Poradnik dla zadłużonych (odc. 23). Bankowa "specjalność zakładu": handel żywym towarem. Często na lewych papierach

Żadna praca nie hańbi? Obserwując metody działania firm windykacyjnych: nigdy się z tym stwierdzeniem nie zgodzę! W niniejszej odsłonie poradnika zajmiemy się właśnie branżą windykacyjną, która w ostatnim okresie osiąga rok po roku imponujący wzrost przychodów. Co tragicznie świadczy nie tylko o coraz większej grupie wykluczonych wśród naszych rodaków, ale także o swoistej "kulturze" egzekwowania długów. W przypadku firm windykacyjnych, jest to nie rzadko wolna amerykanka - szczególnie, jeśli trzeba odzyskać długi na zlecenie firmy pożyczkowej.

Handlują długami, czy żywym towarem?

Jak w większości dziedzin, w których kapie kasą, wśród firm windykacyjnych dominują rekiny, czyli podmioty o ogromnym potencjale finansowym. Na czym zarabiają więc przedstawiciele tej branży? Sprawa jest prosta: dany bank (lub firma pożyczkowa) na prawo i lewo udziela pożyczek, nie przejmując się ani na jotę faktem, że spora część z nich się nie spłaci. W przypadku bankowych pożyczek konsumpcyjnych szkodowość oscyluje pomiędzy 25 a 35 procent. Czyli - jest ogromna.

W konsekwencji ściąganie niespłacanych długów, których każdy bank przy tak "otwartej" polityce kredytowej ma mnóstwo, wymaga potężnej organizacji. Poza tym bankowi nie zawsze przystoi być tym "złym policjantem", bankowcy wolą, aby brudną robotę ktoś za nich odwalił. Tym "kimś" są właśnie firmy windykacyjne. Dany bank, jak chce pozbyć się trochę "odpadów" (czytaj: niespłacanych długów), wrzuca je do jednej wielkiej paczki, po czym szuka wśród firm windykacyjnych podmiotu, który zaoferuje najwyższą cenę. Jeśli w danej partii jest np. wolumen zobowiązań na kwotę 150 mln zł, przy średniej kwocie zadłużenia równej 3 tys. zł, to do sprzedaży kieruje się długi należące do 50 tys. kredytobiorców. W ten sposób panem życia i śmierci tej grupy dłużników - aż do czasu spłaty długu - staje się firma windykacyjna.

Reklama

Czyż nie przypomina taki handel targu niewolników?

Pewnie w tym miejscu niejeden czytelnik tej publikacji obruszy się do żywego. Ktoś wziął pożyczkę, nie chce jej oddać, ktoś więc musi ten dług odzyskać. Inaczej działalność kredytowa nie miałaby sensu. W takim podejściu oczywiście jest sporo racji. Ale te argumenty przestają być istotne, jeśli weźmiemy pod uwagę inne aspekty handlu długami.

1. Spora część pożyczek to efekt rabunkowej polityki kredytowej banków. Czyli: wciskania pożyczek, często na siłę, komu popadnie, bez względu na fakt, że często już przy umowie jest niemal pewne, że zobowiązanie to nie zostanie spłacone. Bo delikwent ma już 10 innych pożyczek, a utrzymuje się ze skromnej emerytury.

2. Banki specjalizują się w tzw. hodowaniu długów, czyli przez wiele miesięcy (lub lat) trzymają niespłacane zobowiązanie w swoim portfelu, doliczając do salda kredytu odsetki, które potem wpisują w wyniku finansowym w pozycji "dochody". Umożliwia powyższe mechanizm MSR 39, który szczegółowo opisywałem w odcinku 7. poradnika.

3. Wiele zobowiązań, które bank wyznacza do sprzedaży jest ... przedawniona. O czym doskonale wie zarówno sprzedający (bank), jak i nabywca pakietu wierzytelności - firma windykacyjna.

Chcesz być bogaty? Zajmij się hodowlą odsetek

Jak w praktyce wygląda bankowa "hodowla odsetek"? Otóż bankowi często opłaca się wypowiedzieć umowę kredytową, zamiast dług restrukturyzować. Jest to szczególnie korzystne dla wyniku finansowego, jeśli mamy do czynienia z kredytem nibyfrankowym (a więc z bardzo niskimi odsetkami).

Oto przykład pięknie wyhodowanego długu mojej klientki, eks-frankowiczki.

Mam przed sobą BTE (bankowy tytuł egzekucyjny) z 2006 roku. Widnieje tu kwota kapitału do spłaty 186 856, 61 zł, to już - po przewalutowaniu.

Ale bank już zdążył doliczyć sobie (i wpisać w pozycji "zysk" w wyniku finansowym) odsetki karne, które w 2006 r. były wyliczone na 61 599,68 zł.

Najlepsze przed nami: zgadnij czytelniku, ile teraz wynosi dług tej osoby?

Oto pozycje z "wezwania do zapłaty należności" otrzymanego od komornika w listopadzie br.:

1. Należność główna - 252 422,62 zł

2. Odsetki do 27.10.2016 - 515 674,77 zł (to nie żart!!!) oraz w przypadku zwłoki - dalsze odsetki od 28.10.2016 - 62,24 zł dziennie

3. Koszty procesu - 133,15 zł

4. Koszty klauzuli - 3 160,31 zł

5. Opłata egzekucyjna - 102 258,60 zł

6. Podatek VAT - 23 519,48 zł

Dwóch finansowych hochsztaplerów kontra bezbronny emeryt

Jednak najbardziej bulwersującym działaniem banków i firm windykacyjnych jest handel przedawnionymi długami. Otóż, zgodnie z obowiązującym prawem umowa kredytowa po okresie trzech lat od wypowiedzenia i zastosowania egzekucji przy udziale BTE, traci "wartość handlową". To oznacza, że kontynuować skutecznie egzekucję może jedynie kredytodawca. Natomiast dług taki, po jego sprzedaży, jest automatycznie traktowany jako przedawniony. Wynika to jasno z przepisów prawa (o czym z pewnością wiedzą prawnicy banków i firm windykacyjnych). Powyższe potwierdza także wyrok Sądu Najwyższego z dnia 29 czerwca br. (sygn. akt III CZP 29/16).

Niemniej handel takim długami odchodzi w Polsce w najlepsze!

Mamy więc sprzedawcę, który dzięki danej transakcji pozbywa się niespłacanego długu, co poprawia statystyki akcji kredytowej. Jest to operacja pod nazwą "czyszczenie portfela". Druga korzyść sprzedającego to możliwość wliczenia w koszty działalności straty poniesionej na tej transakcji.

Mamy i drugą stronę: kupujący także ma wiedzę, że towar jest trefny (wystarczy minuta, aby spojrzeć w dokumenty sprawy!), czyli kupuje teoretycznie zupełnie bezwartościowe - bo przedawnione - długi. Ale tej wiedzy ... nie ma ich wspólna ofiara! Bardzo często są to np. emeryci, którzy kiedyś tam nie zapłacili jakiejś raty, czy końcówki kredytu i z kwoty 2 tysięcy złotych zrobiło się zobowiązanie na 20 tysięcy (oprócz niebotycznych odsetek dochodzą jeszcze koszty sądowe).

Zachodzi pytanie: jak się bronić przed takim rozbojem w biały dzień?

Nie kontaktuj się z lekarzem, tylko ze specjalistą!

W przypadku kiedy dostajesz informację od firmy windykacyjnej, że jesteś jej coś winien, bo nabyła Twój dług: poproś o stosowne dokumenty. Nie podejmuj żadnych rozmów z pseudo-wierzycielem, a nade wszystko: nie podpisuj żadnych ugód i nie płać na poczet pseudo-długu ani grosika!

Bowiem, jeśli sprawa trafi kiedyś do sądu, Twój oprawca będzie dowodził, że uznałeś dług! Kiedy zatem faktycznie stajesz się dłużnikiem firmy windykacyjnej? Dopiero po prawomocnym wyroku sądu. Oznacza to, że Twój pseudo-wierzyciel musi się do sądu udać i złożyć stosowny pozew o zapłatę. Co się zwykle w takiej sytuacji dzieje? Wystraszony dłużnik, nie mający żadnej wiedzy w dziedzinie prawa, stosuje mechanizm strusia. Nie odbiera korespondencji, udaje, że go nie ma... I właśnie na to czeka nabywca przedawnionego długu: skoro pozwany nie złożył sprzeciwu w określonym terminie, sąd wydaje wyrok korzystny dla firmy windykacyjnej, który to staje się prawomocny po dwukrotnym awizowaniu i nie odebraniu przesyłki!

Problemem dla ofiar tych złodziejskich praktyk, jest to, że mało kto zna się w Polsce na postępowaniu przeciw-egzekucyjnym. Jeśli więc dłużnik nie trafi w stosownym czasie w dobre ręce, czyli do osoby specjalizującej się w tej dziedzinie - zostaje w ten dług "ubrany". Wtedy jest już pozamiatane. I właśnie na tym bazują windykacyjne hieny: wiedzą, że ponad 90 proc. ich ofiar nie będzie umiało się w sądzie skutecznie obronić.

Wydawało mi się, że banki nie są mnie w stanie zaskoczyć żadnym bezeceństwem. Myliłem się.

Ta sprawa dosłownie zwaliła mnie z nóg!

Temat dotyczy naszego klienta Pana Janusza, któremu pomogliśmy w ogłoszeniu upadłości konsumenckiej (postanowienie sądu z kwietnia 2015 r.) W czerwcu br. postępowanie się zakończyło, sąd wyznaczył Panu Januszowi kwotę 250 zł miesięcznie (przez 24 miesiące) jako plan spłaty wierzycieli. Część tej kwoty co miesiąc przelewana jest do banku X, w którym Pan Janusz spłacał kredyt frankowy, niemniej jednak sprzedaż mieszkania pozwoliła jedynie na spłatę 70 proc. długu. Otóż kilka dni temu klient dostał sms-a od firmy windykacyjnej, z informacją, że firma ta nabyła wierzytelność i Pan Janusz ma do zapłaty ponad 150 tys. zł. Po wyjaśnieniach w rozmowie telefonicznej okazało się, że zbywcą "wierzytelności" pana Janusza był właśnie bank X, który sprzedał końcówkę kredytu hipotecznego firmie windykacyjnej!

O czym powyższe świadczy? Że bankowcy są tak rozbisurmanieni, bo wiedzą, że za żadną podłość wobec klienta, za oszustwo, czy nawet za przestępstwo - nie czeka ich żadna kara.

Jak dla mnie: miarka się przebrała. Ta sprawa nie pozwala na przejście do porządku dziennego po opisaniu jej mediach, widać dobitnie do czego zdolni są banki. Moim zdaniem, już sam fakt dokonania transakcji sprzedaży przedawnionego długu, można traktować jako usiłowanie kradzieży (Art. 13 K.K.). Ze wszelkimi sankcjami przewidzianymi w Kodeksie karnym. Przy czym, wydaje się oczywiste, że odpowiedzialnością za powyższe, powinny być obciążone obydwie strony transakcji: zarówno bank (lub firma pożyczkowa), jak i nabywca takiej wierzytelności.

Jesteś za takim rozwiązaniem? To zagłosuj na TAK przez naciśnięcie zielonej dłoni pod publikacją.

Krzysztof Oppenheim

------

Krzysztof Oppenheim - ekspert finansowy od kredytów hipotecznych, restrukturyzacji i konsolidacji zobowiązań, związany z bankowością od 1993 r. Specjalizuje się także w upadłości konsumenckiej oraz w doradztwie przy oddłużaniu. Założyciel Fundacji Praw Dłużnika "Dłużnik też Człowiek". Obecnie także Prezes Zarządu "Nieruchomości Boża Krówka"

Kolejne odcinki "Poradnika dla zadłużonych", autorstwa Krzysztofa Oppenheim, będą się ukazywać w Interii w każdy piątek. Zapraszamy do lektury!

Kancelaria Krzysztofa Oppenheim
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »