Czy Evergrande to chiński Lehman?
Evergrande to drugi największy deweloper w Chinach pod względem wielkości sprzedaży. Spółka zatrudnia niemal 200 tys. pracowników, ale osoby powiązane to niemal 4 miliony. Ilość zaangażowanych inwestorów to nawet ok. 70 tys., w tym kilkaset banków oraz parabanków. Spółka buduje obecnie ok. 1-1,5 mln mieszkań i domów. Deweloper zarządza również 2800 osiedlami w 310 miastach. Oprócz tego spółka prowadzi biznes w sektorze samochodów elektrycznych, opieki zdrowotnej, produktów konsumenckich, czy produkcji wideo oraz telewizji.
Genezą problemu w chińskim sektorze nieruchomości jest łatwy dostęp do taniego kredytu, który powoduje wzrost działalności spekulacyjnej polegającej na zakupach mieszkań w celu inwestycyjnym. Konserwatywne estymacje wskazują, że 18% chińskiego PKB jest powiązane z sektorem deweloperskim. Inne oceny mówią, że może to być nawet ponad 25%.
Spółka korzysta z ogromnego lewara finansowego, jednak ostatnie działania regulacyjne władz doprowadziły do tego, że spółka nie jest w stanie zaciągać więcej długu względem swoich aktywów. Dodatkowo spółka pozbywa się części swoich aktywów, czym dodatkowo zmniejsza swoją zdolność kredytową. Od początku roku spółka zredukowała dług o 20%, ale wzrosły innego rodzaju zobowiązania.
Cały dług ocenia się na nieco ponad 300 mld dolarów. Jednocześnie same kredyty czy obligacje to "jedynie" jedna czwarta tej kwoty. Reszta to głównie zobowiązania względem dostawców oraz podwykonawców. Obligacje wyemitowane poza granicami z Chin to 20 miliardów dolarów. Mimo, że dług zagraniczny wygląda na relatywnie mały, to jednak Evergrande jest jednym z największych emitentów korporacyjnych na rynkach wschodzących.
Co więcej, dług korporacyjny w Chinach stanowi aż 160% PKB! Bankructwo Evergrande to potencjalnie fala bankructwa innych mocno zadłużonych spółek.
Fitch ocenia, że spółka musi spłacić odsetki obligacyjne na poziomie 129 milionów dolarów w samym wrześniu, 850 mln dolarów do końca tego roku, natomiast do końca przyszłego roku spółka będzie musiała wykupić obligacje warte 7,4 mld dolarów. Problemy Evergrande doprowadziły do znacznego wzrostu kosztów zadłużenia dla mniej bezpiecznych spółek w Chinach, co znacznie zwiększa ryzyko ich upadku.
Z pewnością obecna sytuacja to potencjalnie największe zagrożenie finansowe, z którym może się borykać władza Xi Jingpinga. Regulatorzy ostrzegali jednak od dłuższego czasu, doprowadzając do redukcji długu. Teoretycznie upadek firmy może doprowadzić do problemów sektora bankowego i lawinowego upadku firm w sektorze deweloperskim. Z drugiej strony chińskie władze mają możliwości zaradzenia wszystkim problemom.
Pojawiły się jednak spekulacje, że władze będą chciały pomóc bankom oraz obywatelom, a nie konkretnie spółce. Kontrolowane przez władze bankructwo może się jednak szybko zmienić niekontrolowane, w przypadku braku szybkiego wsparcia dla innych zagrożonych podmiotów, głównie finansowych, co może wywołać brak płynności.
Rynek zachęcony wielokrotnie przez działania Fed przyzwyczaił się do kupowania na dołkach. Taki dołek może być widoczny na wykresie kontraktu CHNComp (blisko minimów z 2020 oraz 2016). Jeśli Pekin szybko wkroczy do akcji w jakikolwiek sposób, istnieje szansa wykorzystania tej bardzo dużej przeceny.
Inwestorzy powinni jednak pamiętać, że kryzys płynnościowy, który mógłby być konsekwencją upadku Evergrande może być fatalny w skutkach, nie tylko dla chińskiego rynku. Chiny wielokrotnie pokazały, że sentyment rynku nie jest priorytetem, tak jak jest to prawdopodobnie w przypadku Fed. W tym wypadku będzie się liczyć przede wszystkim dobro obywateli.
Indeks Hang Seng chińskich spółek tracił bardzo mocno w ostatnich miesiącach, w przeciwności do innych azjatyckich indeksów, czy przede wszystkim indeksów zachodnich. Udział Evergrande oraz deweloperów w indeksach jest raczej ograniczony i przy obecnych wycenach zmniejszony niemal do minimum. Jeśli państwo wspomoże banki oraz obywateli, upadek Evergrande wcale nie musi skończyć się źle.
Chiny mogą chcieć wykorzystać tę sytuację, aby obniżyć ceny mieszkań, aby stały się one bardziej dostępne dla obywateli, którzy potrzebują lokum, a nie inwestycji.