Blisko połowa orlików w Polsce jest zużyta. Eksperci alarmują: Potrzebny jest szybki plan naprawczy
Według najnowszej analizy Instytutu Badawczego ABR SESTA i Akademii Piłkarskiej EsKadra, przez ostatni rok spadł odsetek boisk, które zupełnie nie nadają się do użytku. Jest też więcej obiektów częściowo niefunkcjonalnych. Tych, które prawie lub w pełni klasyfikują się do eksploatacji, jest tyle samo co w zeszłym roku. Eksperci alarmują, że jest pilnie potrzebny plan naprawczy. Inaczej na boiskach będzie coraz gorzej.
Nie pomogą też doraźne naprawy, które obecnie są stosowane. One jedynie tymczasowo rozwiązują problem. W gminach również zbyt mało pojawia się przetargów na remonty. Choć obiektów z wadami przybywa, to w ciągu roku do Ministerstwa Sportu i Turystyki wpłynęła zaledwie jedna prośba o pomoc w tej kwestii.
- Badanie wykazało, że liczba orlików, które całkowicie nie nadają się do użytku, znacząco się zmniejszyła - z 33 proc. w ub. roku do 13 proc. w br. Jednak z zebranego materiału wynika, że w większości przypadków zastosowano doraźne zabiegi, polegające na wymianie fragmentów nawierzchni w najbardziej uszkodzonych miejscach. To oczywiście daje tylko chwilowe efekty - mówi Olaf Ćwierzyński, szef zespołu oceniającego stan orlików z warszawskiej Akademii Piłkarskiej EsKadra.
Dr Paweł Jurowczyk z Instytutu Badawczego ABR SESTA zauważa, że zwiększyła się liczba boisk, które częściowo nie nadają się do użytku, tj. z 6 do 26 proc. Olaf Ćwierzyński wyjaśnia, że wynika to z ich eksploatacji i zużycia przez ostatni rok. Chociaż sztuczna nawierzchnia jest zdecydowanie łatwiejsza w utrzymaniu od naturalnej, to nadal wymaga zabiegów pielęgnacyjnych i stałego nadzoru. Gdy tego brakuje, stan obiektu sukcesywnie się pogarsza.
- Prace konserwacyjne polegają głównie na czesaniu sztucznej trawy, uzupełnianiu i rozprowadzaniu granulatu tuż po okresie zimowym. Jeżeli jednak zostały one zaniedbane w pierwszych 2-3 latach użytkowania, to trwałość nawierzchni jest już mocno osłabiona, a jej żywotność skrócona. W mojej ocenie, jest sporo takich przypadków na terenie całej Polski - zaznacza Robert Złotnicki, przedstawiciel jednego z największych producentów sztucznej trawy na świecie.
W sumie negatywnych ocen jest dokładnie tyle samo co w zeszłym roku, czyli 39 proc. Michał Kleszczewski, prezes zarządu AP EsKadra, ekspert z zakresu napraw i użytkowania naturalnych oraz sztucznych boisk, przewiduje, że w kolejnych latach przybędzie obiektów niespełniających wymogów bezpieczeństwa. Zużycie i niedostateczna pielęgnacja będą obniżały noty przyznawane w następnych edycjach badania. Myślenie, że jeszcze przez jakiś czas orliki będą nadawały się do użytku, jest złudne. Do tego Robert Złotnicki dodaje, że ich walory użytkowe już teraz są prawie żadne.
- Łącznie pozytywnych ocen jest tyle samo, co w zeszłym roku, tj. 61 proc. Można zauważyć, że przybyło boisk częściowo nadających się do użytku - z 15 do 48 proc. Różnica wynosi 33 p.p. Dokładnie o tyle samo zmalała liczba obiektów w pełni kwalifikujących się do gry. W 2018 roku takich miejsc było 46 proc. A teraz jest ich tylko 13 proc. Jeżeli nie zostaną podjęte stanowcze kroki, to za kilka lat orliki spełniające w pełni wymogi bezpieczeństwa będzie można policzyć na palcach jednej ręki - alarmuje prezes Kleszczewski.
Orlik zwykle jest pod opieką szkoły lub gminy, która z reguły nie ma odpowiednich środków ani personelu w pełni kompetentnego do zarządzania takim obiektem. Gospodarowanie nim wymaga specjalistycznej wiedzy oraz przyrządów. Problemem jest też brak wykwalifikowanych osób nadzorujących boisko. Sytuacja nie jest przegrana, bo przecież można ubiegać się o wsparcie resortu. Jednak na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy spośród wniosków inwestycyjnych złożonych do Ministerstwa Sportu i Turystyki tylko jeden dotyczył modernizacji obiektu typu orlik.
- Decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła. Nasz samorząd zgłosił się do programu "Sportowa Polska - Program rozwoju lokalnej infrastruktury sportowej" i czeka na rozstrzygnięcie konkursu. Ewentualnie przyznane środki zainwestujemy w orlik, który został wybudowany w 2008 roku i stanowczo wymaga renowacji. Jeżeli nie uzyskamy wsparcia resortu, będziemy aktywnie szukali innych źródeł finansowania modernizacji naszego boiska - zapowiada Marek Klasa, zastępca wójta gminy Lipusz w województwie pomorskim.
Jak komentuje Olaf Ćwierzyński, w praktyce bezpieczeństwo dzieci na boisku zależy od zaangażowania przedstawicieli władz lokalnych. Poza jedną gminą w całej Polsce, brakuje takich postaw, co jest dość niepokojące. Potrzebny jest więc ogólnokrajowy program naprawczy z góry narzucający odpowiednie działania i normy. Oczywiście ustanowienie go i wprowadzenie w życie to byłaby kosztowna inwestycja dla państwa, ale bez tego raczej nic "samo" się nie zmieni. Innym wyjściem jest zlikwidowanie niebezpiecznych obiektów, co oczywiście również wymagałoby funduszy. I przede wszystkim byłoby niekorzystne społecznie.
- Boiska były budowane w latach 2008-2012. Gwarancja na sztuczną trawę wynosiła 60 miesięcy, czyli 5 lat. Ten czas już dawno minął. W pierwszej kolejności należy wymieniać najstarsze nawierzchnie i te najbardziej zużyte. A to kosztuje minimum 300 tys. zł netto. Do tego dochodzą koszty utylizacji starych elementów. Przetargi na wymianę orlików w różnych regionach kraju są stopniowo ogłaszane, na razie w małej skali - średnio 1-2 razy w miesiącu. Decyzje o wymianie trawy zależą od dyrektorów szkół, lokalnych władz i ogólnej świadomości, że obiekty są w katastrofalnym stanie - tłumaczy Robert Złotnicki.
Analiza wykazała, że najczęściej dochodzi do mechanicznego wytarcia źdźbeł sztucznej trawy i nagromadzenia gumowego granulatu. Ubytki w nawierzchni powodują niebezpieczne dziury oraz nierówności. Olaf Ćwierzyński podsumowuje, że każdy tego typu obiekt wymaga osobnej ekspertyzy. Raz w roku powinny odbywać się samodzielne audyty we wszystkich gminach, ale raczej trudno ich oczekiwać. Niektórzy przedstawiciele władz lokalnych reagują dość nerwowo na negatywne oceny, uzyskane w badaniu. Czasem nieudolnie próbują tłumaczyć, że u nich wszystko jest w porządku. Twierdzą, że np. granulat jest wymieniany co tydzień, czego nigdzie się nie stosuje.
W tym roku zbadano blisko 150 obiektów w okresie od 5 kwietnia do 12 maja. W zeszłym roku było ich 100. Eksperci porównali też 50 losowo wybranych boisk spośród tych, które były analizowane w ub. roku. Celem tego było ustalenie, jakie konkretnie zaszły zmiany na danym terenie. Szczegółowej analizie poddana była długość trawy syntetycznej, ilość granulatu, z którego zbudowana jest nawierzchnia, a także liczba ubytków na boisku.