Dolce i Gabbana jednak winni

Jeszcze miesiąc temu mogło się wydawać, że twórcy sławnego włoskiego domu mody unikną kary za oszustwo podatkowe, jednak sąd apelacyjny zadecydował inaczej. Domenico Dolce, Stefano Gabbana i księgowy Luciano Patellito zostali skazani na 18 miesięcy więzienia.

Wyrok zamyka kolejny akt ciągnącej się od sześciu lat sprawy. Adwokaci biznesmenów zapowiadają odwołanie do najwyższej instancji. Proces miał o tyle nietypowy charakter, że uniewinnienia oskarżonych domagał się... prokurator.

Nietypowe ofiary kryzysu

Włoski wymiar sprawiedliwości zaczął interesować się założonym w latach 80. XX wieku domem mody w 2008 r., kiedy w obliczu światowego kryzysu finansowego władze postanowiły bliżej przyjrzeć się podatkom odprowadzanym przez tamtejszych przedsiębiorców. Fiskusa najbardziej zainteresował sektor "haute couture" i innych dóbr luksusowych, który podczas najdotkliwszej recesji na Półwyspie Apenińskim od zakończenia II wojny światowej jako jeden z nielicznych wykazywał zyski. Większość potentatów zdecydowała się na ugodę z organami podatkowymi. Holding Prada po dobrowolnym ujawnieniu dochodów w grudniu przekazał im 400-420 milionów euro. Giorgio Armani w imieniu zagranicznych filii swojej firmy uiścił w kwietniu o 300 milionów euro więcej.

Reklama

Mediolańscy krawcy, których stroje noszą m.in. Madonna, Scarlett Johansson i Johnny Depp, znaleźli się na cenzurowanym, ponieważ w 2004 r. za około 29 mln euro odsprzedali prawa do dwóch marek luksemburskiej spółce Gado Srl. W tym czasie projektanci sprzedawali swoje najbardziej eleganckie kreacje pod szyldem Dolce&Gabbana, zaś bardziej ekstrawaganckie stroje i zegarki - jako D&G. W 2011 r. ta linia została wycofana ze sprzedaży, aby jej twórcy mogli z większą energią poświęcić się nowym pomysłom, m.in. kompozycji kosmetyków, perfum i biżuterii. Jak na ironię, zmiana biznesowych planów nie przeszkodziła włoskiej skarbówce w zakwestionowaniu uczciwości wcześniejszych posunięć ich autorów.

Bez wyrzutów sumienia

Dolce&Gabbana nie poszli śladami innych sławnych kolegów i nie kwapili się zapłacić wyjątkowo wysokich, jak na europejskie warunki, danin do budżetu. Toczące się przeciw nim postępowanie ciągnęło się latami, dlatego że wciąż nie przyznali się oni do złamania włoskiego prawa. Pierwszy wyrok w sprawie pary projektantów zapadł 19 czerwca 2013 r. Za niezadeklarowanie miliarda euro zarobionego na sprzedaży marek Luksemburczykom obydwaj wspólnicy zostali skazani na rok i cztery miesiące więzienia. Przedsiębiorcy nie trafili jednak za kratki, ponieważ automatycznie odwołali się od tej decyzji.

30 kwietnia 2014 r. trzyosobowy skład sędziowski odrzucił apelację projektantów, jednocześnie skracając im kary o dwa miesiące. Nie pomógł apel mediolańskiego prokuratora okręgowego Gaetano Santamariego, który wezwał do uwolnienia oskarżonych, ponieważ - jego zdaniem - stawiane im zarzuty są bezzasadne. Prawdopodobnie jego wypowiedź była podyktowana względami utylitarnymi - Dolce&Gabbana w ramach protestu przeciw "postawieniu pod pręgierzem" zamknęła swoje placówki w Mediolanie. Ich adwokat Massimo Dinoia z właściwą południowcom emfazą stwierdził, że jest zszokowany "niewytłumaczalnym" wyrokiem i zapowiedział odwołanie do sądu najwyższego. Biuro prasowe firmy odmówiło komentarza dla mediów.

Praktycznie bezkarni

Dolce i Gabbana walczą na sali rozpraw przede wszystkim o dobre imię i obronę reputacji firmy. Odsiadka im nie grozi, nie dlatego, że są w stanie udowodnić swoją niewinność, lecz z racji specyficznej konstrukcji włoskiego ustawodawstwa. W tym kraju (a także np. w Hiszpanii) jedyną konsekwencją wyroku w wysokości poniżej dwóch lat więzienia jest obciążenie statystyk karalności oraz pewność aresztowania w przypadku kolejnego złamania prawa. Z tego powodu za kratki do tej pory nie trafił m.in. żaden członek załogi promu "Costa Concordia", na którego pokładzie w 2012 r. zginęło 32 ludzi (wyższe wyroki zostały zamienione na pracę społeczną i areszt domowy, proces kapitana wciąż trwa). Bardziej dotkliwa wydaje się grożąca firmie kara 10 milionów euro grzywny, jednak - jak łatwo obliczyć - to jedynie jedna setna dochodu z transakcji z Gado.

To nie pierwszy przypadek, w którym działalność Dolce&Gabbana wzbudziła kontrowersje. Na początku 2007 r. falę krytyki wywołały kampanie reklamowe spółki. Brytyjskiej organizacji konsumenckiej nie spodobali się modele wygrażający nożami, zaś w Hiszpanii resort pracy i spraw socjalnych doprowadził do wycofania billboardów, na których mężczyzna z nagim torsem na oczach swoich równie wystylizowanych kolegów przyciska do ziemi kobietę. Jakkolwiek różnie można oceniać motywy ingerencji urzędników, trudno się dziwić, że dopatrzyli się w tym obrazie pochwały gwałtu - na tyle sugestywnej, że również we Włoszech wiele magazynów odmówiło zamieszczenia tej reklamy. W styczniu 2012 r. Włosi narazili się mieszkańcom Hongkongu, zakazując fotografowania tamtejszych witryn sklepowych. Prawdopodobnie miało to związek z zakupami chińskich dygnitarzy i możliwymi oskarżeniami o korupcję pod ich adresem.

Zachłanność po obu stronach

Na problemy sławnej pary można patrzeć pod różnym kątem. Z jednej strony nie da się ukryć, że biznesmenów, którzy razem zajęli 11. miejsce na liście najbogatszych Włochów "Forbesa" i 736. miejsce na liście ogólnej, zgubiła chciwość. W 2013 r. nawet nie stawili się na sali rozpraw, aby wysłuchać wyroku. Przekonanie o własnej niewinności potęguje zaślepienie ich fanów, którzy na portalach społecznościowych wręcz zachęcają swoich idoli do opuszczenia "niewdzięcznej" Italii. Z drugiej strony - trudno uwierzyć, że tylko nieuczciwość mieszkańców tego kraju sprawia, że co roku traci on 150 miliardów dolarów wskutek niezapłaconych podatków. Jest to trzeci najgorszy wynik w Europie Zachodniej.

Pozytywne rezultaty dla fiskusa powinna przynieść planowana przez gabinet Matteo Renziego obniżka obciążeń dla przedsiębiorstw, a także osób fizycznych. W planach rządu redukcję deficytu budżetowego ma zapewnić przede wszystkim cięcie wydatków publicznych. Na takie zdroworozsądkowe podejście do tematu niestety wciąż nie stać wielu polityków, dlatego w Polsce możemy się spodziewać kolejnych skandali w rodzaju cypryjskiej rejterady Reserved...

Kordian Kuczma

autor jest doktorantem nauk o polityce Instytutu Studiów Politycznych PAN/Collegium Civitas

Gazeta Finansowa
Dowiedz się więcej na temat: Gazeta Finansowa | Winni | Dolce i Gabbana skazani | Dolce & Gabbana
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »