Zmierzch chińskiego imperium tekstylnego?
Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do metki "made in China", wszechobecnej - od koszul po skarpety. Czas na powolne zmiany. Nadchodzi era "made in Pakistan" lub "made in Bangladesh".
Chiny to obecnie największy producent bawełny świecie, kolejne miejsca zajmują Indie i USA. Ten rok nie należał do najlepszych. Już po chińskim Nowym Roku ceny tekstyliów wzrosły. Potem nadeszły powodzie w Pakistanie, a plantacje chińskie w Xinjiangu zostały zaatakowane przez szkodniki. Indie, aby chronić swój rynek ograniczyły eksport bawełny.
Gdy nadszedł czas zbiorów, producenci tekstyliów zaczęli przecierać oczy z niedowierzaniem. China Cotton Index (CC Index 328), wskaźnik ceny chińskiej bawełny, osiągnął 28891 juanów (4332 USD) za tonę. A jeszcze rok temu, w tym samym czasie 1 tona była warta 14117 juanów.
Taki obrót sprawy zaskoczył także właścicieli chińskich fabryk. Zhang Guanjin, dyrektor jednego z wielu zakładów tekstylnych w Shaoxingu, w prowincji Zhejiang, mówi, że jest zmuszony podnieść cenę swoich materiałów o 10 proc. "Wielu zagranicznych klientów zrezygnowało z naszych produktów. Co będzie, jeśli cena bawełny wzrośnie jeszcze bardziej?" - martwi się Zhang.
"Ostatni pobyt w Chinach, na początku listopada, to był szok - ceny zmieniały się z dnia na dzień. Patrząc na to, co dzieje się w Chinach, trzeba poważnie zastanowić się nad przyszłością całego biznesu tekstylnego w Chinach. Prawda jest taka: kto mógł, już przeniósł produkcję do Indii lub Pakistanu. A mnie nie pozostaje nic innego jak szukanie nowych dostawców. W grę wchodzą nie tylko rynki azjatyckie, ale także nasz rodzimy" - mówi jeden z pracowników największego polskiego producenta odzieży, który od wielu lat podróżuje w celach biznesowych do Indii i Chin.
Jaki los czeka chiński rynek tekstylny? Problemem jest nie tylko cena bawełny, bo ta wzrosła na całym świecie. Jednak w Chinach dodatkowo rosną jeszcze koszty pracy. Płace robotników w ciągu roku wzrosły o 50 procent. To jest powód, dla którego rozważa się przeprowadzkę do krajów, gdzie koszty produkcji są znacznie niższe.
Wobec tego, czy rzeczywiście metkę "made in China" z naszych ubrań zastąpi metka "made in Pakistan czy "made in Bangladesh"? Nie jest to takie łatwe, jak mogłoby się wydawać. Wymienione kraje mają bowiem niestabilną gospodarkę, wewnętrzne problemy, jak przemoc i konflikty zbrojne. Może i są dwa, nawet trzy razy tańsze od Chin, ale ryzyko, jakie się ponosi, wciąż istnieje.
Jedno jest pewne, nam konsumentom pozostaje się przyzwyczajać do nowych, niestety wyższych cen.