Podatek Belki. W pół roku do kasy państwa wpłynęło już tyle, ile w całym 2021 r.
Dwóch na trzech Polaków uważa, że przez rosnącą inflację rząd powinien zlikwidować tzw. podatek Belki. Z kolei jedna na 25 osób stwierdza, że ww. danina powinna być tylko czasowo zawieszona. Natomiast Ministerstwo Finansów informuje, że obecnie nie pracuje nad zmianą przepisów. Tymczasem do kasy państwa w I połowie br. wpłynęło z tego tytułu tyle środków, ile za cały 2021 r. Widać to szczególnie po wzrostach na papierach wartościowych.
Według sondażu, zwolennikami likwidacji tej daniny są głównie osoby w wieku 36-55 lat, z miesięcznymi dochodami netto w granicach 3000-4999 zł i z wykształceniem podstawowym lub gimnazjalnym. To głównie mieszkańcy miast liczących od 100 tys. do 199 tys. ludności.
Jak wynika z badania UCE RESEARCH i SYNO Poland, 67,5 proc. badanych uważa, że przez rosnącą inflację rząd powinien zlikwidować tzw. podatek Belki (tj. daninę od zysku z oszczędności, np. z lokat bankowych czy ze sprzedaży akcji). Przeciwnego zdania jest 9,2 proc. ankietowanych z ponad tysiąca dorosłych Polaków. Z kolei 4 proc. uczestników sondażu stwierdza, że ww. podatek powinien być tylko czasowo zawieszony. Natomiast 19,3 proc. nie ma wyrobionej w tej kwestii opinii.
- W Polsce problemem jest zrozumieniem istoty podatków. To są wpływy do budżetu państwa, z których finansowana jest cała sfera publiczna, w tym m.in. edukacja, ochrona zdrowia, transport, drogi czy kultura. Jeżeli opowiadamy się za obniżką lub nawet za likwidacją podatków, to powstaje pytanie, czy chcemy zmniejszenia zakresu ww. usług. I na to ludzie zwykle odpowiadają przecząco, bo oczekują rozwoju tego obszaru. To jest swego rodzaju sprzeczność. Nazywam to schizofrenią podatkową - komentuje prof. Elżbieta Mączyńska, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.
Jak informuje biuro prasowe Ministerstwa Finansów, resort obecnie nie prowadzi prac nad uchyleniem lub czasowym zawieszeniem podatku od zysków kapitałowych. W 2021 roku wpływy budżetowe z ww. daniny wyniosły ponad 4,15 mld zł, a w I półroczu br. jest to już kwota ok. 4,19 mld zł. Widać to szczególnie po wzrostach na papierach wartościowych. Z kolei prof. Witold Modzelewski, były wiceminister finansów podkreśla, że mamy do czynienia z wyjątkowo niekorzystną dla deponentów polityką oprocentowania depozytów. Banki w sposób bezprecedensowy zwiększają swoje przychody w wyniku polityki stóp procentowych RPP, czyli dostają prezenty od władzy. Obywatele chcą więc, żeby budżet, a nie banki, pokrył zwiększenie opłacalności oszczędzania poprzez likwidację opodatkowania dochodów z tego tytułu.
- Jeżeli mamy zysk, to powinien być on opodatkowany. Jeśli w systemie podatkowym będziemy zmieniać coś wyrywkowo, to w końcu stanie się on niespójny, niejasny i jeszcze mniej przejrzysty. Jednak można znaleźć argument niesprzeczny z ogólną logiką funkcjonowania państwa. Mam na myśli rezygnację z tzw. podatku Belki od tych najmniejszych oszczędności. I to mogłoby obowiązywać w formie czasowego rozwiązania, bo inflacją najmocniej dotknięte są osoby najuboższe. Moim zdaniem, niezasadne jest całkowite likwidowanie tego podatku od dużych zasobów pieniężnych - dodaje prof. Mączyńska.
Z kolei prof. Modzelewski stwierdza, że gdyby decydował w kwestii tzw. podatku Belki, to zawiesiłby go czasowo w taki sam sposób, jak zmieniono stawkę podatku VAT na artykuły spożywcze. Ekspert podkreśla, że dzisiaj oszczędności są masowo wydawane przez Polaków, bo nie opłaca się ich trzymać. Jeśli chcemy zmniejszyć popytowy czynnik inflacyjny, to powinniśmy zwiększyć opłacalność przechowania aktywów na przyszłość. W związku z tym powinno to nastąpić w drodze zwiększenia oprocentowania depozytów.
- Opodatkowanie odsetek jest czynnikiem zniechęcającym do oszczędzania, a zachęcającym do zakupów i inwestowania. Oczywiście przy zniesieniu tej daniny najwięcej zyskaliby najbogatsi. Oni i tak mają dodatkowe możliwości uciekania od inflacji. Jeżeli np. ktoś dysponuje odpowiednio dużymi zasobami, to zamiast oszczędzać na niskim oprocentowaniu w banku, mógł kupić nieruchomość. Ich ceny do niedawna ciągle rosły - podkreśla prezes PTE.
Częściej za zlikwidowaniem podatku Belki opowiadają się mężczyźni niż kobiety. Za tym rozwiązaniem są przede wszystkim osoby w wieku 36-55 lat, z miesięcznymi dochodami netto w granicach 3000-4999 zł, z wykształceniem podstawowym lub gimnazjalnym i z miast liczących od 100 tys. do 199 tys. mieszkańców.
- Niechęć podatkowa występuje zawsze z różnym natężeniem w poszczególnych grupach społecznych, podobnie jak niezrozumienie związku pomiędzy podatkami a skalą usług publicznych. Natomiast nie wiemy, czy respondenci mają oszczędności, bo to też mogło wpłynąć na ich odpowiedzi. Jednak jest duże prawdopodobieństwo, że posiadają stosunkowo małe lokaty. Jeżeli z tych depozytów jeszcze pobiera im się podatek, to zrozumiałe jest, że tak reagują - mówi prof. Mączyńska.
Z badania wiemy też, że częściej o czasowym zawieszeniu podatku mówią kobiety niż mężczyźni. Ponadto zwolennikami tej opcji są przede wszystkim osoby w wieku 18-22 lat, zarabiające ponad 9 tys. zł netto, z wykształceniem wyższym i z miejscowości liczących od 20 tys. do 49 tys. mieszkańców.
- Wszyscy ponosimy skutki ekonomiczne polityki wojennej, sankcji, embarga itd. A z różnych badań wiemy, że nie akceptujemy wyrzeczeń i nie godzimy się na ponoszenie dodatkowych kosztów z tego tytułu. Nie chcemy powtórzenia sytuacji sprzed ponad trzydziestu lat, kiedy odebrano nam całe oszczędności w wyniku tzw. transformacji ustrojowej. W związku z tym oczekujemy ochrony naszych aktywów, a jest nią przede wszystkim oprocentowanie depozytów - podsumowuje były wiceminister finansów.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Zobacz również: