Pułapki i haczyki - czyli jak oferty mieszkaniowe mydlą ci oczy
Oferty wynajmu i sprzedaży mieszkań zalewają nas z każdej strony i są we wszystkich mediach. Gdzie nie spojrzysz, proponują ci mieszkanie - w gazetach, internecie, na przystankach, billboardach. Oczywiste jest więc, że ogłoszeniodawcy robią wszystko, by ich oferta wybiła się z morza propozycji i przyciągnęła twoja uwagę.
Widzimy nagłówek: "CENTRUM 2 pokoje 1600 zł" i dajemy się złapać. Każdy pomyśli "Super! Mieszkanie w centrum za taką cenę? Taka okazja się nie zdarza". Po czym okazuje się, że centrum to nie do końca centrum, a dwa pokoje to fikcja.
Gorzej, jeśli "drobnej koloryzacji" nie zauważasz po wstępnym zapoznaniu się z ofertą, a dopiero podczas oglądania mieszkania, w najgorszym wypadku po płatnym oglądaniu mieszkania. Zwłaszcza, kiedy tracimy przy tym czas i pieniądze. Czujemy radość i ekscytację, że udało nam się tak świetnie trafić, w myślach już się wprowadzamy, a po pierwszej minucie czar pryska.
Czujemy się wtedy oszukani i zawiedzeni, a poszukiwania trzeba zacząć od nowa. Aby uchronić cię przed nieuczciwością ogłoszeniodawców, stworzyliśmy listę najpowszechniejszych "haczyków", czyli rzeczy, na które warto baczniej zwrócić uwagę i pytać o szczegóły.
Dwupokojowe mieszkania cieszą się największym zainteresowaniem i stanowią niemal połowę ofert na rynku. Ten przynajmniej jeden zamknięty pokój daje ogromny komfort i przeważnie wystarcza całkowicie dwóm osobom, zwłaszcza parce. Nawet mieszkając w pojedynkę wolimy wynająć mieszkanie o mniejszej powierzchni, ale jednak z oddzielną sypialnią. Wielu posiadaczy kawalerek stara się jak może, by uatrakcyjnić swoje oferty. Niestety często mijają się z prawdą, pisząc o nich właśnie jako o "dwupokojowych".
W i tak małej już kawalerce stawiają ściankę działową lub ściankę ruchomą, która dzieli salon na dwie części, z czego druga ma uchodzić za dodatkową przestrzeń użytkową. Dla niektórych może to być wygodne rozwiązanie dla kawalerki, ale dla innych to zwyczajne oszustwo. Cienka ścianka działowa to jednak nie to samo co drugi pokój. Ludzie robią to, żeby zwiększyć atrakcyjność swojej oferty, albo by podnieść cenę za wynajem/kupno.
Kusi cię zaskakująco niska cena, która w tej okolicy się nie zdarza. Niestety niektóre rzeczy są zbyt piękne, by były prawdziwe. Zaglądasz w ogłoszenie, wszystko świetnie, a na szarym końcu drobny dopisek, że ta cena to jedynie podstawa, do której trzeba doliczyć opłaty licznikowe, czynsz, kaucję, miejsce parkingowe.
Nagle z kwoty, na którą możemy sobie pozwolić, robi się monstrualna cena, która automatycznie dyskwalifikuje mieszkanie z naszej listy zainteresowań. W przypadku ofert kupna haczyk jest znacznie większy i powoduje zdecydowanie mocniejsze rozczarowanie. Okazuje się, że nowe, względnie tanie mieszkanie w ciekawej okolicy kosztuje znacznie więcej niż możemy wywnioskować z reklamy. Dlaczego? Bo kupno mieszkania jest równoznaczne z obowiązkowym wykupieniem garażu, którego cena stanowi ok. 20 proc. wartości lokum. Cena, z atrakcyjnej, nagle staje się nieosiągalna.
W ogłoszeniu piszą "5 minut od metra!", "dobry dojazd do centrum". Ale co to tak naprawdę znaczy? 5 minut, ale jak? Pieszo, rowerem, samochodem? Często są to tylko puste hasła rozmijające się z prawdą. Może się okazać, że to 5 minut okaże się bardzo względne i z 5 przerodzi się w 15, a dobra komunikacja z centrum to dwa autobusy kursujące do północy.
Kiedy widzimy taki opis bez danych o realnej odległości, najlepiej jest od razu ustalić, co dla właściciela znaczy "blisko". Można też sprawdzić to samodzielnie w prosty sposób. Wystarczy wpisać adres mieszkania w mapkę internetową czy nawigację i poszukać połączeń komunikacyjnych. To powinno dać ci jasne informacje co do lokalizacji. W razie dalszych wątpliwości należy zwrócić się do ogłoszeniodawcy z konkretnymi pytaniami.
Ten haczyk najtrudniej jest wykryć przed oględzinami mieszkania i najczęściej prawda wychodzi na jaw, kiedy znajdujemy się już na miejscu. Rozglądamy się, rozglądamy i wydaje się, że coś jest nie tak. Spodziewałeś się większej przestrzeni. Zastanawiasz się, czy to twoje wyobrażenia skonfrontowane z rzeczywistością, czy nieprecyzyjne mierzenie "na oko" zawodzi.
Haczyk nr. 5 jest już bezczelnym oszustwem. Zdarza się, że mieszkanie o powierzchni 40 m kw. to tak naprawdę 30 m kw. + balkon. Właściciel informuje nas o tym dopiero, kiedy zdążymy już obejrzeć mieszkanie, a widząc nasze oburzenie, wykręca się, że w końcu balkon to także część mieszkania, więc nie powinno być problemu. Ale jest. Nie powinno się podawać powierzchni, doliczając do niej powierzchnię zewnętrzną, a jeśli już, należy to od razu podkreślić, by obyło się bez takich właśnie rozczarowań.
Czytamy, że mieszkanie jest świeżo wyremontowane, więc tego się spodziewamy - czystego, schludnego, jeszcze pachnącego farbą mieszkania. Jednak na miejscu widzimy coś innego, co nie było zgodne z naszymi oczekiwaniami. Nie taka jest nasza definicja remontu, bo to, co widzisz, to raczej drobne naprawy lub zwyczajna fuszerka.
Ściany pomalowane "na surowo", bez wcześniejszego położenia gładzi i tynku, używanie kleju zamiast wiertarki i gwoździ, krzywo przyklejona tapeta - to tylko kilka z wielu możliwych mankamentów, które swojemu mieszkaniu zafundował właściciel, tnąc koszty. To nie lokum po remoncie, lecz do remontu!
Wiedząc, na co warto zwracać uwagę, dużo łatwiej będzie ci dostrzec tuszowanie niedoskonałości mieszkania przez ogłoszeniodawcę. Warto poświęcić nieco więcej czasu na dokładne zapoznanie się z ofertą, by nic nie umknęło twojej uwadze. Nie daj się nabrać na puste slogany i ogólnikowe informacje. Będąc dostatecznie ostrożnym i uważnym, możemy uniknąć rozczarowań, a co za tym idzie - zaoszczędzimy czas i energię.
Agnieszka Kaczanowska, Jarosław Mikołaj Skoczeń