W. Brytania: Najwyższy budynek w UE otwarty dla zwiedzających
Najwyższy budynek w UE, 95-piętrowy wieżowiec Shard o wysokości prawie 310 metrów, został w piątek otwarty dla zwiedzających. Mieści pięciogwiazdkowy hotel, biura, restauracje i apartamenty. Okoliczni mieszkańcy obawiają się jednak, że Shard podniesie ceny.
Wieżowiec, znajdujący się we wschodnim Londynie nad Tamizą w pobliżu Tower Bridge, jest projektem włoskiego architekta Renzo Piano, który m.in był współautorem paryskiego Centrum Pompidou. Jego nazwa, Shard, oznacza dosłownie odłamek, odprysk.
"Symbol żywotności nowego, rozrastającego się Londynu", "pionowe małe miasto na 8 tysięcy mieszkańców" - pisze o wieżowcu agencja AFP. Zauważa, że pierwsze bilety rozeszły się długo przed otwarciem, a w planach wieżowiec ma odwiedzać milion osób rocznie.
Składająca się z 11 tys. szklanych paneli fasada budynku liczy 56 tys. metrów kwadratowych, co odpowiada wielkości ośmiu stadionów piłkarskich. Szklane panele zachodzą na siebie u szczytu, ale nie tworzą wspólnego wierzchołka. Shard ma 44 windy, osiem ciągów ruchomych schodów i 306 ciągów schodów licząc od podestu do podestu.
Jego projekt budził kontrowersje. Burmistrz Londynu Boris Johnson nazwał go "imponującym osiągnięciem inżynieryjnym", ale krytycy określili Shard jako "przypadkowy kawałek szkła kaleczący panoramę Londynu".
Budynek był planowany przez 13 lat. Na przeszkodzie realizacji planów budowy stanął krach finansowy z lat 2008-2009, który skłonił niektóre banki do wycofania się z projektu. Shard uratował inwestor z Kataru. Mimo wytykanych przez krytyków problemów z wynajęciem powierzchni deweloper Irvine Shellar jest optymistą. Wskazuje, że wynajęto 30 procent biurowca - działa hotel, restauracje, galeria widokowa, chętnych znalazła część powierzchni biurowych. Według niego wynajęcie pozostałych przestrzeni może zająć jeszcze nawet 18 miesięcy.
Shard wpisuje się w projekt przebudowy i ożywienia tej części Londynu. Ludzie, którzy mieszkają w pobliżu wieżowca obawiają się jednak, że elitarne sąsiedztwo podniesie ceny w okolicy.
- Jeśli ceny wynajmu pójdą w górę o 50 procent, a takie groźby słyszeliśmy, nie przetrwamy. Wtedy przyjdą sieci spożywcze i cała okolica się zmieni - uważa Terry Davies, właściciel delikatesów na pobliskim rynku Borough Market. Jak zauważa Reuters, historia handlu na Borough Market sięga XI wieku.
Shard "szokuje przede wszystkim z powodu swojego luksusu, według niektórych - nie na miejscu" - dodaje AFP.