Kontrowersje wokół planów podwyżek podatków przed Brexitem
W Wielkiej Brytanii kontrowersje budzi ogłoszony przez ministra skarbu plan podwyższenia składki ubezpieczeniowej dla samozatrudnionych. Philip Hammond ogłosił go prezentując w tym tygodniu budżet.
Minister skarbu przekonuje, że to część przygotowań do niepewnych czasów, związanych z negocjacjami w sprawie Brexitu.
Protestuje opozycja, ale też wielu członków partii konserwatywnej. Rząd obiecywał w kampanii, że nie będzie podwyższał danin. Pomysł - uderzający w dużej mierze w ludzi słabo zarabiających - krytykują zgodnie dzienniki prawicowe, jak i lewicowe. "Daily Telegraph" pisze w komentarzu redakcyjnym, że "oburzenie jest właściwie powszechne i narasta". O odwołanie podwyżek apelują zarówno tabloid prawicowy "Daily Mail", jak i lewicowy - "Daily Mirror".
Plan ministra Hammonda zakłada zwiększenie o dwa procent składki ubezpieczeniowej dla części samozatrudnionych. Podwyżka ma być rozłożona na dwa lata. Hammond mówił w BBC, że "kraj musi być w dobrej formie na Brexit". Według wyliczeń stacji oznaczać to będzie, że miliony obywateli zapłacą o ponad dwieście funtów rocznie więcej. O zmiany apeluje opozycja. John McDonnell, minister skarbu w lewicowym gabinecie cieni przekonuje, że "karanie pracujących rodzin" w przededniu Brexitu będzie błędem.
Zaniepokojona jest też część posłów konserwatywnych, którzy uważają, że podwyżka podatku jest w sprzeczności z podstawowymi zasadami Konserwatystów tradycyjnie akcentujących swoje poparcie dla pracowitości i zaradności.
Propozycje Hammonda pochwalił tymczasem wpływowy, niezależny Instytut Studiów Fiskalnych, nazywając wcześniejsze deklaracje rządu o niepodwyższaniu danin "niemądrymi".W swej analizie zwrócił uwagę, że samozatudnieni cieszą się wieloma przywilejami finansowymi niedostępnymi dla zatrudnionych na etacie.
Brytyjska gospodarka jest w dobrym punkcie startowym przed Brexitem - ogłosił dziś kanclerz skarbu Philip Hammond. Minister przedstawił w Izbie Gmin budżet - pierwszy od zeszłorocznego referendum w sprawie wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.
Zdaję dziś raport o gospodarce, która cały czas zaskakuje analityków zdrowym rozwojem, rynkiem pracy o rekordowym zatrudnieniu i deficytem mniejszym o dwie trzeci - mówił minister w Izbie Gmin. Dodał, że prognoza wzrostu gospodarczego na ten rok wzrosła z 1,4% do 2%. Wielka Brytania pożyczy 51,7 miliardów funtów - niemal o 16 i pół miliarda mniej niż pierwotnie zakładano.
Minister zastrzegł jednak, że kraj ciągle musi spłacać dług, a w kontekście zbliżającego się Brexitu należy prowadzić politykę zachowawczą. Dług ma w tym roku wzrosnąć do 86,6% PKB, ale do roku 2021 zmniejszyć się według planów do 79,8%. Hammon przyznał też, że Biuro Odpowiedzialności Budżetowej obniżyło wcześniejsze prognozy wzrostu w następnych latach - do roku 2021.
Kanclerz deklarował już wcześniej, że dodatkowe wydatki będzie się starał rekompensować cięciami innych lub też podwyższeniem danin. Hammond ogłosił podwyższenie części stawek ubezpieczenia dla samozatrudnionych - wbrew wyborczym obietnicom Partii Konserwatywnej. Zapowiedział ponadto inwestycję w edukację techniczną, by spróbować przygotować kraj na czasy pobrexitowe, gdy strumień imigracji zostanie ograniczony.
Hammond przeznaczył dodatkowe pieniądze na przeżywający kryzys sektor opieki nad starszymi. Opozycja skrytykowała jednak rozmiary pomocy - dwa miliardy funtów rozłożone na trzy lata. Zdaniem lidera Liberałów Tima Farrona, potrzebne są cztery miliardy co roku, ale rząd nie może pozwolić sobie na taki wydatek ze względu na niepewność związaną z planami opuszczenia Wspólnoty. Szef opozycyjnej Partii Pracy Jeremy Corbyn oskarżał, że dobre dane nie przekładają się na życie przeciętnego Brytyjczyka, wskazując między innymi na kryzys służby zdrowia.
Polecamy: PIT 2016