Hiszpania wprowadziła stawkę Google
Od stycznia obowiązuje w Hiszpanii tzw. stawka Google - podatek cyfrowy nałożony na największe firmy technologiczne, takie jak Facebook, Google czy Amazon. - To krok w dostosowywaniu reguł fiskalnych do XXI wieku, który zapewni systemowi podatkowemu większą sprawiedliwość - oceniła podatek María Jesús Montero, minister finansów.
Podatek wynosi 3 proc. a jego rozliczenie jest kwartalne i obejmuje firmy internetowe, których łączny dochód na świecie przekracza 750 milionów euro, a obroty w Hiszpanii przekraczają 3 mln euro. Stawka Google nakłada podatek na usługi cyfrowe, m.in. reklamy online (na stronach internetowych, platformach lub programach), usługi pośrednictwa cyfrowego, które umożliwiają interakcję między użytkownikami Internetu oraz opodatkowuje sprzedaż danych generowanych na podstawie informacji dostarczonych przez użytkownika na stronach internetowych lub platformach.
Tymczasem według najnowszej propozycji polskiego rządu tylko 5-10 proc. tzw. podatku od reklam przypadłoby na światowych gigantów technologicznych, a 90-95 proc. zapłaciłyby firmy z Polski.
Hiszpański rząd przyjął projekt ustawy zanim jeszcze wybuchła pandemia, Senat zaakceptował ją w październiku 2020 roku i w styczniu 2021 roku prawo weszło w życie. Autorzy projektu argumentowali, że obowiązujące przepisy podatkowe są nieaktualne w obliczu postępu technologicznego i wyzwań, jakie stawia gospodarka cyfrowa. Według szacunków, dzięki podatkowi, do końca roku hiszpański budżet wzbogaci się o około miliard euro. Po wyjściu z kryzysu spowodowanego pandemią ma to być do 1,2 mld euro rocznie.
Jak kilkakrotnie podkreślała minister finansów, hiszpański rząd dostosuje podatek do przepisów międzynarodowych, jeśli tylko zostanie osiągnięte porozumienie w ramach Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) lub w Unii Europejskiej (UE). - Liczymy na znalezienie wspólnej formuły dostosowującej podatki do cyfrowej gospodarki i zmuszającej duże firmy technologiczne do płacenia ich tam, gdzie generują one swoją wartość - argumentowała Maria Jesus Montero.
Nad stworzeniem międzynarodowej stawki Google od lat pracuje OECD. Zgodnie z propozycją organizacji z siedzibą w Paryżu, duże grupy technologiczne miałyby płacić podatki wszędzie tam, gdzie znajdują się ich użytkownicy, nawet jeśli nie są fizycznie obecni na danym terytorium. Projekt ustawy miał zostać przedstawiony w minionym roku, jednak nie dopuściła do tego administracja USA, która porzuciła rozmowy. Jak przyznał niedawno Pascal Saint-Amans, dyrektor OECD ds. polityki i administracji podatkowej, bez udziału w negocjacjach Stanów Zjednoczonych niemożliwe będzie przyjęcie globalnej stawki Google. - Problem w tym, że Stany Zjednoczone są kolebką największych firm technologicznych - przypominał Saint-Amans.
Po odejściu Waszyngtonu od negocjacji z OECD, chęć opracowywania europejskiej stawki Google wyraziła Bruksela. Unia Europejska przed trzema laty próbowała już zatwierdzić podatek cyfrowy na poziomie wspólnotowym, ale nie udało się to z powodu odmowy kilku jej partnerów. Przedstawienie wniosku dotyczący unijnego podatku cyfrowego zostało wpisane przez Komisję Europejską do tegorocznego planu prac. Wpływy z daniny miałyby służyć spłacie środków udostępnionych w ramach programu NextGenerationEU.
Oprócz Hiszpanii, stawkę Google wprowadziły w Europie cztery kraje. Najwcześniej, w lipcu 2019 r. cyfrowy, 5-procentowy podatek przyjął Paryż, ale zawiesił go oczekując na projekt OECD. W styczniu 2020 roku internetowych gigantów opodatkowały: Włochy (3 proc.) i Austria (5 proc.). A od kwietnia 2020 roku, 2-procentowy Digital Services Tax obowiązuje w Wielkiej Brytanii. Na wszystkie te państwa USA wywierał naciski. Steven Mnuchin, sekretarz skarbu w administracji Donalda Trumpa, wysłał minionego lata list do ministrów finansów tych krajów, w którym ostrzegał, że egzekwowanie podatku zakończy się nałożeniem przez Waszyngton nowych ceł. Europa liczy, że nowa administracja inaczej spojrzy na kwestie podatku cyfrowego.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
W 2019 r. w czasie wizyty w Warszawie wiceprezydent USA Mike Pence powiedział, że Stany Zjednoczone "z głęboką wdzięcznością przyjęły odrzucenie" przez Polskę projektów dotyczących podatku od usług cyfrowych, choć jego wprowadzenie zapowiadał wielokrotnie premier Mateusz Morawiecki. Podatek miał przynosić nawet 1 mld zł rocznie i finansować np. programy socjalne z tzw. Piątki Kaczyńskiego. Na wpływy z podatku cyfrowego liczył też resort finansów. W swoich dokumentach zakładał, że np. w 2020 r. do polskiego budżetu wpłynie z tego tytułu blisko 220 mln zł.
Ewa Wysocka