Polski Ład: Samorządy oczekują czytelnej rekompensaty
Cięcia płac nauczycieli, oszczędności na sprzątaniu czy na oświetleniu ulic. To potencjalne skutki zmian podatkowych przewidzianych w programie koalicji rządowej Polski Ład dla samorządów, jeśli rząd nie opracuje czytelnego mechanizmu kompensacyjnego. Samorządowcy przypominają, że zapowiedziane pieniądze na inwestycje, to inny koszyk w budżecie samorządów niż wydatki bieżące pokrywane z wpływów z PIT.
Zapowiedziane w Polskim Ładzie podwyższenie kwoty wolnej od podatku do 30 tys. złotych oznacza zmniejszenie wpływów do samorządowych kas z tytułu podatku PIT. Ten ubytek rządzący chcą zniwelować nową subwencją dla samorządów na cele inwestycyjne. Na razie nie znamy jednak szczegółów mechanizmu kompensacyjnego. Nie wiadomo też, czy wyrówna on powstałą lukę w budżetach samorządów.
- Niepokoi mnie, że uruchomienie wyższej kwoty wolnej od podatku i podniesie progu podatkowego uderzy w nasze dochody z PIT. Ufam, że rząd nie pozostawi nas z tą wyrwą budżetową samych, jednak niepokoi mnie, że jak do tej pory nie mamy jasnej deklaracji, w jaki sposób zostanie to skompensowane i jaki to będzie mechanizm - mówi Interii Andrzej Wnuk, prezydent Zamościa.
Dochody z podatku PIT dla Zamościa w 2020 roku wyniosły 62 mln złotych. - Po wprowadzeniu ogłoszonych zmian ubytek w tych dochodach wyniósłby nawet 20 mln złotych, co jest nie do udźwignięcia dla samorządu - ocenia Wnuk.
Potencjalne koszty reformy podatkowej podliczają także inni samorządowcy. - Pewnie każdy podatnik-obywatel cieszy się, kiedy płaci mniej podatków, a to nastąpi po podniesieniu kwoty wolnej od podatku. Dla samorządu takiego jak Kraków oznacza to jednak znaczący spadek dochodów z podatku PIT. Takie miasta jak Kraków dostają praktycznie 50 proc. tego podatku. Podwyższenie kwoty wolnej oznacza znaczący spadek dochodów idący w setki milionów złotych - wylicza Bogusław Kośmider, zastępca prezydenta Krakowa.
- Oczekujemy jako samorządy rekompensaty za te utracone przyszłe dochody, czy to jako podwyższenie udziału w PIT, czy to jako udział w podatku VAT, czy to jako nową subwencję. Ale ta rekompensata nie może być dawana politycznie, tylko wyliczana czytelnym algorytmem. Bez czytelnej rekompensaty samorządy dużo stracą, więc stracą też nasi mieszkańcy - komentuje Kośmider.
Wtóruje mu prezydent Zamościa. - Od wielu lat mówi się o tym, że finansowanie samorządów wymaga zmiany. Borykamy się z tym, że kolejne rządy uszczuplają dochody bieżące samorządów przez różne ulgi i preferencje podatkowe, które nas zaskakują. Prognozujemy budżety samorządów z wieloletnim wyprzedzeniem, w przypadku Zamościa nawet z dwudziestoletnim, a każda taka zmiana powoduje, że dochody z udziału w podatku PIT nam spadają. Musimy to skompensować i tego nie da się jedną czy dwoma dotacjami - uważa Wnuk.
Czy zapowiedziana w Polskim Ładzie subwencja inwestycyjna dla samorządów jest w stanie skompensować ubytki w budżetach JST z tytułu zwiększenia kwoty wolnej od podatku?
Według włodarza Zamościa absolutnie nie. - Inwestycje to zupełnie inny koszyk w budżetach samorządów niż dochody i wydatki bieżące. O ile na inwestycje możemy brać kredyty i dotacje nawet do 85 proc. wartości inwestycji, o tyle na wydatki bieżące nie możemy - tłumaczy Wnuk.
I wyjaśnia, że jeżeli samorządom zabraknie dochodów bieżących, to trzeba będzie ciąć wydatki bieżące, np. wydatki na sprzątanie miasta, oświetlenie ulic i przede wszystkim wydatki osobowe. Na te ostatnie składają się zatrudnienie w oświacie, pensje nauczycieli czy zatrudnienie w urzędach. - Nawet gdybym zwolnił wszystkich urzędników miejskich w Zamościu, to i tak zabrakłoby jeszcze 10 mln złotych do zasypania luki w budżecie - podlicza Wnuk.
Włodarz Zamościa zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt zmian podatkowych. Może pojawić się problem z pozyskiwaniem kadr w samorządach, bo reforma uderzy po kieszeni także urzędników samorządowych, w tym włodarzy miast i gmin. Mając do wyboru lepsze zarobki albo mniej odpowiedzialną pracę w sektorze prywatnym, specjaliści mogą zdecydować się na porzucenie działalności samorządowej, albo w ogóle nie zechcą się w nią angażować.
- Żeby oszacować wpływ podwyższenia kwoty wolnej od podatku na samorządy, musimy wiedzieć, że w tym roku samorządy planują zebrać z podatku PIT ok. 57 mld złotych. To jest około jedna piąta wszystkich dochodów bieżących, czyli regularnie wpływających do samorządów - mówi Interii Mariusz Gołaszewski, prezes zarządu Aesco Group i ekspert ds. finansów samorządów.
Jak dodaje, szacuje się - w zależności od wariantów, bo nie znamy całej konstrukcji pomysłu podwyższenia kwoty wolnej od podatku - że negatywny wpływ na samorządy w przypadku braku rekompensaty wyniósłby między 10 a nawet 30 mld złotych rocznie. - Mogłoby to zabrać samorządom średnio połowę wszystkich wpływów z podatku PIT, czyli ok. 10 proc. ich dochodów bieżących i to takich, które świadczą o samodzielności finansowej samorządu - wskazuje Gołaszewski.
- Rząd mówi, że owszem, niektóre samorządy stracą pieniądze, ale rząd rozdziela dotacje, w zeszłym roku był Rządowy Fundusz Inwestycji Lokalnych i być może teraz też zakończy się to podobnym mechanizmem. Tylko musimy pamiętać, na czym polega idea samorządności - zauważa ekspert. I wyjaśnia, że samorządność polega na tym, że samorząd ma własne źródła finansowania swoich wydatków, niezależne od władzy centralnej. Jeżeli wpływy samorządów z podatku PIT, które są w pewnym sensie niezależne od rządu - tzn. władza centralna nie ma wpływu na liczbę podatników w danym mieście - zamienimy na dotację czy subwencję inwestycyjną, to już będą pieniądze redystrybuowane z budżetu centralnego, czyli zależne od rządu.
- Zamieniając źródła własne w źródła redystrybuowane, krok po kroku tracimy samorządność. Widzieliśmy, co działo się w zeszłym roku przy okazji rozdziału środków z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. Sympatie polityczne wójtów czy burmistrzów miały znaczący wpływ na ilość otrzymywanych środków. Myślę, że tego samorządowcy obawiają się najbardziej - uważa Gołaszewski.
Dominika Pietrzyk
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami