Centrum im. Adama Smitha: W tym roku dzień wolności podatkowej przypada szóstego czerwca
Dzień wolności podatkowej w Polsce w tym roku przypada szóstego czerwca, trzy dni wcześniej niż w 2017 roku, kiedy wypadł dziewiątego czerwca i najwcześniej od początku pomiarów rozpoczętych w 1994 r. - poinformowało we wtorek Centrum im. Adama Smitha.
Dzień wolności podatkowej - według definicji Centrum - "jest symbolicznym momentem, gdy przestajemy pracować na potrzeby rządu, a zaczynamy pracować dla siebie i dla naszych rodzin". Do jego obliczenia służy stosunek udziału wszystkich wydatków publicznych (budżet państwa, samorządy, rządowe fundusze celowe itp.) do PKB.
Centrum im. Adama Smitha tłumaczy, że w tym roku dzień wolności podatkowej przypada wcześniej niż w ubiegłym, m.in. dlatego, że nastąpił szybszy wzrost PKB (o ok. 100 mld zł) w stosunku do wzrostu wydatków sektora finansów publicznych (o ok. 20 mld zł). W 2018 roku dzień wolności podatkowej został obliczony już po raz 25. Najpóźniej wypadł w 1995 r. - 6 lipca.
- Te trzy dni różnicy, które mamy były spowodowane rzeczą oczywistą dla ekonomii klasycznej - mianowicie, że mniejsze wydatki rządowe powodują większy wzrost gospodarczy. A im większy wzrost, a mniejsze wydatki rządowe, to dzień wolności podatkowej siłą rzeczy będzie wcześniej. I taką mamy sytuację - tłumaczył podczas wtorkowej konferencji prasowej prezydent Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski.
Według niego obecny rząd bardzo ostrożnie podchodził do niektórych wydatków po objęciu władzy, planowane nowe inwestycje i wydatki były na "bardziej konserwatywnym" poziomie.
- I mamy dobroczynny skutek, jeżeli chodzi o dzień wolności podatkowej, bo jest spowodowany właśnie mniejszymi - wbrew pozorom - wydatkami rządowymi, nawet uwzględniając program 500+. Polscy przedsiębiorcy (...) zaczęli się przeorientowywać na konsumenta i potrzeby rynku, a nie na zamówienia rządowe, których jest mniej - mówił Sadowski. Dodał, że dzięki temu polska gospodarka zaczęła się szybciej rozwijać.
Sadowski zwrócił uwagę na "niebywałą determinację" polskiego rządu, jeśli chodzi o zmianę w systemie podatkowym. - Otóż bez wątpienia wykazuje determinację, tylko ta determinacja - naszym zdaniem - jest ukierunkowana w kompletnie niewłaściwym kierunku. Jedynym skutecznym sposobem na uszczelnienie systemu podatkowego jest wyłącznie jego radykalne uproszczenie, a nie dalsze komplikowanie - ocenił.
Ekspert Centrum in. Adama Smitha Kamil Kajetanowicz mówił, że stopień skomplikowania polskich podatków jest znacznie bardziej uciążliwy od ich wysokości. - Danin jest dużo i ich liczba wzrasta. Przedsiębiorcy i zwykli konsumenci się gubią (...), mają mniej czasu żeby pracować. W miarę rozwoju nowoczesnych technologii sam proces w raportowaniu podatkowym jest coraz bardziej zautomatyzowany, czego przykładem jest Jednolity Plik Kontrolny. Natomiast (...) zły proces po zautomatyzowaniu nadal będzie złym procesem - uważa Kajetanowicz.
Jego zdaniem apetyt kolejnych rządów na komplikowanie systemu podatkowego będzie skutkował tym, że wszystkie programy komputerowe obliczające składowe podatków trzeba będzie aktualizować. - Znowu zarobią firmy informatyczne, ale za to zapłacą podatnicy. To całkiem niepotrzebne koszty (...) pieniądze wyrzucone we błoto - krytykował.
Przedstawiciele Centrum im. Adama Smitha mówili, że nadal pozostaje aktualne hasło "dochodowy (podatek - PAP) musi odejść". Ich zdaniem CIT jest podatkiem "głupim, szkodliwym i marginalnym".
Według przewodniczącego Rady Centrum prof. Roberta Gwiazdowskiego, system podatkowy może być prosty, a nie skomplikowany, a podatek dochodowy jest rodzajem akcyzy nałożonej na pracę, która powinna być zlikwidowana. Jego zdaniem państwo mogłoby mieć dochody z innych źródeł, które nie są tak dotkliwe dla podatników i tak kosztowne dla państwa.
Gwiazdowski tłumaczył, że apele ekspertów Centrum trafiają w próżnię, ponieważ zmiany mają kilka grup przeciwników. Pierwsza to politycy, którzy traktują podatki jako narzędzie gry wyborczej. Druga grupa to urzędnicy, którzy lubią mieć władzę nad obywatelem; trzecia - doradcy podatkowi, którzy tym częściej udzielają pomocy, im bardziej skomplikowane są przepisy. Profesor zauważył, że grupy urzędników i doradców podatkowych "infiltrują się".
Poza tym, według Gwiazdowskiego, na utrzymywaniu skomplikowanego systemu zarabiają wydawnictwa, których publikacje prenumerują księgowi; legalni beneficjenci przepisów; oszuści. - Przy takiej liczbie grup zainteresowanych utrzymywaniem głupiego systemu, głupi system jest utrzymywany - podsumował Gwiazdowski.