie. Mogę sobie wyobrazić jak będzie wyglądał 7 kwietnia dla pacjentów. W przychodniach, zarówno specjalistycznych jak i podstawowej opieki zdrowotnej zastaną zamknięte drzwi.

Ze specjalistyką to jeszcze pół biedy. Zaplanowane przyjęcia pacjentów można przesunąć o jeden dzień, ale wyobrażam sobie horror w rejestracjach, które o przesunięciu będą musiały zawiadomić wszystkich zainteresowanych. Ale nieobecność w pracy lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej spowoduje gwałtowany napływ do szpitalnych izb przyjęć chorych, którzy zachorowali nagle i na pomoc medyczną nie mogą czekać. Pozostaje, więc tylko mieć nadzieję, że w gabinetach lekarzy rodzinnych wprawdzie zapanuje czerń, ale pacjenci nie odejdą z kwitkiem.

Nikła nadzieja

Można też mieć nadzieję (czy słuszną będzie wiadomo, kiedy te słowa ukażą się drukiem), że do "czarnego święta" nie dojdzie, bądź protest będzie miał ograniczony charakter. Jedna obietnica złożona na spotkaniu premiera z Komitetem została bowiem dotrzymana. Ministerstwo Zdrowia przedstawiło harmonogram wdrożenia 30-procentowej podwyżki płac, tyle, że ma ona nastąpić w przyszłym roku. Publiczne szpitale - również kliniczne i instytuty - będą musiały przedstawić NFZ swój aktualny fundusz płac, czyli określić ile obecnie zarabiają ich pracownicy. Na tej podstawie NFZ dołoży pieniędzy w -wysokości 30% przedstawionych kwot z przeznaczeniem na fundusz płac jednostek, z którymi będzie zawierał kontrakty.

Dyrektorzy placówek będą musieli wypłacić odpowiednio podwyższone wynagrodzenia pracownikom, jedynie ich forma (premia czy podwyżka pensji podstawowej) pozostaje do uznania pracodawców. Odpowiednie przepisy mają znaleźć się w nowej ustawie zdrowotnej. To rozwiązanie jest obarczone dwoma błędami. Po pierwsze stanowi bezpośrednią ingerencję w sposób zarządzania placówkami, bo do tej pory pieniądze płynące z NFZ były w swobodnej dyspozycji dyrekcji zakładów. Po drugie - nie będzie podwyżki dla lekarzy kontraktowych. Tu Czytelnikom należy się kilka słów dodatkowego wyjaśnienia. Dyrektorzy szpitali chcąc podnieść wynagrodzenia w ramach posiadanych pieniędzy proponowali lekarzom, by pracowali na mocy kontraktu cywilno-prawnego zamiast umowy o pracę rejestrując własną działalność gospodarczą. W ten sposób koszty płacopochodne (składka ZUS) i inne wynikające z umowy o pracę (wynagrodzenia urlopowe, chorobowe i itd.) mogły powiększyć kwotę wynagrodzeń tworząc w sumie należność wynikającą z zawartego kontraktu.

Spora liczba lekarzy takie kontrakty zawarła, a teraz otrzymywane przez nich pieniądze nie będą zawarte w funduszu płac, stanowiącym podstawę do wyliczenia podwyżki wynagrodzeń.Podstawowy problem tkwi jednak w tym, że jest to znowu obietnica działań w przyszłym roku, a środowisko pracowników medycznych w obietnice już nie wierzy, a podwyżek oczekuje w tym roku. W ich przekonaniu merytoryczna decyzja powinna być podjęta bezzwłocznie, a podwyższone wypłaty opóźnione jedynie o czas potrzebny na realizację tej decyzji. Niejednokrotnie spotkałem się wśród lekarzy z poglądem, że władze traktują ich jak białych niewolników. Powołując się na przysięgę Hipokratesa i wynikający z niej obowiązek ratowania zdrowia i życia ludzkiego stoją stanowisku, że lekarze, więcej, cały biały personel, mają obowiązek pracy za każde pieniądze, jeśli nie w ogóle za darmo. Znane stwierdzenie wicepremiera Ludwika Dorna o braniu lekarzy "w kamasze" tylko dolało oliwy do ognia.

Gdzie szukać wyjścia?

Czy jest możliwa podwyżka jeszcze w tym roku. Zdaniem prezesa NRL Konstantego Radziwiłła - tak. W pewnym sensie ma rację, już obecnie wydawanych na ochronę zdrowia pieniędzy wystarczyłoby na odczuwalne podwyżki płac. Ale w skali globalnej, a nie w skali pojedynczego szpitala czyli spzoz-u. Wymaga to jednak zasadniczej zmiany sposobu funkcjonowania systemu ochrony zdrowia, czego nie da się zrobić od ręki. Trzeba bowiem przeorientować system i uczynić jego podstawą medycynę rodzinną, a liczbę placówek lecznictwa zamkniętego dostosować do rzeczywistych potrzeb. Prace nad tą sprawą są zresztą obecnie prowadzone.

Minister Religa jest zdania, że liczba szpitali może być zmniejszona o ok. 15%, ale o szczegółach nie chce mówić z uwagi na zbliżająca się samorządową kampanię wyborczą. Opieka zdrowotna sprawowana przez lekarzy rodzinnych jest bowiem znacznie tańsza niż leczenie szpitalne czy nawet otwarta pomoc wysokospecjalistyczna. Przy odpowiednich rozwiązaniach organizacyjnych medycyna rodzinna jest w stanie zaspokoić znakomitą większość społecznych potrzeb zdrowotnych, a zaoszczędzone w ten sposób pieniądze powinny być przeznaczone na urealnienie kosztów procedur medycznych stosowanych w szpitalach (również w sensie wynagrodzeń) i określenie na tej podstawie wysokości kontraktów podpisywanych przez NFZ. I na koniec ostatnia kwestia na ogół przemilczana, przede wszystkim przez pracowników służby zdrowia. Nie może być marnotrawstwa pieniędzy w zakładach opieki zdrowotnej i musi być nad nimi sprawowany właściwy nadzór właścicielski.

To marnotrawstwo nie jest zresztą wynikiem złej woli, jego powodem jest zła jakość zarządzania zoz-ami. Mamy nieliczną kadrą menedżerów służby zdrowia z prawdziwego zdarzenia, a i wielu spośród nich, jeżeli nie są lekarzami z Wykształcenia, nie chce w ochronie zdrowia pracować. Dodajmy - za pieniądze, które można obecnie w zoz-ie zarobić.

Również nadzór właścicielski sprawowany przez samorządy pozostawia wiele do życzenia. I z powodu braku odpowiednich kwalifikacji wśród urzędników, którzy go wykonują, na co dzień, jak też z powodu patrzenia na szpital jako na największego pracodawcę w powiecie, co nieraz ma miejsce. A wtedy, chęć utrzymania tego pracodawcy każe czasami na niedoskonałości przymknąć oko. Problemów jest więc wiele i nie są one łatwe do rozwiązania, ale możliwe, tylko władze polityczne muszą tego naprawdę chcieć i zaryzykować czasami własną popularnością. Na razie pozostaje nam mieć nadzieję, że OZZL nie będzie musiał użyć ze swojego magazynka kolejnego naboju.

Stefan Ancerewicz

Nowe Życie Gospodarcze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »