Żelazna droga łączy dwa morza
Pociąg załadowany rudą żelaza wyruszający z kopalni w szwedzkiej Kirunie do norweskiego portu w Narviku liczy 68 wagonów, 746 metrów długości i waży 8100 ton. Malmbanan, linia kolejowa, po której jeżdżą najcięższe w Europie pociągi, obchodzi w tym roku 110 lat nieprzerwanej działalności i za kręgiem polarnym łączy Morze Bałtyckie z Północnym.
- Kiruna leży 500 metrów nad poziomem morza, dlatego prowadzenie takiego pociągu jest nie lada sztuką, zwłaszcza podczas ostatniego liczącego 40 kilometrów stromego zjazdu do Narviku. Najważniejsze są hamulce, które są cały czas kontrolowane podczas jazdy. Maksymalna prędkość tego kolosa to 60 km/h ponieważ aż strach pomyśleć jakie skutki miałoby wykolejenie lub utrata kontroli nad pociągiem - tłumaczy maszynistka Malin Strands.
Każdy pociąg po załadowaniu w Kirunie przy dzisiejszych cenach rudy żelaza ma wartość miliona dolarów. Tory są pojedyncze, dlatego z powodu mijanek przepustowość linii to sześć składów dziennie do Narviku i sześć pustych z powrotem przez 365 dni w roku. Kopalnia w Kirunie zamierza jednak doinwestować i rozbudować linię tak, by było więcej dwutorowych odcinków, co pozwoliłoby zwiększyć częstotliwość pociągów i przepustowość z 26 mln ton ładunku rocznie dzisiaj do 40 mln ton w 2015 roku.
Malmbanan ma najsolidniejsze tory w Europie pozwalające na eksploatację pociągów o wadze do 8600 ton i wagonów o nacisku 30 ton na oś. Dzięki temu pociągi pasażerskie, również jeżdżące po tej trasie, mogą rozwijać prędkość do 135 km/h. Linia już w 1915 roku została zelektryfikowana, a używane dzisiaj niemieckie lokomotywy IORE są najsilniejszymi na świecie o mocy 10 800 kW.
Malin Strands wyjaśnia, że z Malmbanan związana jest pewna magia i od początku istnienia linii pracują tam całe rodziny. - Mój dziadek był zawiadowcą, ojciec elektrykiem, a siostra jest również maszynistką. Zawsze i wszędzie jak się spotykamy rozmawiamy tylko o pociągach - mówi.
Budowę Malmbanan rozpoczęto w 1902 roku, aby połączyć Kirunę ze szwedzkim bałtyckim portem Luleå oraz z Narvikiem na Morzu Północnym. Linia była bardzo trudna do budowy ze względu na górzysty teren w Norwegii.
Z Kiruny do Luleå są 304 kilometry, lecz zimą port ten zamarza, więc liczący 14 tys. mieszkańców Narvik, położony w odległości 169 kilometrów nad nigdy niezamarzającym fiordem, zawsze był dla szwedzkiej kopalni drogą w świat. Po okupacji Norwegii, w kwietniu 1940 roku bitwa aliantów o norweski port z Niemcami była jedną z najważniejszych podczas drugiej wojny światowej, ponieważ Trzecia Rzesza kupowała w neutralnej Szwecji tak potrzebną do prowadzenia wojny stal - aż połowę swojego zapotrzebowania.
Na terytorium Norwegii linia jest położona bardzo malowniczo - prowadzi nad przepaściami, w drewnianych tunelach przeciwśniegowych, a specjalny system antylawinowy ostrzega przed niebezpieczeństwem.
- Od 110 lat jest to nasza żelazna droga w świat i musi funkcjonować bez względu na pogodę czy porę roku jak zegarek, ponieważ tego wymaga globalny rynek stali. Pociąg po przyjeździe do Narviku rozładowywany jest przez zaledwie dwie godziny i kiedy wraca do Kiruny po następny ładunek z Narviku odpływa już statek pełen naszej rudy - tłumaczy Lars Erik Aaro, dyrektor istniejącej od 1890 roku kopalni LKAB w Kirunie.
Prawie 70 lat po wojnie, kiedy to dla Niemców Malmbanan była "linią życia", a dla Szwecji największym interesem w historii, dzisiejsze ceny stali na światowym rynku, z powodu gwałtownego rozwoju Chin i Indii, wynoszące ok. 150 dol. za tonę sprawiają, że Kirunę nazywa się drugim Klondyke. "Gorączka żelaza" sprawia, że kopalnie zamierzają zatrudnić 5 tys. nowych pracowników w ciągu najbliższych pięciu lat.
- Problemem dla gminy jest jednak brak mieszkań - tłumaczy Terje Raatamaa z lokalnego biura pośrednictwa pracy, lecz dodaje, że możliwości są szerokie. - Mamy lotnisko i kopalnię, stać nas na przywóz pracowników samolotami rano i odwożenie ich wieczorem do innych miast.
Zbigniew Kuczyński