Krytycznie o zmianach w rządzie. "Większe rozbicie kompetencyjne"
"Jeszcze większe rozbicie kompetencyjne" - tak skomentował zmiany w rządzie Donalda Tuska szef śląsko-dąbrowskiej "Solidarności" Dominik Kolorz. Odniósł się w ten sposób przede wszystkim do gospodarczych resortów, w tym do utworzonego Ministerstwa Energii i do fiaska działalności resortu przemysłu z siedzibą w Katowicach.
W rządzie miała być koncentracja, a jest chyba jeszcze większe rozbicie kompetencyjne - ocenił przewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz, nowy podział ministerstw w kontekście kompetencji gospodarczych i energetycznych.
W środę premier Donald Tusk poinformował m.in. o utworzeniu nowego Ministerstwa Energii, którego szefem zostanie Miłosz Motyka, a które ma rozstrzygać kwestie, będące do tej pory w gestii częściowo ministra klimatu i środowiska, a częściowo ministra przemysłu.
Pytany o tę zmianę szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności ocenił, że ruch z utworzeniem Ministerstwa Przemysłu w Katowicach po ostatnich wyborach parlamentarnych okazał się "picem na wodę".
- Była sympatyczna pani minister bez żadnych kompetencji, która nic nie mogła, nie dowiozła praktycznie niczego, jeśli chodzi o sektor górniczy, a kompletnie niczego, jeśli chodzi o energetykę. Teraz spodziewałem się, że będzie inaczej, że jednak powstanie taki resort energii, który będzie - mówiąc z naszej perspektywy śląskiej - do kupy to wszystko spinał i będzie decydował - zastrzegł.
- Natomiast, jak widzę, że osobno będzie Ministerstwo Finansów i Gospodarki, osobno Ministerstwo Aktywów Państwowych, jeszcze gdzieś tam będzie ministerstwo klimatu, a na czele Ministerstwa Energii stoi 32-letni Miłosz Motyka, to można to ministerstwo na dzisiaj skomentować trochę sarkastycznie: z motyką na słońce będziemy budować wiatraki, bo to się chyba tak skończy - ocenił Kolorz.
- Nie za bardzo dobrze temu wszystkiemu wróżę, mówiąc bardzo delikatnie. Miała być koncentracja, a tak naprawdę jest minimalna koncentracja i większe rozbicie kompetencyjne. Także to (rekonstrukcja - red.) wygląda na coś zupełnie odwrotnego, niż było zapowiadane - uznał.
Związkowiec przyznał, że być może koncepcja utworzenia Ministerstwa Przemysłu w Katowicach miała służyć zapewnieniu rodzaju buforu bezpieczeństwa, od którego miała poza Warszawą "odbijać się" strona społeczna. - To też nie do końca się udało, bo przypomnę, że jednak co najmniej trzy razy byliśmy w Warszawie - zastrzegł.
Pytany, czy widzi obecnie w rządzie partnera do dyskusji np. w sferze transformacji energetycznej związkowiec stwierdził, że najpierw musi zostać ujawniony szczegółowy podział kompetencji. Przypomniał, że resort aktywów obejmie minister Wojciech Balczun, który będzie nadzorował spółki z większościowym udziałem Skarbu Państwa.
- To energetyka, to Jastrzębska Spółka Węglowa, która jest w bardzo trudnej sytuacji, to Węglokoks, to część polskiego hutnictwa. Także na tą chwilę wydaje się, że najpoważniejszym partnerem może być Ministerstwo Aktywów Państwowych, ale z drugiej strony na tę chwilę trudno powiedzieć, kto będzie miał decyzyjność i kompetencje, żeby przeprowadzić jakąś logiczną transformację energetyczną - przyznał.
W kontekście pilnych wyzwań dla nadzoru właścicielskiego Kolorz jako przykład podał sytuację Jastrzębskiej Spółki Węglowej, która - jak zaznaczył - może stracić płynność finansową w perspektywie najbliższych miesięcy, być może już we wrześniu br.
- Tu są natychmiast potrzebne działania ratunkowe, chociażby w postaci wypuszczenia jakichś obligacji gwarantowanych przez Skarb Państwa, zaciągania jakichś kredytów, które pozwolą utrzymać płynność finansową. Tam strona społeczna ma pewne propozycje, ale to trzeba robić bardzo szybko - zwrócił uwagę.
- Trudno mi jednak w tej chwili mówić o czymś do przodu, skoro tak generalnie, trudno określić kompetencje i kto będzie odpowiedzialny za cały sektor górniczy, energetyczny - zaznaczył przewodniczący dodając, że PSL, które reprezentuje nowy minister energii Miłosz Motyka, jest znane raczej z lobbingu na rzecz energii wiatrowej, niż konwencjonalnej.
Za "podstawowe" Kolorz uznał w tym kontekście pytanie, czy ministrowie i rząd będą chcieli postawić na "tani prąd" w Polsce ze źródeł konwencjonalnych. - Czy będziemy stawiać tak, jak to zrobiła Hiszpania i została dotknięta blackoutem, czy tak jak to robią niektóre inne kraje, wyłącznie na drogą energetykę odnawialną i będziemy czekać w nieskończoność na postawienie bloków jądrowych w naszym kraju - zapytał.
Zaakcentował, że wobec wyzwań transformacji energetycznej Polska jako jedyny kraj w Europie ma swoje nośniki energetyczne, co prawda węglowe, ale - jak zaznaczył - rezygnacja z nich będzie, przy sytuacji w Europie i na świecie, oznaczała kolejną zależność energetyczną: już nie od gazu rosyjskiego, ale amerykańskiego czy katarskiego.
- To jest tak naprawdę totalnie chora sytuacja, że paliwem przejściowym do czasu wybudowania energetyki jądrowej, a to jeden Bóg, raczej wiedzieć kiedy będzie, ma być niepolski gaz. Bo gazu własnego mamy 8 mld sześc., Baltic Pipe za chwilę też będzie przesyłał mniej, niż 8 mld m sześc., a budujemy bloki gazowe na następne 9-10 miliardów - zobrazował.
Podkreślił, że import potrzebnego gazu przez Świnoujście lub Gdynię będzie bardzo drogi, a w razie jakiegoś następnego krachu geopolitycznego Polska zostanie bez surowca do produkcji energii. - I tu można zacytować fragment filmu "Seksmisja": ciemność widzę - skomentował zastrzegając, że zmiana obecnego podejścia będzie wymagała renegocjacji elementów Zielonego Ładu.
Odnosząc się do braku w odświeżonym rządzie reprezentantów woj. śląskiego szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności uznał to za "następny policzek dla tego regionu". Zastrzegł, że dotąd takie sytuacje zazwyczaj przekładały się na późniejsze wyniki wyborcze na Śląsku.
- To wszystko zmierza, z perspektywy Śląska, że Platforma skończy tu tak, jak skończyła w 2015 r. Oby tylko nie musiało się to odbywać na takich samych zasadach, jak 10 lat temu - pamiętamy, jakie bitwy na ulicach Śląska się wtedy toczyły - podkreślił.
Odniósł się przy tym do powierzenia stanowiska wicepremiera ministrowi spraw zagranicznych Radosławowi Sikorskiemu. - Uważam akurat, że gdyby minister Sikorski był w stanie zastąpić pana premiera Tuska, no to na pewno nie byłoby gorzej - ocenił Dominik Kolorz.
***