Patologie w budownictwie: podwykonawcy kontra inwestorzy

Patologie w relacjach między podwykonawcami i głównym wykonawcą to codzienność. Brakuje zasad i zaufania, a przewlekłość procedur sądowych działa na niekorzyść słabszego.

Patologie w relacjach między podwykonawcami i głównym wykonawcą to codzienność. Brakuje zasad i zaufania, a przewlekłość procedur sądowych działa na niekorzyść słabszego.

W ostatnich latach nasiliły się negatywne zjawiska pomiędzy inwestorami a firmami budowlanymi. Ucierpiała na tym również kondycja podwykonawców, którzy muszą się godzić na mniej korzystne warunki współpracy lub padają ofiarą nieuczciwych kontrahentów.

W 2010 r. sądy ogłosiły upadłość 98 firm budowlanych. To o 20 proc. więcej niż w 2009 r. Natomiast w pierwszym kwartale 2011 r. upadło już 60 podmiotów z branży budowlanej, co oznacza wzrost o 25 proc. Słabnąca koniunktura w budownictwie może nasilić to zjawisko.

Konrad Jaskóła, prezes Polimeksu- Mostostalu, przyznaje, że kierowana przez niego spółka realizuje własnymi siłami około 50-60 proc. zleceń. Pozostałe prace to dzieło podwykonawców.

Reklama

Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że Polimex posiada jeden z największych potencjałów wykonawczych w polskim budownictwie. Wielu zagranicznych wykonawców, którzy pojawili się w ostatnich latach na naszym rynku, prawie w całości musi polegać na krajowych podwykonawcach.

- To pokazuje, jak ważna dla zapewnienia terminowości i jakości realizowanych prac jest dobra współpraca między generalnymi wykonawcami a podwykonawcami - podkreśla Jaskóła.

- We wspólnym interesie jest to, aby współpraca opierała się na zdrowych i przejrzystych zasadach.

Kryzysowa równia pochyła

- Gdy w budownictwie i deweloperce trwał boom, to firmy budowlane mogły dyktować warunki - mówi Bartosz Pastuszka, ekspert ds. bezpieczeństwa biznesu z wywiadowni gospodarczej IBBC Group.

Kryzys wszystko zmienił. Spowodował spadek inwestycji oraz ograniczył możliwości finansowania dla deweloperów i generalnych wykonawców.

Mniej korzystne kredyty czy nawet niemożność ich uzyskania od banków doprowadziły do tego, że niektórzy inwestorzy czy generalni wykonawcy szukali oszczędności głównie kosztem mniejszych firm. W efekcie podwykonawcom są narzucane niekorzystne warunki i coraz większe pakiety ryzyk. Często doprowadzało to nawet do sytuacji patologicznych.

- W Warszawie istnieją przykłady inwestycji, gdzie budowy niedużych obiektów mieszkalnych czy biurowych kończyły się bankructwem kilku małych firm budowlanych, które pracowały przy ich realizacji - wskazał Pastuszka.

- Tymczasem inwestor był w stanie wybudować budynek praktycznie bez udziału własnego finansowania.

Niektórzy inwestorzy wykorzystywali fakt, że dana firma znajduje się już na granicy upadku. Celowo opracowane umowy i harmonogramy obciążały będący w kłopotach podmiot w tak dużym stopniu, że był w stanie wykonać tylko pewien zakres prac. Po pewnym czasie inwestor zarzucał im wadliwe wykonanie robót i zrywał umowę. Dla firmy, która stała na krawędzi, zazwyczaj oznaczało to upadłość.

W czasach kryzysu wielu inwestorów oraz generalni wykonawcy kredytowali się i realizowali projekty, wykorzystując małe podmioty, dla których współpraca z danym partnerem była kwestią przetrwania na rynku. Dlatego opóźnienie płatności czy konflikt sądowy powodują utratę płynności. Wtedy jedynym wyjściem jest upadłość. Długotrwałe procesy sądowe nie dają gwarancji - nawet jeżeli roszczenia są zasadne - że firma będzie w stanie przetrzymać trudny okres i wywalczyć należne pieniądze.

Niemoralna płynność

Kilkunastodniowe, a nawet kilkudniowe opóźnienia w płatnościach mogą położyć na łopatki niemal każdy kontrakt. Małe przedsiębiorstwa nie są w stanie finansować się bez bieżących środków, a banki sceptycznie podchodzą do kredytowania branży budowlanej.

Z kolei upadek generalnego wykonawcy może pociągnąć za sobą upadłość szeregu podwykonawców. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad płaci generalnemu wykonawcy po około 60 dniach od odbioru technicznego danego etapu inwestycji. Przy słabej płynności finansowej firm budowlanych, wielu podwykonawców szybciej zbankrutuje niż doczeka się należnych im pieniędzy.

Firma ubezpieczeniowa Euler Hermes podkreśla, że budownictwo zalicza się do segmentów gospodarki o najniższej tzw. średniej moralności płatniczej (Payment Morality Index), która jest wyliczana na podstawie średnich opóźnień w płatnościach. Im bliższa jest ona zeru, tym większe istnieje ryzyko braku płatności między kontrahentami.

Wartość zbliżona lub równa 100 oznacza brak jakichkolwiek problemów z płatnościami. W 2010 r. indeks PMI w budownictwie spadł do 45 punków z poziomu 50-60 punktów w 2008 r. Obecnie ponownie powoli zbliża się do poziomu 50 punktów. Dla porównania, w branży spożywczej czy farmaceutycznej moralność płatnicza jest prawie dwukrotnie lepsza i wynosi ponad 95 punktów PMI.

Zbigniew Bachman, prezes Fundacji Wszechnicy Budowlanej, zaznacza, że przy niskiej rentowności budownictwa patologią jest Prawo zamówień publicznych, które dopuszcza stosowanie w przetargach ceny jako jedynego kryterium.

- Często generalni wykonawcy stają na głowach, aby zaoferować jak najniższą cenę, a dopiero w trakcie realizacji inwestycji próbują renegocjować kontrakt, tłumacząc się m.in. koniecznością wykonania dodatkowych robót - wskazuje Bachman. - To od bija się później na podwykonawcach, na których się oszczędza, aby finalnie zamknąć inwestycję zyskiem.

Przy dużej konkurencji na rynku, wielu podwykonawców nie ma wyjścia i decyduje się na niekorzystne warunki współpracy, licząc na to, że uda im się zaoszczędzić na swoich robotach, nawet kosztem jakości. W efekcie, jak mówi z przekąsem Bachman, budujemy imitacje autostrad czy stadionów.

- Za uczciwość i rzetelność trzeba zapłacić więcej - tłumaczy Bachman.

- Dlatego lepiej jest zlecić prace mniej doświadczonemu i znanemu podwykonawcy, aby jego kosztem szukać oszczędności. Oczywiście budownictwo nie jest jedynym segmentem gospodarki, gdzie w trudnych czasach duże podmioty mogą narzucać małym swoje reguły gry. Podobnie bywa w handlu sieciowym czy branży spożywczej.

Przykładowo, gdy mleczarnie traciły płynność finansową, to od razu wymuszały niższe ceny skupu u rolników. Ci, nie mając w swoim otoczeniu alternatywy w postaci innego źródła zbytu, musieli na takie warunki przystawać. Co zatem mniejsze firmy mogą zrobić, aby zabezpieczyć swoje interesy?

Lepiej i gorzej chronieni

Przepisy Prawa cywilnego określają pewne zabezpieczenia, z których mogą skorzystać podwykonawcy.

- Jednak nie wszyscy podwykonawcy chronieni są w jednakowy sposób - przypomina Tomasz Rzętała z kancelarii prawnej White & Case. - Należy odróżnić podwykonawców wykonujących roboty budowlane od innych podwykonawców uczestniczących w realizacji inwestycji, ale nie wykonujących robót budowlanych, np. dostawców sprzętu, materiałów budowlanych, firmy projektowe.

Ta druga grupa może skorzystać ze standardowych zabezpieczeń. Mogą to być na przykład kary umowne za niewykonanie lub nienależyte wykonanie zobowiązań niepieniężnych, odsetki za opóźnienie w płatnościach, gwarancja bankowa lub weksel. Szersze możliwości mają podwykonawcy wykonujący roboty budowlane.

