Związkowcy PGNiG liczą na 15 proc.
Szef NSZZ "Solidarność" Janusz Śniadek odnosząc się do porozumienia pomiędzy związkami zawodowymi Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa (PGNiG) i Platformy Obywatelskiej uznał za "niedopuszczalne uzależnianie realizacji należnych praw pracowniczych od deklaracji wyborczych zainteresowanych".
Jako problematyczną ocenił postawę szefa "S" w PGNiG. "W związku z podpisanym przez PO porozumieniem ze związkami zawodowymi PGNiG dotyczącego przekazania należnych im akcji w zamian za poparcie wyborcze, oświadczam: Komisja Krajowa NSZZ +Solidarność+ wspierała i będzie wspierać pracowników PGNiG w realizacji ich prawa do akcji swojej firmy lub co najmniej rekompensaty finansowej - napisał Śniadek w piśmie przekazanym w piątek.
Pytany o ocenę działania szefa związku w PGNiG Śniadek stwierdził, że taka deklaracja poparcia wyborczego jest problematyczna. "Uważam, że taka deklaracja wyborcza składana tylko w oparciu o korzyść materialną jest trochę problematyczna i budzi moje wielkie wątpliwości, co nie zmieni faktu, że tak jak robiłem, będę robił wszystko, żeby zaspokoić uprawnienie PGNiG do akcji lub rekompensaty" - powiedział Śniadek.
W jego opinii, "deklaracja korzyści majątkowych jest rzeczą absolutnie niewystarczająca do podejmowania decyzji wyborczych". "Oddanie głosu na określone ugrupowanie polityczne i później konsekwencje tego czy skutki wyborcze są daleko poważniejsze niż tylko określona korzyść materialna" - dodał.
Związkowcy (PGNiG) odpierali w czwartek zarzut o korupcję polityczną. Platformie taki zarzut postawiło PiS. "Zarzut o korupcję polityczną jest absurdalny, PO zobowiązała się jedynie zrealizować to, czego przez dwa lata nie chciał zrealizować PiS - mówił przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Górnictwa i Gazownictwa w Polskim Górnictwie Naftowym i Gazownictwie(PGNiG) Dariusz Matuszewski.
Ta wypowiedź była reakcją na wcześniejszą konferencję prasową, podczas której PiS zarzucił PO "korupcję polityczną". Odpowiedzialny za kampanię medialną PiS Tomasz Dudziński oświadczył, że PO podpisując porozumienie przedwyborcze ze związkami grupy PGNiG, kupuje głosy pracowników spółki za obietnicę przekazania im akcji. PO złożyła w związku z tym wniosek w trybie wyborczym przeciwko Dudzińskiemu.
Konflikt wokół akcji pracowniczych w PGNiG ma swoją dwuletnią historię. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, uprawnieni pracownicy prywatyzowanych spółek skarbu państwa mają prawo do 15 proc. akcji swej firmy. W przypadku PGNiG mieli otrzymać je pół roku po debiucie spółki na giełdzie, który miał miejsce we wrześniu 2005. Warunkiem było jednak sprzedanie przez resort skarbu akcji serii A.
Sprzedaż przynajmniej jednej akcji tej serii umożliwiłaby przydział walorów spółki, pracownikom i innym uprawnionym (np. spadkobiercm, emerytom ) Jednak ministerstwo skarbu nie chciało pozbywać się akcji. W porozumieniu zawartym między związkami zawodowymi a PO czytamy m.in.: "Po wygranych przez PO wyborach parlamentarnych (...) nastąpi zbycie przez skarb państwa przynajmniej jednej akcji spółki PGNiG".
Platforma informowała w sobotę, że trzy centrale związkowe grupy kapitałowej PGNiG udzieliły jej poparcia w wyborach parlamentarnych, zaś PO zobowiązała się po wygranych wyborach i stworzeniu przez nią rządu do wydania "należnych 15 proc. akcji Spółki osobom uprawnionym". Porozumienie ze strony Platformy podpisali Bronisław Komorowski i Aleksander Grad.
Matuszewski powiedział PAP, że wciągu minionych dwóch lat "resorty gospodarki i skarbu uznały, że przekazanie nam 15 proc. akcji spółki może zagrażać bezpieczeństwu energetycznemu państwa. Powstała antyrosyjska fobia, bo rzekomo spółce groziło, że nasze akcje mogą zostać wykupione na wolnym rynku. Tymczasem opinie jakich zasięgaliśmy w tej sprawie wykluczały taką sytuację"
"Zachowaliśmy się jak każdy europejski związek zawodowy. W obliczu nadchodzących wyborów zwróciliśmy się do wszystkich ugrupowań politycznych z pytaniem, jak zamierzają rozwiązać nasz problem. Odpowiedziała nam tylko PO. Stąd decyzja o porozumieniu" - podkreślił Matuszewski.