Gdzie najdłużej trzeba pracować na mieszkanie?
Mieszkania drożeją, zwłaszcza w dużych miastach, ale siła nabywcza lokalnych pensji na rynku nieruchomości jest zróżnicowana. Na 50-metrowe mieszkanie najdłużej, bo aż 9 lat muszą pracować mieszkańcy Warszawy, a najkrócej - bo tylko 6 lat - mieszkańcy Katowic - wynika z analizy Interii i Expandera.
Ceny mieszkań najszybciej galopują w dużych miastach, bo w tych najbardziej popularnych w ubiegłym roku rosły w tempie dwucyfrowym. Ważne jest też to czy podążają za nimi wynagrodzenia ich mieszkańców.
Expander sprawdził ile średnich miesięcznych pensji, które otrzymuje się na lokalnym rynku, potrzeba do zakupu 50-metrowego mieszkania. Okazuje się, że najdłużej na takie lokum trzeba pracować w Warszawie, bo trzeba na nie przeznaczyć aż 108 pensji. W przypadku stolicy wynagrodzenia są oczywiście najwyższe w kraju, ale średnie ofertowe ceny nieruchomości sięgają aż 10 tys. zł za metr kwadratowy, co oznacza, że warszawianie muszą na zakup 50-metrowego mieszkania przeznaczać całe swoje wynagrodzenie przez 9 lat.
Tylko nieco mniej, bo 103 średnie pensje kosztuje takie mieszkanie w Białymstoku. W tym przypadku ceny nieruchomości są zdecydowanie niższe, ale zarobki wypadają bardzo blado na tle innych miast. Równo 100 "lokalnych" wynagrodzeń na 50-metrowe lokum muszą przeznaczyć mieszkańcy Gdańska. Nieruchomości są tam bardzo drogie, ale jednocześnie zarabia się niewiele mniej niż w stolicy.
- W Warszawie, Gdańsku, Wrocławiu czy Krakowie dostępność mieszkań jest najniższa, ponieważ tam inwestorzy najchętniej kupują lokale z myślą o ich wynajmie. Są to duże, dobrze rozwijające się miasta. Poza tym są chętnie odwiedzane przez turystów. Dzięki temu łatwo znaleźć najemców długo- lub krótkoterminowych - komentuje Jarosław Sadowski, główny analityk Expandera.
- Szczególnym przypadkiem jest Białystok, w którym słaba dostępność wynika z jednej strony z bardzo dużego wzrostu cen. W IV kwartale ceny ofertowe dla średniej wielkości mieszkań z rynku wtórnego były tam aż o 18 proc. wyższe niż przed rokiem. Z drugiej strony jest to miasto z najniższym średnim dochodem wśród tych, które analizowaliśmy - dodaje Sadowski.
Najkrócej, spośród 12 największych miast, które analizowaliśmy, na mieszkanie muszą pracować katowiczanie, bo wystarczy na nie 74 pensji. Głównie dlatego, że przy dużo niższych cenach nieruchomości (6,5 tys. zł za metr) niż w najdroższych miastach, średnie zarobki są tam relatywnie wysokie, bo wynoszą ponad 6 tys. zł brutto.
Dość komfortową sytuację pod tym względem mają również mieszkańcy Łodzi, Szczecina, Bydgoszczy i Poznania. W Łodzi na 50-metrowe mieszkanie trzeba przeznaczyć 80 pensji, a więc trzeba na nie pracować 6,5 roku (oczywiście przy założeniu przeznaczania na nie całego wynagrodzenia). W Poznaniu będzie to 89-krotność miesięcznych poborów, a więc trzeba na nie odkładać 7,5 roku.
- Do obliczenia dostępności przyjęliśmy średnie wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w danym mieście, które przeliczyliśmy na kwotę netto. Porównaliśmy je ze średnią ceną z ofert sprzedaży mieszkań, zamieszczonych w internecie w IV kw. 2019 r. Na tej podstawie policzyliśmy ile pensji potrzeba do zakupu 50-cio metrowego mieszkania w poszczególnych miastach - wyjaśnia analityk Expandera.
Coraz częściej eksperci zastanawiają się czy galopujące ceny mieszkań zwiastują bańkę cenową. Choć na razie większość uważa, że wzrosty cen na rynku nieruchomości mają oparcie w fundamentach, to pojawiają się też opinie, że pewne symptomy "nadmuchania" cen występują. Między innymi dlatego, że rekordowo niskie stopy procentowe sprzyjają kupowaniu mieszkań w celach inwestycyjnych, a zyski z nich w dłuższym terminie wcale nie są takie pewne.
W 2020 roku tempo wzrostu cen mieszkań powinno wyhamować, między innymi dlatego, że idzie spowolnienie gospodarcze, w wraz z nim spadająca dynamika dochodów, a rynek mieszkań na wynajem będzie się nasycał i można się spodziewać, że coraz więcej osób może bardziej ostrożnie kalkulować potencjalne zyski z wynajmu.
Monika Krześniak-Sajewicz