Jak zapłacić mniej za legalizację samowoli budowlanej?
Wiata garażowa, domek letni, rozbudowa domu, odrębna pralnia albo inny budynek gospodarczy - a to wszystko bez wymaganych pozwoleń na budowę. A potem postępowanie administracyjne i nakaz rozbiórki lub surowa opłata za legalizację. Brzmi znajomo? Wiele osób boryka się z tego typu problemami. Remedium na ich trudności może okazać się jednak sierpniowy wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego. Czy teraz zapłacimy mniej za legalizację?
Sprawa, rozpatrywana przez Naczelny Sąd Administracyjny, dotyczyła Polaka, który po latach zamieszkiwania w Australii wrócił do Polski. Kupił tutaj niewielki, dość leciwy domek na wsi. Przeprowadził w nim generalny remont, dobudowując jednocześnie kilka pomieszczeń - w tym łazienkę i wiatę garażową. Nie pomyślał jednak o tym, że takie przedsięwzięcie wymaga stosownego pozwolenia na budowę. O tej inwestycji dowiedział się nadzór budowlany, który ustalił opłatę legalizacyjną na niemałą kwotę - 50 tysięcy złotych. Próby kwestionowania wysokości opłaty nie przyniosły pozytywnego rezultatu, dlatego finalnie właściciel nieruchomości wystąpił o jej umorzenie - referuje Bartłomiej Kuźniar z portalu www.mielonomolo.pl.
Tak naprawdę instytucja umorzenia w odniesieniu do opłaty, związanej z legalizacją samowoli budowlanej, jest stosunkowo nowa, ponieważ istnieje w polskim systemie prawnym dopiero od 28 czerwca 2015 r. Przed tym dniem umorzenie, rozłożenie opłaty na raty lub też jej odroczenie w formie tak zwanych ulg uznaniowych nie wchodziło w grę. Na szczęście problem ten wielokrotnie został poruszony przez sądy administracyjne, co w konsekwencji doprowadziło do uzupełnienia tej niewątpliwej luki przez ustawodawcę. Od 2015 r. do opłat legalizacyjnych stosuje się odpowiednio przepisy Ordynacji podatkowej. O ewentualnym umorzeniu, rozłożeniu opłaty na raty lub jej odroczeniu decyduje natomiast wojewoda.
Nic zatem dziwnego, że australijski właściciel wiejskiej nieruchomości sięgnął po instytucję umorzenia. Zasadność takiego rozstrzygnięcia motywował tym, że znajduje się w trudnej sytuacji, ponieważ mieszka sam, nie pobiera polskiej emerytury, nie ma oszczędności, a nadto jest bardzo schorowany. Na umorzenie nie zgodził się jednak ani wojewoda, ani wojewódzki sąd administracyjny. Dla organów oraz sądu oczywistym było, że sytuacja właściciela nieruchomości nie uzasadnia umorzenia opłaty. Stwierdzono, że takie rozstrzygnięcie możliwe jest tylko i wyłącznie w absolutnie szczególnych, wyjątkowych przypadkach. Nie można bowiem dopuścić do społecznego przekonania, że naruszenie prawa budowlanego pozostaje bez konsekwencji finansowych.
Ostatecznie sprawa trafiła do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Ten natomiast uznał, że opłata legalizacyjna jest nakładana według sztywnego algorytmu - niezależnie od sytuacji właściciela nieruchomości. Ten fakt można jednak uwzględnić, rozpatrując wniosek o przyznanie ulgi w jej spłacie. Przepisy ordynacji podatkowej, które należy odpowiednio stosować w tej sprawie, przewidują natomiast obniżenie lub umorzenie opłaty, gdy jej wysokość jest sprzeczna z zasadą sprawiedliwości społecznej. Dodatkowo Naczelny Sąd Administracyjny podkreślił, że rozbudowa, którą przeprowadził właściciel nieruchomości jest nieznaczna.
Co istotne w kontekście wyroku NSA, opłata legalizacyjna nie ma stanowić represji wobec podatnika. Nadto, musi zostać dostosowana do danej sprawy. Wyrok NSA przypomina zatem urzędnikom o konieczności swoistej personalizacji nakładanych obciążeń. Rzecz w tym, aby w postępowaniu uwzględnić stopień zawinienia właściciela nieruchomości, a nadto jego sytuację osobistą. - wskazuje Bartłomiej Kuźniar.