Sosnowski: Kross będzie znów zatrudniał pracowników

Pandemia uderzyła w nas w najgorszym z możliwych momentów, ale sytuacja się diametralnie zmieniła i możemy mówić o boomie. Na przełomie września i października chcemy zatrudnić ponad 200 osób, czyli nawet więcej niż zostało zwolnionych - mówi Zbigniew Sosnowski, prezes i założyciel firmy Kross w rozmowie z Moniką Krześniak-Sajewicz


Monika Krześniak-Sajewicz, Interia: Pandemia koronawirusa uderzyła w branżę rowerową w samym szczycie sezonu. Firma Kross ogłosiła w marcu grupowe zwolnienia 25 proc. załogi.  W ostatnich tygodniach sytuacja w branży znacznie się  poprawiła, można wręcz mówić o boomie na rowery. Czy decyzja o tak dużych zwolnieniach nie była przedwczesna?

Zbigniew Sosnowski, prezes firmy Kross: - Rzeczywiście pandemia uderzyła w nas w marcu, czyli w najgorszym z możliwych momentów, choć już w lutym po tym, co się wydarzyło w Azji wiedzieliśmy, że sytuacja będzie bardzo ciężka.

Reklama

- Konieczność zwolnień grupowych to była niezmiernie trudna decyzja, także dla mnie osobiście. W marcu, gdy ją podejmowaliśmy, sytuacja była tragiczna. Sprzedaż drastycznie spadła i realizowaliśmy zaledwie 30 proc. planu, mieliśmy pełne magazyny, a sieć dealerska sygnalizowała, że nie ma sprzedaży i nie ma pieniędzy, żeby realizować płatności za wcześniejsze dostawy. W tamtym czasie redukcja zatrudnienia była konieczna, żeby firma mogła przetrwać i funkcjonować. Jako jedyna firma w branży nie zatrzymaliśmy produkcji i uważam, że to była dobra decyzja.

- Jeszcze raz podkreślam, decyzja o zwolnieniach była konieczna, ale każdy pracownik, który odchodził, oprócz świadczeń wynikających z przepisów prawa pracy, dostał list intencyjny, że w sytuacji, gdy warunki na to pozwolą, będzie zatrudniony w pierwszej kolejności.  Stworzyliśmy też fundusz zapomogowy dla najbardziej potrzebujących pomocy finansowej i wiele osób z niego skorzystało. Jeśli obecny boom na rowery się utrzyma, to Kross będzie jesienią zwiększał zatrudnienie.

Jak pan ocenia sytuację firmy i branży dziś, bo widoczny jest powrót koniunktury i popytu na rowery?

- Rzeczywiście sytuacja zmieniła się diametralnie i możemy mówić nawet o boomie rowerowym. Na przełomie kwietnia i maja pojawiły się pierwsze oznaki poprawy i szansa na częściowe odrobienie strat. Maj był już świetny, sklepy notowały wysoką sprzedaż, a Kross zrealizował ponad 120 proc. pierwotnego planu na ten miesiąc. Podobna sytuacja była w czerwcu. Rewelacyjnie otworzyły się przed nami nowe rynki eksportowe, takie jak Australia, a w Europie Dania czy Portugalia. Kross jest obecny na zagranicznych rynkach od wielu lat i jako jedyna polska firma rowerowa sprzedaje rowery pod własnym brandem. Cieszymy się z nowych, zagranicznych rynków, bo nie są to pojedyncze transakcje, ale zamówienia długoterminowe.

Jakie typy rowerów sprzedajecie na te nowe rynki np. do Australii?

- Tam sprzedajemy relatywnie drogi sprzęt, rowery z wyższej półki.

Czy w kontekście tych pozytywnych informacji widzi pan perspektywę do przywrócenia miejsc pracy, które musiały zostać zredukowane na początku kryzysu?

- Tak, oczywiście. Ze wszystkimi osobami, które odeszły z firmy mieliśmy kontakt i zdecydowana większość chce wrócić. Na przełomie września i października chcemy zatrudnić ponad 200 osób, czyli nawet więcej niż zostało zwolnionych, bo przed wybuchem pandemii zatrudnialiśmy 600 osób.

Z jakiej pomocy w ramach tarcz antykryzysowych skorzystała firma Kross?

- Pomoc w ramach tarcz antykryzysowych była dobra i dość sprawnie uruchomiona, ale niestety dotyczyła głównie małych i średnich firm. Do tej pory nie dostały jej duże firmy, bo dopiero od niedawna można składać wnioski do PFR i my to oczywiście zrobiliśmy, więc czekamy z nadzieją na to wsparcie. Skorzystaliśmy jedynie z refundacji 40 proc. kosztów wynagrodzeń przez 3 miesiące. Innych narzędzi pomocowych dla dużych firm nie było.

