Ceny ziemi rolnej w dół
Mniej zawieranych transakcji i niższe ceny - takie informacje przynoszą pierwsze miesiące po wprowadzeniu nowej ustawy ograniczającej obrót ziemią rolną w Polsce. Od maja działki takie można kupować jedynie będąc rolnikiem. W ciągu kwartału przeciętny hektar staniał o 532 zł do niecałych 35 tys. zł - wynika z najnowszego odczytu indeksu wartości ziemi rolnej stworzonego przez Lion's Bank.
Już od dłuższego czasu pośrednicy informowali, że obrót na rynku ziemi rolnej zamarł wraz z wprowadzeniem ograniczeń w wolnym obrocie tego rodzaju działkami. Jak jednak poinformowała niedawno "Gazeta Wyborcza", powołując się na dane GUS, liczba zawieranych transakcji w drugim kwartale br. spadła o ponad połowę wobec wyniku z pierwszego kwartału. Co warto podkreślić, wynik za drugi kwartał jest i tak wysoki, bo w kwietniu - tuż przed wprowadzeniem nowej ustawy - bardzo dużo osób zawierało jeszcze transakcje na ostatnią chwilę, chcąc "uciec" przed nadchodzącymi regulacjami.
Ziemi sprzedaje się więc bardzo mało, a czy ma to wpływ na ceny osiągane przez rolników? Póki co, całe szczęście niewielki. Pod koniec 2015 roku wzrosty cen ziemi rolnej w Polsce wyraźnie zahamowały. Pomiędzy kwartałami drugim i pierwszym 2016 roku przeciętny hektar staniał o 532 zł. Za takiej wielkości działkę trzeba teraz płacić niecałe 35 tys. zł - wynika z najnowszego odczytu indeksu wartości ziemi rolnej stworzonego przez Lion's Bank. W ciągu kwartału zanotowaliśmy więc spadek o 1,5 proc., choć w skali roku wciąż mamy do czynienia ze wzrostem o 4,2 proc.
Jest to skromny wynik w porównaniu do tych z ostatnich lat, do których przyzwyczaił rynek ziemi rolnej w Polsce. Pod koniec 2004 roku (z tego okresu pochodzą najstarsze dane) za hektar trzeba było płacić 6,2 tys. zł, w ostatnim kwartale 2015 roku za identyczną parcelę płacono w obrocie prywatnym niecałe 35 tys. zł - wynika ze stworzonego przez Lion's Bank indeksu wartości ziemi rolnej w Polsce. To oznacza potężny średnioroczny wzrost o 16,2 proc., a mówimy przecież o okresie prawie 12 lat.
Trzeba podkreślić, że okres, który minął od wprowadzenia ustawy, wciąż jest za krótki, aby mówić już o trendzie. Na to przyjdzie jeszcze poczekać. O jego narodzinach nie przesądzą także dane za trzeci kwartał br.. Te prawdopodobnie znowu będą słabe, ale trzeba pamiętać, że tradycyjnie jest to okres sezonowego spadku obrotów i cen na rynku ziemi rolnej.
Póki co najnowsze dane wpisują się w scenariusz, zgodnie z którym nie należy spodziewać się panicznej wyprzedaży i gwałtownego załamania cen "hektarów", nawet przy wyraźnym spadku liczby chętnych do zakupu działek. Najbardziej prawdopodobne wydaje się stopniowe osuwanie wycen w dłuższym terminie.
Indeks stworzony przez Lion's Bank pokazuje, że już od momentu, w którym trwały prace nad nowym prawem ograniczającym wolny obrót ziemią w Polsce, najwyraźniej tanieją ziemie najżyźniejsze. Podczas gdy za taki właśnie hektar trzeba było pod koniec roku płacić prawie 50 tys. zł, to dziś jest to o około 2,2 tys. zł mniej.
Dane te zdają się potwierdzać, że rolnicy, a więc osoby zainteresowane żyzną ziemią, czekają z zakupami w oczekiwaniu na spadki cen. Nie zmienia to faktu, że w dłuższym terminie, od końca 2004 roku, najlepsza ziemia zdrożała o 419 proc. z niespełna 9,2 tys. zł do 47,7 tys. zł.
W tym samym czasie wyraźnie lepiej radziły sobie grunty najsłabsze, o najmniejszej przydatności rolniczej. Licząc od końca 2004 r., ziemia ta (grunty o klasie V i VI) zdrożała o 516 proc. Ponad dekadę temu za hektar takiego gruntu trzeba było płacić średnio 4,3 tys. zł, a dziś jest to prawie 26,6 tys. zł.
Bartosz Turek, Lion's Bank