Gardermoen - lotniczy gigant
Liczące pół miliona mieszkańców Oslo ma lotnisko, które obsługuje 20 mln pasażerów rocznie i zajmuje pierwszą pozycję w Europie pod względem punktualności. Dlatego, że właściwie nigdy, nawet podczas śnieżyc i mrozów, nie jest zamykane.
Norweskie, zimowe "know how" jest eksportowane na takie lotniska, jak londyńskie Heathrow i paryskie Charles de Gaulle.
Zbudowany w 1998 roku port lotniczy Gardermoen Lufthavn, nazywany gigantem na długie lata, stał się już po dekadzie istnienia zbyt ciasny i właśnie rozpoczęła się jego rozbudowa. Po jej zakończeniu, w 2017 roku będzie obsługiwać 28 mln pasażerów rocznie. Jest to liczba ogromna z punktu widzenia populacji Norwegii, która liczy zaledwie 4,9 mln mieszkańców.
Prace przy budowie Gardermoen trwały równo pięć lat. Równolegle z budową portu lotniczego położonego 48 km od Oslo trwała budowa infrastruktury komunikacyjnej. Do lotniska doprowadzono z Oslo autostradę E-6 oraz zbudowana została specjalna linia kolejowa i pociąg lotniczy flytoget, który pokonuje trasę z centrum Oslo do terminalu w zaledwie 19 minut.
Na perony wewnątrz terminalu dojeżdżają również pociągi NSB, norweskich kolei państwowych, łącząc je ze znaczną częścią kraju.
Teren lotniska zlokalizowanego w miejscu byłej bazy lotnictwa wojskowego to 13 km kw. Ogromny, wysoki terminal, do którego budowy użyto drewna (!), stali, aluminium i szkła, razem z dwoma pirsami ma długość 819 metrów, powierzchnię 148 tys. m kw. i umożliwia jednoczesną obsługę 52 samolotów, z czego 34 poprzez tzw. rękawy.
Właściciel Oslo Lufthavn, państwowa firma Avinor nie ukrywa, że lotnisko to bardzo dochodowy biznes. Połowa dochodów pochodzi z handlu, parkingów i hotelu. W terminalu mieści się 20 restauracji oraz kilkadziesiąt sklepów, w tym największy w Europie sklep wolnocłowy, z racji tego, że Norwegia nie należy do Unii Europejskiej, w której ten handel jest zakazany.
Sklep, w którym są jedne z najniższych w Europie ceny alkoholu, papierosów i kosmetyków, jest czynny całą dobę, zachęca do zakupów również po przylocie i w ten sposób przejmuje klientów sklepów tax free od innych europejskich lotnisk.
Dwa równoległe pasy startowe, na wzór lotniska w Atlancie, już w 1998 roku obliczone zostały na przyjmowanie samolotów z 35 mln pasażerów rocznie, więc obecna rozbudowa, która będzie kosztować 12,5 mld koron (6,25 mld zł), koncentruje się na powiększeniu terminalu o 52 tys. m kw. i dobudowaniu trzeciego pirsu o powierzchni 63 tys. m kw. z rękawami dla 11 samolotów, głównie dużych, obsługujących połączenia międzykontynentalne.
Już dzisiaj przygotowywane są plany następnego etapu rozbudowy o kolejny, czwarty pirs, co pozwoliłoby przyjmować 35 mln pasażerów rocznie, a następnie budowa trzeciego pasa startowego.
Ogromne liczby i gigantyczne lotnisko w tak małej stolicy małego kraju sprawiają, że cała Europa ze zdumienia przeciera oczy. Lecz dla Norwegów, z racji warunków geograficznych kraju, mającego 1752 km długości i linię brzegową stałego lądu o długości 25 tys. km i otoczonego mnóstwem wysp oraz poprzecinanego przez fiordy, najszybszym i najtańszym środkiem transportu (często jedynym, jak na Szpic Bergen) stał się samolot. W ubiegłym roku norweskie lotniska obsłużyły aż 40,8 mln pasażerów.
Petter Johannsen dyrektor Avinoru, operatora 46 norweskich lotnisk podkreślił, że w latach 90. lotnisko dla 20 mln pasażerów rocznie wydawało się ogromne i niepotrzebne małej Norwegii, a koszty budowy nazywane były "niepotrzebną rozrzutnością". Jednak rozwój lotnictwa pasażerskiego, a właściwie jego eksplozja sprawiają, że trzeba jak najszybciej rozbudować port lotniczy w Oslo, który nagle stał się zbyt mały.
Już teraz stolica Norwegii poza Gardermoen, które nie jest w stanie przyjmować więcej samolotów, posiada dwa inne lotniska międzynarodowe: oddalony o 100 km Torp i o 50 km Rygge, wybierane głównie przez tanie linie lotnicze.
Zbigniew Kuczyński