- Wsparcie z PFR pomoże nam wyrównać warunki konkurencyjne. Widzę bowiem agresywną politykę sprzedażową ze strony firm zagranicznych, które już otrzymały takie wsparcie od swoich rządów i próbują wchodzić na te rynki, na których Kross jest mocny i tam budować swoją pozycję wykorzystując zaistniałą sytuację.

Czy z perspektywy czasu uważa pan, że gdyby pomoc dla dużych firm została szybciej uruchomiona, a przynajmniej choćby jej konkretna zapowiedź, to skala zwolnień w firmie mogłaby być mniejsza?

- Trudno się do tego odnieść, bo bazowaliśmy na danych i na sytuacji, która była wówczas. Gdyby komunikat o pomocy dla dużych firm był bardziej czytelny i sprecyzowany co do terminów, to może ta decyzja byłaby inna, ale naprawdę dziś trudno to powiedzieć. 

Pomoc rządowa ma charakter ogólnorynkowy. Czy pana zdaniem potrzebne są specjalistyczne instrumenty pomocowe skierowane do konkretnych branż?

- My oczywiście wewnątrz branży na ten temat dyskutowaliśmy, ale doszliśmy do wniosku, że raczej taka forma skierowana do wąskiej grupy czy branży nie sprawdza się. Natomiast chcieliśmy, aby podobnie jak w innych krajach, np. w Anglii, Niemczech czy Francji, rowery były promowane jako bezpieczny, komfortowy i "zdrowy" środek komunikacji.

Czy w czasie pandemii i lockdownu wystąpiły zakłócenia w łańcuchu dostaw?  

- Kross mocno inwestuje w polski zakład, część komponentów produkujemy sami. Mamy unikalną fabrykę ram karbonowych wysokiej jakości i nowoczesną lakiernię. Inne części kupujemy w Europie i na świecie.  W tym sensie nasz model funkcjonowania jest podobny jak w innych fabrykach na całym świecie.

- Jeśli chodzi o dostawy komponentów z Chin, to my mieliśmy pewien zapas jeszcze przed lockdownem, bo w ten sposób zabezpieczaliśmy się w poprzednich latach, przed okresem chińskiego Nowego Roku, po którym tradycyjnie część pracowników nie wracała jeszcze do pracy. Dlatego sytuacja w Chinach w tym czasie nie wpłynęła tak znacząco na łańcuch dostaw, choć pewne braki wystąpiły, ale z innych przyczyn i nasza logistyka sobie z tym poradziła.  Gdyby lockdown trwał dłużej byłyby z tym problemy, bo jeśli rower składa się ze 100-120 części, to nie da się go złożyć, gdy brakuje nawet jednego czy dwóch elementów. My nie przerwaliśmy produkcji, mieliśmy pełne magazyny, ale wynajmowaliśmy kolejne, by móc ją kontynuować, więc brak komponentów nas w zasadzie nie dotknął. Bardziej uderzyła nas niepewność co do dalszej sytuacji, której nie mogę porównać do żadnego innego kryzysu odkąd prowadzę ten biznes, czyli od 30 lat.

Czy po doświadczeniach związanych ze skutkami pandemii firma będzie chciała zmienić ten łańcuch dostaw, czy są takie jego części, w których dobrze byłoby się bardziej uniezależnić od któregoś dostawcy?

- Rozmawialiśmy o tym również na zarządzie Polskiego Stowarzyszenia Rowerowego, którego Kross jest członkiem.  Jako branża chcemy wspierać i uaktywniać produkcję niektórych części w Polsce i uważamy, że jest szansa, aby wspólnie zwiększać udział produkowanych komponentów rowerowych w kraju. Sami w ramach firmy Kross zastanawiamy się nad pewnymi częściami, które moglibyśmy produkować nie tylko dla nas, ale też dla innych.

Jakie kluczowe części czy podzespoły są na początku tej listy, czyli są wyłącznie kupowane u zagranicznego producenta, a byłoby dobrze, żeby były produkowane w Polsce?

- Przede wszystkim osprzęt produkowany przez japońską firmę Shimano.

Ale to chyba bardzo trudne zadanie, żeby zastąpić akurat tego producenta? To jest raczej życzenie czy realny pomysł?

- Trudny, ale nie jest nierealny, bo przykładem jest produkcja napędów elektrycznych przez firmę Bosch, uruchomiona na dużą skalę. Oczywiście jest to duże wyzwanie, bo do tej pory nikomu nie udało się produkować tego osprzętu w wysokiej jakości i na tak dużą skalę.

Niedawno Kross ogłosił uruchomienie nowego projektu, długoterminowego wynajmu rowerów pracodawcom. Jaki jest potencjał tego rynku, bo z jednej strony są ogólnodostępne rowery miejskie, z których można korzystać, a z drugiej część operatorów biurowców oferuje rowery pracownikom?  Jakie jest zainteresowanie?

- Mamy już kilkadziesiąt chętnych firm i przygotowujemy oferty. Uważamy, że to się wpisuje w nowe trendy, zwłaszcza preferencje młodych ludzi, którzy nie chcą kupować sprzętu, ale wolą z niego korzystać na zasadzie wypożyczania. Rower, jako benefit zastępujący karnet na siłownię to atrakcyjna propozycja zarówno dla pracowników, jak i pracodawców.

- Wchodzimy też mocniej w handel internetowy, ale w takiej formule, żeby dostarczony rower był przygotowany w 98 procentach do jazdy i użytkowania, czyli, żeby były wykonane te czynności, którymi tradycyjnie zajmują się serwisanci w stacjonarnych punktach. 

Jak zmieniają się trendy wśród klientów? Z obserwacji można odnieść wrażenie, że jest większe zapotrzebowanie na rowery szosowe, a także sprzęt z wyższej półki np. z ramą karbonową.

- Rzeczywiście rośnie udział droższych rowerów, głównie szosowych, na ramach karbonowych, co nas cieszy, bo pokazuje większą dojrzałość rynku. Rośnie grupa klientów, którzy dużo jeżdżą i teraz sięgają po sprzęt o znacznie lepszych parametrach, choć jest on dużo droższy.  W efekcie średnia cena kupowanego roweru rośnie, ale ze względu na to, że więcej osób kupuje sprzęt wyższej jakości. Sprzedajemy też coraz więcej rowerów trekkingowych, bardziej uniwersalnych, a więc zarówno na miejskie warunki jak i do turystki rowerowej. Naszym zdaniem dynamicznie będzie się rozwijał segment rowerów elektrycznych, tak jest np. w Holandii, bo w przypadku dojazdu do pracy można szybko pokonać relatywnie długą trasę w krótkim czasie, kosztem mniejszego wysiłku.  

Ramy karbonowe mają znacznie lepsze parametry, ale są bardzo drogie. Czy jest szansa, żeby ta technologia staniała?

- To jest najwyższa technologia, która z naszej strony wymaga dużego zaangażowania finansowego i osobowego. Jesienią będziemy uruchamiali kolejne segmenty tej produkcji.  Już teraz od strony technologicznej możemy się pochwalić lepszą jakością niż producenci z Azji, a teraz wyzwaniem jest to, żeby koszty tej produkcji nie były wyższe niż na Wschodzie. Oczywiście kluczowa jest tu skala. No i równie ważny jest dodawany osprzęt, aby nie zniwelować efektu zastosowania ramy karbonowej.  Będziemy wkrótce uruchamiać produkcję dodatkowych części rowerów: kierownic, wsporników, widelca.

Rowery są coraz bardziej modne, ale daleko nam jeszcze do tego by być drugą Holandią. Co pana zdaniem jest główną przeszkodą w masowym korzystaniu z rowerów do codziennej komunikacji?

- Dwa elementy. Pierwszy to kultura jazdy, uczestnictwa w ruchu drogowym, bo często rowerzyści są traktowani przez kierowców samochodów jako przeszkoda. Przy czym każdy uczestnik ruchu drogowego powinien maksymalnie dbać o bezpieczeństwo. Rowerzyści muszą z kolei przestrzegać zasad związanych z oświetleniem, kamizelkami odblaskowymi, tak aby wzrosło wzajemne zaufanie. Drugi element to wciąż zbyt mała liczba ścieżek rowerowych, które dziś są zatłoczone. To jest zadanie dla samorządów. W Holandii mamy dwupasmowe ścieżki rowerowe w każdym kierunku. Ja rozumiem, że sytuacja samorządów obecnie jest trudna, ale wciąż jest dużo dostępnych dotacji na rozbudowę infrastruktury rowerowej.

Jakim wynikiem chciałby pan zamknąć rok 2020?

- Zakładam, że w całym roku sprzedaż będzie o około 20 proc. niższa od planu, co biorąc pod uwagę warunki byłoby dobrym rezultatem. Jest szansa, że osiągniemy dodatni wynik finansowy, choć zakładam, że będzie niższy od zakładanego. Na przyszły rok, czyli 2021 planujemy 25 - 30 proc. wzrostu przychodów.

Rozmawiała Monika Krześniak-Sajewicz

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kross | rowery | polskie firmy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »