Cyfrowy podatek kością niezgody w OECD

Coraz więcej państw zapowiada opodatkowanie działalności wielkich graczy technologicznych. Wielostronne negocjacje toczą się w ramach Organizacji Współpracy Ekonomicznej i Rozwoju (OECD). Ich niepowodzenie może otworzyć nowy front wojny handlowej o trudnych do przewidzenia konsekwencjach.

Wielkie korporacje od dawna, w sposób bardziej lub mniej legalny, unikają opodatkowania wykorzystując luki i różnice w reżimach podatkowych na świecie. Problem uległ zaostrzeniu z chwilą pojawienia się cyfrowych gigantów, którzy mogą świadczyć usługi na rynkach, na których nie mają zarejestrowanej działalności albo rezydencji podatkowej. Takie sytuacje muszą prowadzić do utraty miliardów dolarów wpływów podatkowych dla wielu gospodarek. OECD podaje, że tzw. erozja bazy podatkowej i transfer zysków (BEPS) opiewa na sumę 240 mld dolarów rocznie. Według analizy zawartej w pracy "The Missing Profits of Nations" (Utracone przez kraje zyski) w 2017 roku światowe korporacje wygenerowały zysk w wysokości 11,5 biliona dolarów.

Reklama

Z tego 15 proc. to zysk koncernów prowadzących działalność międzynarodową. Z ich zysków 35 proc. czyli 616 mld dolarów zostało przetransferowanych do innych niż właściwa dla prowadzonej działalności gospodarczej jurysdykcji podatkowych. Ponad 90 proc. zostało przeniesionych do 11 krajów, wśród których, poza typowymi rajami podatkowymi, znalazły się kraje europejskie: Irlandia, Szwajcaria, Malta, Luksemburg, Cypr czy Holandia.

Ciekawe dane dotyczące unikania opodatkowania przez graczy cyfrowych podaje grudniowy raport Fair Tax Mark "The Silicon Six and their $100 billion global tax gap" (Szóstka z Doliny Krzemowej i 100 mld dolarów ich globalnej dziury podatkowej) - sześć największych firm technologicznych (Amazon, Facebook, Google, Netflix, Apple i Microsoft) w ubiegłej dekadzie uniknęło zapłacenia podatków w wysokości około 100 mld dolarów. Pierwszy z tych gigantów, o przychodach w ciągu ubiegłej dekady bliskich biliona dolarów, uiścił podatki opiewające na 3,4 mld dolarów. To oznacza 12,7 proc. efektywnej stopy podatkowej, podczas gdy nominalna stawka w USA wynosi 35 proc. W przypadku Wielkiej Brytanii, gdzie firma osiągnęła w 2018 roku przychody 14,5 mld dolarów, podatek od zysku wyniósł niecałe 100 mln funtów, ponieważ gros sprzedaży zostało zaksięgowane w Luksemburgu. Facebook zapłacił najmniej podatków z całej szóstki. Jego średnia stawka podatkowa w latach 2010-18 wyniosła 10,2 proc. przy skumulowanym zysku w wysokości 75,5 mld dolarów.

Z kolei globalny gigant telekomunikacyjny Vodafone dobrowolnie ujawnił szczegółowe dane podatkowe na poziomie rynków lokalnych. Wynika z nich, że 40 proc. zysków w latach 2016-2017 było alokowanych w rajach podatkowych, a jedną z rezydencji podatkowych był Luksemburg, gdzie uiszczono podatki w wysokości 1,4 mld euro z efektywną stawką podatkową 0,3 proc. Luksemburg, w którym nominalna stawka wynosi 18,2 proc., nie jest jedynym krajem na świecie stosującym specjalne ulgi podatkowe dla międzynarodowych korporacji.

Na Malcie oficjalna stawka to 35 procent, ale nadzwyczajne zwolnienia dają efekt w postaci stawki od zera do 6,25 proc. Największym beneficjentem korporacyjnej optymalizacji podatkowej jest jednak Irlandia, gdzie globalne firmy rejestrują zyski przekraczające połowę lokalnych dochodów przedsiębiorstw. Płacą od nich efektywną stawkę na poziomie 4 proc.

Firmy globalne stosują trzy schematy optymalizacyjne:
1. specjalne ceny transferowe czyli eksportowo-importowe w rozliczeniach w ramach korporacji (filie w rajach podatkowych);
2. przesuwanie zysków w oparciu o pożyczki między spółkami z grupy - filie z krajów o wysokich podatkach pożyczają wysoko oprocentowany kapitał od spółek córek w krajach o niskich podatkach;
3. transfer praw do aktywów niematerialnych w postaci znaków towarowych, korporacyjnych, stosowanych algorytmów i zastrzeżonych technik oraz rozwiązań do rajów podatkowych. Tam też płyną opłaty z tytułu ich wykorzystywania przez wszystkie oddziały.

Takie możliwości wynikają z rozwiązań prawnych, które mają swoje korzenie w porozumieniach handlowych pochodzących z lat 20. ubiegłego wieku. Wtedy wiązano płacenie podatków z fizyczną obecnością przedsiębiorstw w danym kraju. Nie istniało pojęcie aktywów niematerialnych odnoszące się także do zbiorów danych, nie było możliwości świadczenia usług na odległość.

Prace i negocjacje dotyczące powstrzymania procesu obchodzenia opodatkowania (BEPS) przez globalne firmy toczą się w OECD od kilku lat (po ujawnieniu praktyk Amazona, Google i Apple’a). Dzieje się to w ramach inicjatywy Inclusive Framework, obejmującej 137 państw (poza członkami OECD także państwa rozwijające) reprezentujących ponad 90 proc. wartości światowego PKB. Chodzi o ustanowienie minimalnych, wspólnych standardów dotyczących zasad opodatkowania transnarodowych korporacji. W konsekwencji spotkań, w październiku zeszłego roku i pod koniec stycznia 2020, OECD przyjęło stanowisko dotyczące opodatkowania w warunkach digitalizacji gospodarki. Zdaniem OECD rozwiązanie problemu miałoby uwzględniać dwa podejścia, tzw. filary.

Pierwszy opiera się na założeniu, że podatek będzie nakładany na wszystkie firmy konsumenckie (nie tylko technologiczne), których globalne przychody przekraczają 750 mln dolarów, o niezdefiniowanej jeszcze, minimalnej wysokości sprzedaży krajowej. Początkowo firmy te miałyby płacić podatki w krajach macierzystych, a po przekroczeniu zdefiniowanej wysokości zysku, podatki byłyby dzielone proporcjonalnie według geografii sprzedaży. Drugi filar przewiduje wdrożenie zestawu minimalnych zasad i stawek podatków korporacyjnych, aby uniemożliwić albo znacząco utrudnić korzystanie z rajów podatkowych. Jeśli dana firma nie będzie ich przestrzegać to w danym kraju byłaby zmuszona zapłacić ustaloną stawkę podatkową, niezależnie od jej jurysdykcji podatkowej.

Nie wszyscy są zwolennikami takich rygorów. Stany Zjednoczone uważają, że planowane regulacje zmierzają do dyskryminacji ich firm technologicznych. I póki co uważały, że takie przepisy mogą mieć charakter opcjonalny lub uwzględniający regułę wzajemności. Czyli jeśli USA będą mogły pobierać podatki od firm z jednego kraju, to ów kraj mógłby pobierać podatki od firm amerykańskich.

W perspektywie długoterminowej takie podejście może podważyć sens całego rozwiązania, bo niewiele firm zostanie nim objętych. Obawy wyrażają także przedstawiciele krajów rozwijających się (Tax Justice Network) wskazując, że OECD nie definiuje w sposób transparentny firm, które byłyby zobowiązane płacić lokalne podatki, co nie prowadzi do znaczącego wzrostu bazy podatkowej poprzez włączenie przychodów zagranicznych korporacji. Na inny aspekt wskazuje sekretarz generalny organizacji Angel Gurria - administracja i polityka podatkowa państw stanie przed nowym wyzwaniem, ponieważ wkroczy w dotąd nieznany obszar działań.

W zeszłym roku szereg państw zawiedzionych brakiem postępu negocjacji w ramach OECD uchwaliło własne rozwiązania w zakresie podatków od firm technologicznych. Podstawą opodatkowania jest przychód firm osiągany na lokalnym rynku. Taką decyzję podjęły Indie, a także Hiszpania, Austria, Włochy, Wielka Brytania i Francja. Podobne kroki zapowiedział też polski minister finansów.

Wielka Brytania przyjęła odpowiednią ustawę przewidującą 2 proc. podatek w październiku 2018 roku z terminem obowiązywania od kwietnia bieżącego roku. Więcej uwagi przyciągnęła przyjęta pół roku temu ustawa francuska zakładająca 3-procentowy podatek nałożony na firmy o globalnych obrotach przekraczających 750 mln dolarów, w tym min. 25 mln we Francji. Będzie dotyczył więc około 30 firm, w tym cyfrowych gigantów. Prezydent USA Donald Trump zareagował grożąc ustanowieniem ceł na poziomie nawet 100 proc. na francuskie towary, głównie sery i szampana, o wartości 2,4 mld dolarów. Ostatecznie prezydenci obu państw ustalili w Davos moratorium na obowiązywanie przewidywanych rozwiązań do końca 2020, a więc daty planowanego ustanowienia światowego porozumienia w ramach OECD. Niektórzy komentatorzy obawiają się jednak, że w szczycie kampanii wyborczej w USA Donald Trump będzie znacznie mniej skłonny do kompromisu odwołując się do filozofii "America First".

Niepowodzenie misji OECD uaktywni z pewnością zawieszone działania władz Unii Europejskiej w zakresie wprowadzenia wspólnych zasad opodatkowania międzynarodowych korporacji, szczególnie technologicznych. To jednak również groźba konfliktu z Waszyngtonem i nie tylko. Jest też wewnątrz unijna opozycja wobec prezentowanych rozwiązań sprowadzających się do 3 proc. podatku od przychodów uzyskiwanych na rynku lokalnym w obszarze marketingu online, eCommerce, platform społecznościowych, pośrednictwa i sprzedaży danych. Opozycjoniści to Dania, Szwecja, Finlandia, ale przede wszystkim Irlandia, która straciłaby najwięcej (ponad 160 mln euro rocznie) przez zahamowanie dopływu podatków od zagranicznych korporacji. Szansa na wprowadzenie odpowiednich dyrektyw byłaby tylko wtedy, gdyby nie obowiązywała zasada jednomyślności, a blokująca mniejszość reprezentowałaby mniej niż 35 proc. populacji UE. Wydaje się jednak, że przyjęcie takiego wariantu rozstrzygnięcia może być trudne.

Szanse na zawarcie kompromisu zarówno w ramach OECD, jak i UE są więc ograniczone. Niepowodzenie w tym zakresie - twierdzi Angel Gurria - otworzy drogę do działań jednostronnych znacznie większej liczby państw, z negatywnymi konsekwencjami dla już kruchego stanu globalnej gospodarki.

Mirosław Ciesielski, wykładowca akademicki; specjalizuje się w rynkach finansowych, opisuje zmiany na rynku fintechów i startupów

Obserwator Finansowy
Dowiedz się więcej na temat: podatek cyfrowy | cyfryzacja | raj podatkowy | koncerny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »