Między pastwiskiem a kartofliskiem - raj podatkowy Depardieu
Wjeżdżając od strony belgijskiej mija się owce na pastwisku. Z kolei od strony francuskiej miejscowość Nechin, gdzie niedawno przeniósł się wielki gwiazdor Gerard Depardieu, zaczyna się wielkim polem ziemniaków. Tak wygląda raj podatkowy bogatych Francuzów.
Nechin to niewielka belgijska wioska położona na granicy z Francją, w której mieszka nieco ponad dwa tysiące osób. Etymologia nazwy miejscowości - "Nowe Pole" - dobrze oddaje jej charakter: jedna główna ulica z przeciętnymi, ponurymi domami z czerwonej cegły, za którymi rozciągają się grunty uprawne.
Wydawać by się mogło, że ludzie, których stać na dom w każdym zakątku świata, nie wybiorą takiego miejsca, by się osiedlić. Brak wytwornych restauracji, pulsujących życiem kawiarni i wypełniających się wieczorami klubów, sal koncertowych czy teatrów.
Dla bogatych Francuzów lokalizacja ta ma jednak siłę przyciągania - belgijskie podatki. Jedna z francuskich gazet trawestując znane słowa astronauty Neila Armstronga pisała: to cztery kroki (od granicy Francji) dla człowieka, ale wielki skok w emigracji podatkowej.
Po jednej stronie drogi jest Francja, gdzie rząd forsuje 75-procentowy podatek dla ludzi zarabiających ponad milion euro rocznie. Po drugiej stronie Belgia, miłe schronienie przed francuskim fiskusem. Co prawda podatek dochodowy jest wyższy niż we Francji (w Belgii nawet 54 proc., zaś we Francji maks. 45 proc.), ale Belgia oferuje szereg korzyści podatkowych dla zamożnych ludzi: nie ma podatków od zysków z tytułu zbycia udziałów czy akcji (we Francji to 34,5 proc.); podatek od dywidendy wynosi 25 a nie 40 proc., zaś podatek spadkowy wynosi nie 45 proc. - jak we Francji, a tylko 30 proc. No i nie ma dodatkowego podatku od fortun.
Dlatego od kilkunastu dni mieszkańcem Nechin jest należący do najlepiej opłacanych francuskich aktorów Gerard Depardieu. 63-letni gwiazdor kina i biznesmen znalazł podatkowe schronienie w Belgii, wywołując w swoim kraju debatę nie tylko o wysokich podatkach, ale też o patriotyzmie. Jest tylko jednym z wielu milionerów, którzy po przyjęciu przez socjalistyczny rząd jesienią przepisów o nowych obciążeniach podatkowych zdecydowali się opuścić swoją ojczyznę. I choć francuska Rada Konstytucyjna zakwestionowała mający obowiązywać od 2013 roku 75-procentowy podatek, Depardieu zapowiedział, że nie zmieni decyzji.
Ale z racji tego, że jest niemalże symbolem kraju (grał m.in. kultową we Francji postać komiksowego Gala Obeliksa, potężnego przyjaciela Asteriksa), dotknęła go szczególna krytyka. Premier Francji Jean-Marc Ayrault stwierdził, że "uchodźcy podatkowi" wyjeżdżają, "ponieważ chcą być jeszcze bogatsi". W odpowiedzi Depardieu ogłosił, że zwraca francuski paszport.
Z takiego obrotu sytuacji cieszą się Belgowie. Minister spraw zagranicznych tego kraju Didier Reynders oświadczył, że Belgia przyjmie każdego, kto, tak jak Depardieu, będzie chciał uniknąć podatku dla najbogatszych.
"Jestem bardzo dumny, że jest wśród nas. Nawet jeżeli powody przeprowadzki są związane z tym, że Depardieu jest biznesmenem, to jest również bardzo dobrym aktorem, a przede wszystkim człowiekiem o wielkim sercu" - pisał na forum belgijskiego radia jeden z internautów.
Mieszkańcy Nechin również są zadowoleni i to nie tylko z najnowszego sąsiada. W wiosce od lat osiedlają się bogaci Francuzi. Dziś już co czwarta zameldowana tam osoba pochodzi znad Sekwany. - W okolicy pojawiły się restauracje, dzięki czemu mamy pracę - rozpromienia się 40-letni mieszkaniec Nechin, z zawodu kucharz.
Są jednak i złe strony popularności okolicy wśród bogaczy. Ceny nieruchomości wręcz eksplodowały; szacuje się, że wzrosły w ostatnich latach dwudziestokrotnie.
- Zwiększające się koszty mieszkań i gruntów to problem. Kiedy zostałem wybrany na burmistrza 18 lat temu, ziemia była sprzedawane po 12,50 euro za metr kwadratowy. Teraz kosztuje między 160 a 200 euro - żalił się dziennikarzom burmistrz gminy Daniel Senesael. Może dlatego Depardieu musiał zapłacić za swój nowy dom na prowincji aż 800 tys. euro (jak donosiły media).
Surowa szara fasada sprawia, że budynek wydaje się nieciekawy. Z ulicy niewiele widać, ale dociekliwa prasa sprawdziła, że aktor może się cieszyć odkrytym basenem (choć jego użyteczność w belgijskim klimacie wydaje się wątpliwa), ogrodu i piwniczki na wino. By spełnić kryteria podatkowe i załapać się na belgijskie stawki, Depardieu złożył obietnicę, że będzie w nim mieszkał przynajmniej sześć miesięcy w roku.
W miejscowości jest kilka rezydencji, które odstają od pozostałych zadbanych, ale skromnych domów. Uwagę przyciąga odgrodzona żywopłotem i wysokimi drzewami posiadłość, w której przed podatkami chroni się Patrick Mulliez. Do rodziny Mulliez, jednej z najbogatszych we Francji, należy sieć supermarketów Auchan.
Tutejsi milionerzy nie obnoszą się z majątkiem. Mimo że samochodów z francuskimi tablicami rejestracyjnymi jest sporo, większość z nich to zwykłe peugeoty, renaulty i inne nierzucające się w oczy niewielkie auta. Centrum miejscowości też nie rzuca na kolana. Jest tam parterowa, dość nowa szkoła, nieco starsze przedszkole, warsztat samochodowy, sklep, restauracja (akurat nieczynna), a także stuletni kościół.
Gdyby te "atrakcje" walońskiej wioski położonej w północno-zachodniej Belgii znudziły krezusów, w okolicy jest lotnisko, z którego samolotem (zwłaszcza prywatnym) można przelecieć do dowolnego miejsca na świecie.
Biedniejszym pozostaje superszybki ekspres Thalys, którym z położonego tuż obok Lille można w godzinę dotrzeć do Paryża. Mniej więcej tyle samo czasu potrzeba, aby dostać się niezbyt ruchliwą autostradą do Brukseli.
Belgia - podobnie jak Szwajcaria i Wielka Brytania - należy od wielu lat do ulubionych miejsc azylu dla francuskich milionerów. Poza Depardieu w ostatnim czasie obywatelstwa tego kraju zapragnął najbogatszy człowiek w Europie, właściciel m.in. uosabiającej francuski szyk marki Christian Dior Bernard Arnault. Prezes LVMH (Louis Vuitton Moet Hennessy) ma według Forbesa majątek wartości 42 mld dolarów, co daje mu 4. miejsce na świecie.
Mimo że Arnault pochodzi z położonej o kilometr od Nechin francuskiej miejscowości Roubaix, nie zdecydował się na zamieszkanie po sąsiedzku. Przeniósł się do Brukseli.
Obiecany w kampanii wyborczej przez prezydenta Francji Francois Hollande'a 75-procentowy podatek miało płacić około 1500 osób, dzięki czemu do budżetu borykającej się z problemami gospodarczymi republiki miało wpływać rocznie 210 mln euro. Gdy oceniająca zgodność aktów prawnych z konstytucją Rada Konstytucyjna zakwestionowała te przepisy, rząd zapowiedział, że je skoryguje i ponownie spróbuje wprowadzić.
Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze