Złodzieje zrobią wszystko, żeby je ukraść. To już plaga
Włamania do lokomotyw stojących na bocznicach, wynajęcie mieszkania, aby je ogołocić z cennego "towaru", czy wreszcie podjęcie pracy w firmie tylko po to, aby kraść cenne materiały - to wybrane metody złodziei, którzy poznali cenę miedzi i zrozumieli, że wciąż nie jest trudno zarobić na "miedzianych" zdobyczach. Policja regularnie informuje o kolejnych zatrzymaniach. Amatorów cudzej miedzianej własności nie brakuje.
Łupem złodziei najczęściej padają miedziane rury, rurki oraz przewody. Wciąż można je z zyskiem sprzedaż, choć od lat trwa (w porozumieniu z właścicielami punktów skupu złomu) policyjna krucjata przeciwko złomiarzom dewastującym instalacje, niejednokrotnie narażając innych na niebezpieczeństwo (tak dzieje się np. przy ingerencji złodziei w instalacje gazowe, elektryczne, czy nawet wodno-kanalizacyjne).
Około 30 kilogramów miedzianych przewodów wybebeszył z nieużywanej lokomotywy do niedawna nieuchwytny złodziej z Mogilna (między Gnieznem a Inowrocławiem), który ostatecznie został przyłapany na gorącym uczynku, gdy po raz kolejny chciał "pozyskać" miedziane skarby penetrując pozostający w spoczynku tabor kolejowy. Proceder trwał od kwietnia do czerwca br. (informuje o tym portal "Pałuki i Ziemia Mogileńska") i zakończył się zatrzymaniem złodzieja przez stróżów prawa.
Jak poinformowała mogileńska policja, sprawa włamań do nieeksploatowanej lokomotywy stojącej na bocznicy kolejowej w Mogilnie ciągnie się od kwietnia tego roku. Doszło wtedy do kradzieży około 30 kilogramów przewodów miedzianych oraz innych części elektrycznych. Wartość skradzionego mienia oszacowano na prawie 10 tys. zł.
Złodziej pozostawał nieuchwytny (wracał jeszcze do lokomotywy pod koniec maja i na początku czerwca). Jednak w czerwcu policjanci zatrzymali 41-letniego sprawcę i doprowadzili do policyjnego aresztu. Grozi mu kara nawet 10 lat więzienia (sprawca mana sumieniu więcej kradzieży z włamaniem - m.in. do drogerii, gdzie "pozyskiwał" markowe perfumy).
Policjanci z Gdańska zatrzymali 28-latka, który w wynajmowanym mieszkaniu, wyciął osiem metrów rur miedzianych od instalacji gazowej, a następnie je sprzedał. Mężczyzna był poszukiwany za przywłaszczenie mienia oraz za załamanie sądowego zakazu kierowania pojazdami.
"W niedzielę po południu (16 czerwca) policjanci odebrali zgłoszenie, że w jednym z mieszkań w dzielnicy Górki Zachodnie zostały wycięte rury gazowe"- poinformowała podinsp. Magdalena Ciska z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.
Na miejscu zdarzenia policjanci zastali zgłaszającego, pokrzywdzoną, świadków oraz 28-letniego mężczyznę, który miał być sprawcą kradzieży.
"Funkcjonariusze w rozmowie z właścicielką mieszkania ustalili, że kiedy przyjechała do wynajmowanego 28-latkowi lokalu, by wypowiedzieć mu najem w związku z nieregularnymi płatnościami, stwierdziła, że w mieszkaniu zostały wycięte rury gazowe. 28-latek w rozmowie z policjantami przyznał się do kradzieży rur i ich sprzedaży, a swoje zachowanie tłumaczył kłopotami finansowymi" - przekazała oficer prasowa.
W trakcie pracy nad sprawą policjanci ustalili, że 28-latek miedzy 6 a 16 czerwca dokonał zakłócenia działania sieci gazowej, poprzez wycięcie ośmiu metrów rur miedzianych od instalacji gazowej powodując straty na kwotę 3 tysięcy złotych.
W poniedziałek mężczyzna usłyszał zarzut za popełnione przestępstwo, a następnie został przewieziony do zakładu karnego, gdzie spędzi najbliższe dwa lata. Za zakłócenie działania sieci gazowej grozi do 8 lat więzienia.
Montaż fotowoltaiki to jedna z popularniejszych w ostatnim czasie usług, a firmy zajmujące się taką działalnością poszukują znających się na rzeczy pracowników. Jednak w opisywanym przypadku, pracownicy jednej z firm postanowili "dorobić" do pensji (możliwe, że od początku to był ich główny cel) kradzieżą miedzianych kabli.
Radio Opole informowało o sukcesie policjantów z Niemodlina, którzy wiosną b.r. przyłapali na gorącym uczynku pracowników jednej z firm montujących fotowoltaikę. W przydomowym garażu policjanci nakryli siedmiu mężczyzn, którzy właśnie "patroszyli" miedziane kable, usuwając izolację z tworzywa i przygotowując łup do sprzedaży.
W okradzionej firmie zajmującej się montażem paneli fotowoltaicznych pracowali ledwie od stycznia. Policja na miejscu zabezpieczyła około pół tony przewodów miedzianych o wartości 10 tys. złotych. Podejrzani usłyszeli zarzuty, a kara za takie przewinienia to nawet 10 lat więzienia.
***