Ta grupa podwykonawców może skorzystać zarówno ze standardowych zabezpieczeń, jak też ze szczególnych, do których należą przede wszystkim gwarancja zapłaty za roboty budowlane oraz instytucja solidarnej odpowiedzialności inwestora i wykonawcy za zapłatę wynagrodzenia należnego podwykonawcy.

Gwarancji zapłaty mogą żądać wykonawcy od inwestora oraz podwykonawcy od wykonawcy. "Podwykonawcy podwykonawców" nie mają już takiego prawa. Właśnie brak ochrony dla wszystkich uczestników inwestycji budowlanej jest często wskazywany jako największe uchybienie w przepisach chroniących interesy firm budowlanych. W celu zmiany tych przepisów powstała nawet Ogólnopolska Inicjatywa Ustawodawcza Gwarancja Zapłaty, której propozycje finalnie nie zostały uwzględnione w zeszłorocznej nowelizacji kodeksu cywilnego.

Potrzebne lobby Tadeusz Jurkiewicz, jej koordynator, podkreśla, że do uregulowania stosunków między kontrahentami w budownictwie wystarczyłoby tylko kilka zmian w prawie. Przede wszystkim należałoby mówić nie o wykonawcach i podwykonawcach, którzy nie są zdefiniowani w prawie, tylko o "uczestniczących w procesie budowlanym na podstawie umowy cywilnoprawnej".

Inna kwestia dotyczy zmiany określenia "umowa o roboty budowlane" na "umowa cywilnoprawna w procesie budowlanym". Umowa o roboty budowlane jest umową, która musi się zakończyć wykonaniem inwestycji.

Dzięki zmianom, o gwarancję mogliby się też ubiegać dostawcy sprzętu czy materiałów. Jednak sam Jurkiewicz przyznaje, że bez większego zaangażowania sektora budowlanego nie ma szans na powstanie skutecznego lobby, które doprowadziłoby do nowelizacji przepisów. Dlatego firmom budowlanym pozostaje korzystać z istniejących ram prawnych. A z tym nie zawsze bywa najlepiej.

- Często mniejsi przedsiębiorcy nie chcą podpisywać skomplikowanych umów - zauważa Marta Hincz z White & Case. - Najchętniej zawieraliby jak najkrótsze umowy w jak najszybszym czasie, co nie pomaga w zabezpieczeniu własnych interesów na wypadek problemów z wykonaniem umowy.

Często bywa tak, że firmy są kuszone wielkością i rozmiarem kontraktu, a za mniej istotne uważają sprawdzenie reputacji partnera oraz jego standingu finansowego.

- Lepiej jest chuchać na zimne - radzi Bartosz Pastuszka. - Nawet podmioty uważane za sprawdzone miewają problemy finansowe, a wtedy w pierwszej kolejności będą ratowały się kosztem kontrahentów.

W dochodzeniu roszczeń względem inwestora czy generalnego wykonawcy może pomóc bliższa współpraca podmiotów pracujących przy danej inwestycji.

Wspólnie i czujnie

- Gdyby istniała ścisła koordynacja podwykonawców pracujących dla Covec na budowie autostrady A2, to może udałoby się im porozmawiać o problemach, które z pewnością pojawiały się wcześniej - ocenia Pastuszka.

- Tymczasem czekano do momentu, gdy załamała się płynność całego projektu i zarówno generalny wykonawca, jak i podwykonawcy zostali bez pieniędzy.

Zdaniem Bachmana, przykład chińskiego konsorcjum, wyrzuconego z budowy A2, pokazuje, że większe bezpieczeństwo podwykonawcom daje praca dla sprawdzonych krajowych generalnych wykonawców, którzy od lat działają na polskim rynku, znają jego specyfikę i mają własny potencjał.

Ważne jest, aby małe i średnie firmy budowlane potrafiły walczyć o swoje prawa. Zwłaszcza że prognozy dla branży wskazują, iż kolejne lata, m.in. z powodu mniejszej liczby inwestycji infrastrukturalnych, będą o wiele chudsze, co może pogorszyć położenie małych podmiotów względem inwestorów i generalnych wykonawców.

Tomasz Elżbieciak

Dowiedz się więcej na temat: budownictwo | kontra | podwykonawca | podwykonawcy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »