Takich miejsc brakuje nad Bałtykiem

Najsłynniejsze kurorty nad polskim morzem od dawna nie kojarzą się już tylko z pięknym krajobrazem, szumem morza i świeżą rybą prosto z kutra. Ostatnimi laty wakacje obfitowały w narzekania turystów na wszechobecne parawany, brudne plaże i drożyznę. Nad Bałtykiem wciąż są jednak miejsca, w których wakacje mogą być prawdziwą frajdą, która nie kosztuje kroci.

Parawany, pety i drożyzna

Wyśmiewanie odgradzania się na plaży wymyślnymi parawanami nie pomaga. Zdjęcia z lotu ptaka każdej popularnej plaży w wakacje przypominają gry komputerowe lub barwne murale.

Turyści prześcigają się we wczesnym wstawaniu, po to, aby zająć na plaży dogodne i "prywatne" miejsce.

Narzekania nie pomagają, a parawany wyrastają z roku na rok jak grzyby po deszczu, co zainspirowało już nawet specjalistów od marketingu - producent piwa Tyskie, wykorzystał je w zeszłym roku do stworzenia niezłej zresztą reklamy.

Jednoznacznie problematyczna jest kwestia śmieci na plażach, szczególnie wypalonych papierosów. Władze Gdańska przyznały, że wydają nawet 1 mln złotych na zbieranie petów w trakcie wakacji. Dlatego w 2019 r. powstała akcja "Plaża bez peta", do której ochoczo przyłączały się kolejne miasta i organizacje.

Reklama

Na domiar złego należy nadmienić, że za wypoczynek wśród morza parawanów i petów należy słono zapłacić. Ceny hoteli, restauracji i nadmorskich atrakcji są porównywane do tych, z którymi spotkamy się w o wiele bardziej ekskluzywnych kurortach na świecie.

Alternatywa

Nad Bałtykiem nie brakuje miejsc, w których jest tłoczno, drogo i brudno. Ale istnieją i wciąż rozwijają się również takie, do których warto pojechać na wakacje. Jednym z nich jest Jarosławiec, miejscowość w Zachodniopomorskiem, która już od kilku lat wydaje się świetną alternatywą dla najbardziej popularnych miast. Powstała tu w 2018 r. największa sztuczna plaża w Europie spowodowała, że Jarosławiec zyskał miano "drugiego Dubaju".

Czysta i pnąca się w rankingach najlepszych plaż w Polsce plaża w Jarosławcu to piękne, 3-hektarowe miejsce na odpoczynek. Jarosławiec przyciąga również atrakcjami dla rodzin: aquaparkiem i całorocznym stokiem narciarskim, a ponadto licznymi miejscami rozrywki. Ceny również są bardziej przystępne niż w najbardziej popularnych miastach polskiego wybrzeża.

Miejsca, których nie warto omijać

Dziwnów to kolejne miasto, w którym można gołym okiem dostrzec różnicę. Brak tłumów, piękne widoki, ścieżki rowerowe i bardzo dużo zieleni, kilkaset metrów od plaży. W Dziwnowie zobaczymy port rybacki i most zwodzony.

Miasto zbiera nagrody za innowację i rozwój, a turyści widzą różnicę. Tym bardziej, że z Dziwnowa łatwo dostaniemy się do innych, równie ciekawych miejsc jak Rewal lub Międzyzdroje. A jeśli ktoś wybiera się do bardzo popularnego Mielna - warto zainteresować się jego spokojną i najpiękniejszą częścią - Unieściem, dzielnicą wyróżnioną w plebiscycie Travelist jako jedno z najlepszych miejsc na wakacje w rytmie "slow travel". Unieście leży w unikatowej lokalizacji - między Bałtykiem a jeziorem Jamno, znajdziemy tu czyste plaże i brak tłumów.

Wakacje i tak nad Bałtykiem

Pomimo cen i niedogodności Polacy z roku na rok i tak coraz chętniej wybierają wypoczynek nad Bałtykiem. Statystyki pokazują rosnącą tendencję i nic nie wskazuje, aby miało się to zmienić. I nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ Pomorze ma do zaoferowania naprawdę wiele, łącznie z pojawiającymi się wciąż atrakcjami dla turystów. Warto jednak, wybierając się na wakacje, poświęcić czas na to, aby znaleźć kurort, w którym ceny, śmieci ani tłumy nie zepsują nam wakacji.

Saveinvest
Dowiedz się więcej na temat: Wybrzeże | Bałtyk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »