Mieszkania. Duże zmiany na rynku, ale w statystykach ich nie widać
Statystyka mieszkaniowa w Polsce to zacofany twór. Po kilku miesiącach dowiadujemy się o cenach z przeszłości. Mamy punkt zwrotny na rynku, a oficjalne dane jeszcze tego "nie widzą". Eksperci proponują zmianę, którą można przeprowadzić przy okazji planowanej ustawy o notariuszach.
Ostatnie, "najnowsze" dane NBP dotyczące zmiany cen na rynku mieszkaniowym wywołały dyskusję na temat opóźnionych statystyk dotyczących tego kluczowego obszaru, ważnego nie tylko dla fachowców, ale dla milionów Polaków. Efekty takiego stanu widać zwłaszcza teraz. Mamy punkt zwrotny na rynku, ponieważ wzrost stóp procentowych i spadek zdolności kredytowej spowodowały, że ceny mieszkań zaczęły spadać, a oficjalne dane tego jeszcze nie wyłapują.
Nie ma porządnej statystyki, która pokazywałaby aktualny i pełen obraz sytuacji. Najnowsze dane NBP za drugi kwartał oparte są na transakcjach z okresu marzec-maj, a wzrost kwartalny odnosi się do okresu grudzień-luty. Dużo nowsze, świeższe i już wyłapujące najnowszy trend są dane opublikowane w połowie lipca przez analityków banku PKO BP. Pokazały one, kwartale spadki w kilku największych miastach i wyraźne hamowanie rocznej dynamiki cen.
- Dane PKO BP są świeższe, bo pochodzą z umów przedwstępnych z faktycznego drugiego kwartału. Ponieważ jesteśmy w punkcie zwrotnym na rynku ten miesiąc przesunięcia powoduje istotną różnicę - komentuje Rafał Matysiak, szef zespołu analiz nieruchomości w PKO BP.