Mieszkanie za seks i inne przysługi, czyli student szuka mieszkania
Wielkimi krokami zbliża się rok akademicki, studenci zaczynają się rozglądać za mieszkaniem. Niestety czyha na nich wiele rożnych niespodzianek, często bardzo przykrych.
Od paru lat dochodzą do mnie opowieści od studentów, o propozycjach, jakie spotykają ich ze strony właścicieli mieszkań na wynajem.
Przytoczę kilka, aby przestrzec i przygotować młodych ludzi przed szalonymi pomysłami wynajmujących mieszkania dla żaków.
• Ogłoszenia z super mieszkaniem dla studenta za 500 zł w centrum Warszawy, tylko trzeba wpłacić 240 zł za tak zwany adres - na 100 proc. albo nie ma takiego mieszkania, albo kosztuje 3 razy tyle.
• Wspaniałe mieszkanie, tylko na razie nie można go obejrzeć, bo ktoś tam mieszka, jest w remoncie, właściciel informuje - mieszkam za granicą i przyjadę na koniec września i wtedy przekażę klucze. Teraz tylko trzeba wpłacić kaucję żeby sobie to super lokum zarezerwować. Na 99 proc. mieszkanie jest norą - to optymistyczna wersja, gorsza - nie ma go wcale.
• Mieszkanie można zobaczyć i podpisać umowę od października, teraz trzeba wpłacić kaucję i opłatę za pierwszy miesiąc. Są jednak problemy przy potwierdzeniu, że osoba wynajmująca jest właścicielem mieszkania. Mieszkanie cioci, babci itp. Musimy uważać, niestety często się zdarza, że sam wynajmujący wynajmuje lokal kolejnym osobom, a następnie znika. Należy mieć pewność, że mieszkanie jest osoby, która wynajmuje, albo ma prawa to podpisania umowy. Jeżeli poprosimy o kontakt z właścicielem mieszkania aby potwierdzić otrzymane informacje i otrzymamy pokrętną informację - odpuśćmy! Choćby to był apartament za 1000 zł na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie.
• Mieszkanie w barterze, tu dopiero zaczyna się jazda. Spotykamy ogłoszenie: wynajmę mieszkanie studentce za drobne przysługi, na spotkaniu okazuje się, że pan w dojrzałym wieku ze śliną na ustach proponuje nam mieszkanie za seks i przekonuje, że to dobra oferta, bo za raz w tygodniu możesz mieszkać za darmo. Bez komentarza. Coraz częściej się słyszy o takich praktykach i nasuwa się pytanie, kto jest winny za składanie takich propozycji...
Rok temu słyszałem o ofercie, którą otrzymał student za pokój do wynajęcia. Starsza pani nie chciała pieniędzy, tylko prosiła żeby student przed jej koleżankami grał jej faceta. Słyszy się także o kamerkach zakładanych w mieszkaniach, gdzie mieszka kilka studentek.
Pewien właściciel mieszkania, wynajmując je studentowi postawił warunek - będziesz mieszkał z moją kochanką. Ja będę was odwiedzał, ale jakby co, to twoja dziewczyna...
Słyszałem też o pewnej propozycji, którą otrzymała studentka od właściciela dużego mieszkania - propozycja była prosta: jak znajdzie dziewczyny (oczywiście atrakcyjne), które zgodzą się mieszkać za seks, to ona ma mieszkanie za darmo, a i jeszcze może zarobić jak jego koledzy też się będą mogli zabawić. Na koniec oferta nie do odrzucenia dla studentki, która została zaproszona na casting do pięknego domu przez małżeństwo po czterdziestce. Propozycja była prosta, jak przejdzie eliminacje to będzie miała super warunki mieszkaniowe, wszystko w domu do dyspozycji, pieniądze na własne wydatki. Brzmi wspaniale, ale gdzie jest haczyk? Ano ma tylko żyć z nimi w ,,trójkącie"... i to wszystko.
Studiując te wszystkie dziwne sytuacje, które mogą się przydarzyć przy wynajmowaniu mieszkania to oszustwo na nieistniejący adres za 240 zł jest chyba najmniej nieprzyjemną wpadką.
A więc drogi studencie i studentko: uważajcie na siebie, bo oszustów i dziwaków jest coraz więcej.
Jarosław Mikołaj Skoczeń, strefynieruchomosci.blog.pl
